faris napisał(a):gonia napisał(a):być może to jest "Klejnot" Barbary Delinsky
Patrząc po opisie to całkowicie coś innego.
Opis na książce jest, moim zdaniem, dość enigmatyczny.
Bohaterka przylatuje na pogrzeb przyjaciół, którzy zginęli w wypadku i osierocili córeczkę. Spotyka tutaj byłego męża (bo to właściwie byli jego przyjaciele, ale ona też tę parę bardzo lubiła, choć po niemiłym rozwodzie jej kontakty z nimi się urwały). Tutaj kołacze mi się motyw z rodzicami, lub bardziej z rodzicem chrzestnym, jakiś testament z wyznaczeniem opiekuna, bohaterka mogła dowiedzieć się o dziecku dopiero, gdy przyjechała na pogrzeb. Ten mąż, czyli bohater, namawia ją do wspólnej opieki lub nawet, do ponownego małżeństwa. On prawdopodobnie chce upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu: być opiekunem dziewczynki, takim z prawdziwego zdarzenia i sprawdzić, czy ich małżeństwo przetrwałoby, gdyby nie jego „mamusia”, którą obwinia za rozpad ich związku. Wyraźnie też mi dzwoni motyw hulaki. Bohater chodził na przyjęcia, a bohaterka, z powodu którego nie pamiętam, nie. I to „mamusia” tak wszystko ustawiła, że on jawił się jej jako rozrywkowy facet, choć taki nie był. Tyle pamiętam z treści tej książki
Motyw, separacja/rozwód i ponowne zejście się, nie bardzo mi leży, ale jakoś nigdy nie spisałam tej książki na straty. Stoi sobie na regale już pewnie od kilkunastu lat, więc może nadszedł czas, aby po nią sięgnąć ponownie. Liczy sobie tyko 200 stron, więc czytanie nie potrwa długo. Jak przeczytam będę mogła ją konkretnie streścić.