Teraz jest 21 listopada 2024, o 10:54

Kobieta namiętna - Virginia Henley (Kawka)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW HISTORYCZNYCH
Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Kobieta namiętna - Virginia Henley (Kawka)

Post przez Kawka » 21 lipca 2021, o 19:12

Virginia Henley "Kobieta namiętna"

Zubożała szlachcianka – Elizabeth Hardwick zostaje wysłana do Londynu aby służyć jako dama do towarzystwa bogatej matrony. Nie jest to jednak koniec ambicji Bess, która pragnie dla siebie dworskiego życia, majątku i męża z odpowiednim nazwiskiem. Gdy poznaje takiego człowieka, wydaje się, że jej marzenia szybko się spełnią, jednak wskutek rodzinnych zawirowań, Bess zmuszona jest poślubić swego ubogiego sąsiada i towarzysza z dzieciństwa.

To moje pierwsze spotkanie z Henley i mam mieszane uczucia. Nie rozumiem zachwytu nad tą książką, a opinie ma naprawdę dobre. Po przeczytaniu wielu pozytywnych ocen oczekiwałam czegoś znacznie lepszego od tej autorki.

Ciekawostką jest fakt, że większość, jeśli nie wszystkie postacie występujące w książce są prawdziwe. Autorka opisuje prawdziwe wydarzenia, trochę tylko ubarwiając historię.

Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to bardzo dziwny styl. Przede wszystkim bardzo krótkie sceny, które sprawiają wrażenie pourywanych w połowie, przez co trudno się wczuć w akcję i klimat opowiadanej historii. Czasem niektóre wątki nie mają ciągłości, autorka opisuje ważne rzeczy jednym lub dwoma zdaniami, a innym razem rozwodzi się nad pierdołami typu ubiór bohaterów. Trochę w tym przypomina Danielle Steel – najpierw kilka stron wkurzających, nieciekawych i nieistotnych szczegółów, a potem przeskok akcji o tygodnie bez jakiegoś sensownego połączenia. Czasem czułam się jakbym czytała okrojoną powieść albo zaledwie jej szkic.

Kolejny minus to fakt, że już na samym początku pojawia się strasznie dużo bohaterów, głównie postacie historyczne, autorka skupia się na koligacjach rodzinnych wszystkich tych bohaterów, wikłając fabułę w dłużyzny i niepotrzebne szczegóły. Początek książki grzęźnie w nudzie i przegadanych opisach, które można było skrócić do kilku zdań. Nie lubię gdy autorki serwują zbyt dużą liczbę bohaterów na raz i potem trudno się zorientować kto jest kim i co te postacie łączy, zwłaszcza gdy są one epizodyczne.

Kolejny minus to intrygi – nic mnie one nie obeszły. Nudne, bez sensu, niepotrzebnie skupiające uwagę na pobocznych wątkach, zamiast na głównej bohaterce i jej kolejnych wybrankach.

Jeśli zaś chodzi o samą Bess to jest dziwna. Coś mi w niej zgrzytało przez całą powieść. Niby kieruje się honorem i dumą ale nie przeszkadza jej brać drogie prezenty od obcego faceta i lecieć ewidentnie na jego kasę. Jest taka wyrachowana i cwana, średnio sympatyczna, poza tym zbyt pragmatyczna. Swoje uczucia kieruje ku osobom, które mogą jej coś zapewnić, najczęściej spore pieniądze. Bess imponuje seks, kasa i znajomości – to karierowiczka lecąca na kasę. Pogrywa sobie z ludźmi, wykorzystuje ich i umie zabezpieczyć sobie przyszłość.

Bohaterowie męscy też nie za bardzo przypadli mi do gustu. Pierwszy mąż to w zasadzie postać epizodyczna, która łaskawie umiera, zostawiając bohaterce niemałe pieniądze. Drugi – Cavendish to dupek i oportunista, który chce po prostu przelecieć Bess, choć ma żonę i dziecko. Czeka z niewzruszony aż żona przeniesie się w zaświaty i tej samej nocy idzie uprawiać seks z główną bohaterką. Zdecydowanie nie wzbudza sympatii. Bezwzględny, podły, śliski karierowicz łasy na pieniądze, podobnie jak bohaterka. Kolejny mąż Bess w zasadzie służy jej jako bankomat i dostarczyciel nazwiska. Dopiero ostatni jest przedstawiony jako ten jedyny, choć też nie jest to fajny człowiek i trudno uwierzyć w ich miłość. To HEA jest tak naciągnięte, że nawet ja, przymykająca oczy na różne bzdury w romansach, w to nie wierzę.

W zasadzie Bess ma dwie relacje na poważnie. Z Cavendishem i hrabią Shrewsbury. Z tym pierwszym jest przez większość książki. W połowie powieści nadal jest jednak nudno. Niby coś się dzieje ale tak naprawdę brak napięcia miedzy Bess, a Cavenshiem. Albo się żrą, albo uprawiają seks. W ogóle to mi nie pasuje – bohaterka odgrywa niezdobytą dziewicę, żeby zaraz potem rzucić się w jego ramiona jak kotka w rujce. Ona jest bez zasad moralnych, w nosie ma jego dogorywającą żonę, a jak w końcu rywalka umiera, to się cieszy. Bezduszna i podła karierowiczka. Mam wrażenie, że ta miłość do Cavendisha wyskoczyła jak królik z kapelusza, bez sensu, bez żadnego emocjonalnego zaangażowania, jakby Bess nagle stwierdziła, że skoro facet jest nadziany to go pokocha.

Z ukochanym numer dwa też drze koty ale jest to wątek poruszony w zasadzie w samej końcówce, więc trudno coś więcej o nim napisać. Poza tym, że wcale nie jest emocjonujący. Jak na romans, to słabo, bo bohaterowi, z którym bohaterka ma mieć "happy end", autorka raczej powinna poświęcić trochę uwagi.

Zdecydowanie trzeba wspomnieć o tle historycznym. Henley trochę mi pod tym względem przypomina Small. Sposób, w jaki opisuje postacie historyczne i cały kontekst naprawdę zasługuje na wielkie brawa. To wszystko wygląda na rzetelnie przygotowane i poparte solidną pracą przed pisaniem książki.

Kolejnym plusem jest erotyka. Książka obfituje w ostre, bezpruderyjne sceny seksu, gdzie nic nie jest pozostawione w sferze wyobraźni. Henley nie dorasta pod tym względem do Small ale naprawdę dobrze jej wychodzą sceny miłosne.

Książka pod względem klimatu jest smallowa ale dużo gorsza niż Small. Zdecydowanie za dużo jest dworskich intryg i nudy, koligacji rodzinnych itp., zapychających fabułę niepotrzebnymi szczegółów, które nikogo nie interesują, a tylko niepotrzebnie rozwlekają i tak już nieszczególnie ciekawą akcję. To sprawia, że trochę się ta powieść dłużyła. Fakt, że trudno utrzymać dobre tempo akcji na 600 stronach ale można było zamiast rozpychać fabułę do niebotycznych rozmiarów, wyciąć wodolejstwo i pozostawić samą najlepszą akcję.

Moja końcowa ocena to 6/10, bo było nieźle ale bez wielkiego szału. Z jednej strony mi się podobało, a z drugiej wiem, że na pewno nie wrócę do tej książki, bo te fajne elementy, które mi się podobały, to zdecydowanie za mało, żeby się męczyć ze słabym wątkiem romantycznym i nudnymi intrygami. Niemniej, doceniam za solidne przygotowanie i próbę ukazania w wersji fabularnej jakiegoś wycinka historii Wielkiej Brytanii.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Powrót do Recenzje romansów historycznych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 7 gości