Michelle Martin "Szalona panna Mathley"
Melinda Mathley znana jest ze swoich szalonych pomysłów i wyjątkowego talentu do pakowania się w kłopoty. Gdy niesforna panna po raz kolejny odrzuca oświadczyny podsuniętego jej przez ojca kawalera, nestor rodu traci cierpliwość i oświadcza, że córka wyjdzie za pierwszego mężczyznę, który poprosi o jej rękę. Zapobiegliwa Melinda, nie chcąc dopuścić, żeby ojciec wprowadził w czyn swą groźbę, namawia do fikcyjnych zaręczyn znanego hulakę i uwodziciela – lorda Carltona, który usiłuje odzyskać dobrą opinię wśród londyńskiej socjety, po latach zmarnowanych na zabawę.
Jest to kolejna sympatyczna, zabawna i pełna przygód powieść Martin. Książka jest dość krótka (zaledwie 239 stron), ale bardzo dużo się w niej dzieje. Melinda wciąż pakuje siebie i swojego towarzysza w nowe tarapaty, robiąc to z wdziękiem i humorem, przez co nie ma czasu na nudę. Powieść przeczytałam bardzo szybko i sprawnie. To bardzo dobra historia, może nieco naiwna, lekko absurdalna i zupełnie nieprawdopodobna ale dzięki temu urocza. Jeśli nie bierze się tej książka za bardzo na serio, to można się świetnie bawić podczas czytania.
Lubię styl Martin, właśnie za to, że potrafi sprawić, że jej postacie są do tego stopnia sympatyczne, że nie da się ich nie lubić. Zarówno postrzelona Melinda, jak i Carlton, próbujący gasić wszystkie wywołane przez nią pożary, są przeuroczy. Razem stanowią dobraną parę i choć nie ma w tej powieści ognistego romansu, dramatycznych zwrotów akcji, to w niczym to nie przeszkadza. Ta historia jest po prostu fajna, przyjemna, relaksująca i wprowadzająca w dobry nastrój. Brak tu scen erotycznych, typowo romansowych rozwiązań ale to nie wada. Wręcz przeciwnie – ta historia jest dokładnie taka, jaka być powinna. Lekko się ją czyta i płynie wraz z fabułą.
Jest to kolejna dobrze napisana i bardzo miła w odbiorze książka Michelle Martin, którą mogę polecić dla odprężenia każdemu. Moja ocena końcowa to 8/10, głównie za humor, lekkość, klimat i wartką akcję.