Mary Jo Putney "Taniec na wietrze"
Hrabia Lucien Strathmore, zwany Lucyferem pracuje dla brytyjskiego rządu. Chcąc wytropić groźnego francuskiego szpiega, decyduje się dołączyć do Hellionów, grupy rozpustników lubujących się w pijaństwie i orgiach. Spokoju nie daje mu fakt, że ciągle natyka się na tajemniczą dziewczynę, która wciela się wciąż w nowe postacie. Lucien postanawia odgadnąć kim jest dziewczyna i jaki ma cel.
Ta książka to trzecia część cyklu "Upadłe anioły", jednak stanowi odrębną historię i można czytać każdą z książek oddzielnie, choć pojawiają się postacie z poprzednich części.
Pomysł na fabułę był dość dobry. Jest to zarówno wada i zaleta. Zaleta, bo długo nie wiadomo o co chodzi, a wada, bo to bardzo przeszkadzało mi w czerpaniu przyjemności z czytania. Nie lubię czuć się podczas czytania książki jak dziecko we mgle.
Nie lubię też kiedy autorka nie pozwala poznać bohaterów, a tak właśnie jest w tej książce. Bohaterka zbyt długo jest tajemnicza, autorka nie daje poznać jej motywacji i przez to nie umiem kibicować tej postaci, a skoro nie rozumiem jej zachowania, to nie mogę się z nią zżyć. Ona się włamuje i węszy w domach Helionów ale w sumie nie wiadomo dlaczego. On ją przyłapuje po razy enty na gorącym uczynku, a ona mu wciska ciągle jakiś kit i tak w kółko. Jak w meksykańskiej telenoweli. Nie posuwa to akcji do przodu, to tylko powielanie męczącego schematu.
Nudny, senny początek też nie pomaga. Przez to, że bardzo długo nie wiadomo było o co chodzi, nie chciało mi się czytać i nie mogłam się wciągnąć w powieść. Przez prawie połowę książki to były tylko kłamstwa i nowe wcielenia bohaterki, które niczego nie wyjaśniają i nie popychają do przodu fabuły. Wolałabym znać motywy bohaterki nieco wcześniej, żeby się z nią zżyć, jakoś zaangażować w jej historię. Rozumiem chęć zakrycia pewnych szczegółów, aby podsycić ciekawość ale przydałoby się choć odrobinę więcej o bohaterce.
Niestety, męczyłam się podczas lektury. Czytałam po kilka stron, z musu, bo w sumie postać bohaterki mnie wnerwiała, taka patologiczna kłamczucha, co prawdę powie, jak się pomyli. Trudno ją polubić, zwłaszcza, że nie wiadomo o co jej chodzi. Motywy Luciena są jasne i on jest w porządku.
Dziwna jest ta książka. Czytałam i nie wiedziałam do czego to wszystko zmierza. Niby jest jakaś zagadka ale czytelnik praktycznie od początku dostaje rozwiązanie kto jest tym złym (można się domyślić na podstawie pewnych szczegółów), a bohaterka bardzo długo jest zupełną tajemnicą. Niby dużo się dzieje, a tak naprawdę wieje nudą.
Czasem sceny są absurdalne. Pościg po dachach zupełnie nierealny do wykonania. Bohaterowie wykazują jakieś nadludzkie zdolności, zwłaszcza Kit zdaje się być wszechstronnie utalentowana.
Książce nie pomagają też wątki paranormalne: nadnaturalne zdolności Kit, jej dziwna telepatyczna więź z siostrą sprawia, że im dalej, tym bardziej się robi absurdalnie. A bohater wierzy jej na słowo, niczemu się nie dziwiąc, mimo że jako szpieg powinien się kierować rozsądkiem.
Na szczęście w okolicach połowy akcja się nieco rozkręciła i można już było czytać bez zasypiania co kilka stron, choć książka w pewnym momencie zboczyła w dziwnym kierunku i nie jest to moja bajka. Owszem, nie jest źle ale sama ta historia nie trzyma się logiki i bardzo dużo w tej fabule dzieje się przypadkiem. Według mnie za dużo jest zbiegów okoliczności i dziwnych paranormalnych zdolności bohaterki. Jestem w stanie to przełknąć, o ile wiem, że taka będzie konwencja całej powieści ale nie w momencie, gdy autorka przyzwyczaiła mnie na początku książki do zupełnie czegoś innego i nagle rozwala całą tę konwencję za pomocą absurdów. Spodziewałam się, że akcja będzie się skupiać na śledztwie w nieco bardziej klasyczny sposób.
Podsumowując: nie rozumiem skąd te wysokie oceny. Według mnie ta książka to co najwyżej średniak, zasługujący na ocenę 6/10. Raczej nie wrócę do niej. Tak dziwnej i męczącej książki Putney chyba nigdy wcześniej nie czytałam.