przez aralk » 9 czerwca 2012, o 19:38
Abo fakt, książka mnie nie dość, że zainteresowała to przykuła do łóżka na znaczną część nocy, nie odłożyłam do momentu kiedy nie skończyłam. I owszem, bohaterka wychodzi na prostą (mój podziw dla jej wyrozumiałości jest wielki) ale bardziej ze sobą niż ze światem zewnętrznym. Bardziej to mocny obyczaj, niż najmniejszy romans. I w tych kategoriach to i owszem, jest HEA, pewnie ona wie co ze sobą zrobić, może nawet uda jej się ułożyć życie z Simonem. Może. Bo, że ona wyszła z tego obronną ręką nie mam wątpliwości, ale czy jej miłość. A w zasadzie gdzie ta miłość? Jest coś, co było kiedyś i w sumie nie wiadomo co jest na dzień dzisiejszy. na ile to rokuje na przyszłość. Pewnie, że jej ostatni uśmiech może o czymś świadczyć. Ale o czy? Ja wcale nie jestem przekonana...
Tyle, że to nie romans. A ja chyba jednak tego oczekiwałam...