Teraz jest 21 listopada 2024, o 14:55

Romans + erotyka (15+)

Gatunki – rodzaje – typy - crossovery
Fantastyka / Paranormal — Historyczny — Współczesny — Kryminał / sensacja / thriller / mafia — Religijny — LGBTQ+
YA / NA — Dla dzieci i młodzieży — Harlekiny — Chick-lt — Komiks — Fanfiki
Poza romansem... — Polska strefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 4786
Dołączył(a): 29 sierpnia 2017, o 08:25
Lokalizacja: Kraków
Ulubiona autorka/autor: Anne Golon, Sylvain Reynard

Post przez Karina32 » 2 kwietnia 2019, o 13:42

Obrazek

Kolejny niezły erotyk w polskim wydaniu. Szkoda, że książki dobrze napisane, tak jak Pani Magdy Mili, nie mają tak wielkiej promocji jak niektóre dużo, dużo słabsze.
Ale wracając do sprawy.

"Cat" to druga część cyklu "Dzikie noce", czyli historii trójki przyjaciół, których łączy nie tylko przyjaźń i praca, ale również zamiłowanie do BDSM. Tym razem akcja skupia się na prawniczce Nataszy (która jako domina znana jest pod pseudonimem Cat) oraz policjancie, Iwo.
Książka skupia się na dwóch głównych wątkach. Pierwszy to ciąg dalszy historii z pierwszego tomu i próba podważenia dowodów, które policja ma na Jonatana. Drugi, to wątek Nataszy i jej osobistych problemów. Dzięki tej dwutorowej akcji książka jest płynna i nie można się przy jej lekturze nudzić.
Mamy również zalążek kolejnej części, o Aleksie.

Co mi trochę tutaj zgrzytało, to niestety głupie zachowanie Nataszy. Niby inteligentna pani prawnik, ale jak sama przyznała pod koniec książki, chyba miała zły rok i podjęła dwie strasznie głupie decyzje. Trochę to rzutuje na postrzeganie przeze mnie tej postaci.
Fajne jest wplecenie w książkę trochę szczegółów z życia i "pracy" dominy oraz to jak Iwo poznawał ten, całkiem obcy dla siebie świat. Natasza, też nie jest do końca w tej relacji stroną dominującą i to starcie silnych osobowości jest bardzo ciekawe.

Nie zawodzi lekkie pióro autorki, a, pomimo ostrzejszych klimatów, tak jak i w poprzednich książkach, jest namiętnie i ze smakiem.
"Każda książka pozwala nam na nowe marzenia." - Emma Chase

https://www.instagram.com/ksiazkowe_romanse/

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 2 maja 2019, o 22:23

Obrazek

W tej części mamy do czynienia z Millerem „ Buck” Buttersonem, czyli bratem Violet z pierwszego tomu. Facet wymiatał z tekstami i ciągle pakował się w kłopoty. :evillaugh: Millera na początku poznaliśmy jako dziwkarza, ale poznał Sunny, siostrę Alexa i postanowił pokazać, że potrafi się zmienić, że mu zależy. On w Chicago, ona w Kanadzie.
Czy coś może z tego wyjść?

Czekałam na książkę i dosłownie przebierałam nogami. Całość popsuła mi postać głównej bohaterki. Pamiętacie Violet? Ta to miała gadanie. Sunny jest bierna i bezbarwna. Cały czas starał się Miller, a ona nic z siebie nie dawała. Facet dosłownie stawał na rzęsach, żeby ją do siebie przekonać, a ona wiecznie nie wiedziała czego chce. Przez całą książkę zachodziłam w głowę, czemu autorka tak sknociła tę postać i przez to mam problem z oceną tej historii :disgust:
4/6
To za głównego bohatera i za styl autorki. Podobnych książek wychodzi masa, ale Pani Hunting ma osobliwe poczucie humoru, które bardzo do mnie przemawia. :evillaugh: Zawsze jest lekko, zabawnie i pieprznie.
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 399
Dołączył(a): 6 marca 2014, o 02:25
Ulubiona autorka/autor: Julie Garwood

Post przez Antenka » 3 maja 2019, o 04:22

W sumie było to całkiem niezłe choć masz racje i głównej bohaterce czegoś brakowało (pare klapsów na otrzeźwienie :evillaugh: ) Za to Miller był miodzio :bigeyes: .

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 3 maja 2019, o 13:27

Miller to słodziak :still_dreaming: a lasce przydałoby się coś na rozluźnienie.
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 4786
Dołączył(a): 29 sierpnia 2017, o 08:25
Lokalizacja: Kraków
Ulubiona autorka/autor: Anne Golon, Sylvain Reynard

Post przez Karina32 » 4 sierpnia 2019, o 09:35

Obrazek


Nie rozumiem zachwytów nad tą książką. Nie ma w niej nic wartościowego czy intrygującego (no może poza epilogiem, za który plus, bo był rzeczywiście zaskakujący).
Bohaterowie - na maksa wkurzający, nie da się za bardzo polubić ani jednego, ani drugiego. Logiki w ich działaniach brak. Alexa, jako osoba zajmująca się pomocą społeczną dzieciom w nieciekawych sytuacjach, bez problemu wiąże się z osobą zajmującą się narkotykami, a więc w jakiś sposób odpowiedzialną za problemy, z jakimi mierzą się jej podopieczni. Poza tym sama, bez jakichś większych oporów sięga po skręta i kokainę, pomimo iż ma mieć w pracy testy na obecność narkotyków. Serio? Gdzie ma rozum? Rozumiem miłość i te sprawy, ale bez przesady. Niby inteligentna osoba, a zachowuje się momentami jak zwykła idiotka. No i te zapomniane tabletki antykoncepcyjne. Naprawdę dorosła kobieta przez 2 tygodnie o nich zapomina? I nie wspomina swojemu partnerowi? Dla mnie to wygląda jak świadoma decyzja i próba zlapania go na ciążę. :zalamka:
Co do Twitcha - jego motywów już kompletnie nie rozumiem. Miał wobec Alexy jakieś niecne zamiary, ale nadal nie wiem dlaczego. Szybko można się domyślić jego powiązania z nią, ale w jego działaniach już kompletnie brak jakiegokolwiek sensu. Nie, zdecydowanie to nie mój typ bohatera.
Poza tym, oprócz końcówki i kawałka na początku, w tej książce kompletnie nic się nie dzieje. Początek był naprawdę obiecujący i intrygujący. Szkoda, że Twitch tak szybko odsłania swoją twarz. Bo miałam nadzieję, że rzeczywiście historia będzie o stalkerze, a tego jest tylko kilka stron. Miało to potencjał, ale zmarnowany dość szybko. Reszta książki, to rozmyślania na poziomie gimnazjum. On - jestem taki zły i mroczny, nie zasługuję na nią, zranię ją, chcę żeby cierpiała. Ona - on jest taki przerażający i zły, na pewno będę przez niego cierpiała, ale chcę tego... :mur:
Oprócz tego sporo w książce błędów (łącznie z powtorzonym zdaniem na końcu rozdziału). Co mnie szczególnie wkurzało, to zdanie "co przenosi nas do chwili obecnej", użyte nie wiem ile razy w całej książce, ale zdecydowanie za dużo (na pierwszych kilkunastu stronach jest tego chyba że 4).
Jedyny plus to końcówka. Ciekawe rozwiązanie i raczej niespotykane.

Chyba jednak wolę autorkę w słodkim wydaniu. Czy sięgnę po kolejne? Raczej nie. Chyba że będzie historia Happy'ego. Zaintrygował mnie :hyhy:

Dla mnie 2/10.
"Każda książka pozwala nam na nowe marzenia." - Emma Chase

https://www.instagram.com/ksiazkowe_romanse/

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 5 sierpnia 2019, o 19:42

a ja ją chciałam kupić :evillaugh:
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 4786
Dołączył(a): 29 sierpnia 2017, o 08:25
Lokalizacja: Kraków
Ulubiona autorka/autor: Anne Golon, Sylvain Reynard

Post przez Karina32 » 5 sierpnia 2019, o 20:17

Lucy - co, kto lubi, ale dla mnie to strasznie denna lektura była. Ale w Internecie same zachwyty :zalamka:
"Każda książka pozwala nam na nowe marzenia." - Emma Chase

https://www.instagram.com/ksiazkowe_romanse/

Avatar użytkownika
 
Posty: 4786
Dołączył(a): 29 sierpnia 2017, o 08:25
Lokalizacja: Kraków
Ulubiona autorka/autor: Anne Golon, Sylvain Reynard

Post przez Karina32 » 17 sierpnia 2019, o 18:49

Obrazek

Znowu to zrobiłam - poleciałam na ładną okładkę i opis. I znowu niewypał.
Jakie to było słabe, płytkie i infantylne :zalamka: Bohaterka ma niby 40 lat, więc można byłoby się po niej spodziewać chociaż odrobiny dojrzałości, a tu nic. Pustka i nic więcej. Niby zbytnio niedoświadczona i niepewna siebie, a jak przyszło co do czego, to latała nago i bez zahamowań wskoczyła do łóżka dopiero co poznanemu chłopakowi. Tak, chłopakowi, bo jej kochanek ma jakieś 14 lat mniej niż ona. Nie to żebym miała coś przeciwko, ale tutaj coś nie do końca mi grało. Poza tym wielką miłość po jednym bzykanku. Serio?! :disgust: Naprawdę dorosła kobieta może pomylić miłość z pożądaniem i usychać z tęsknoty i zazdrości? Jakoś trudno mi w to uwierzyć.
Gdyby wyciąć z książki sceny erotyczne, to niewiele by tutaj zostało treści i historii. A to co by zostało byłoby strasznie słabe i bez sensu. Rozmów między bohaterami właściwie nie ma, żadnych większych opisów ówczesnych obyczajów czy zwyczajów. Kilka suchych faktów i tyle. Zachowanie postaci też jakieś takie bez życia. Dialogi drętwe, chociaż chyba miało być z humorem, ale jakoś ciężko to tutaj odnaleźć.
Co do bohaterów- Klarę trudno polubić. Jest niedojrzała, infantylna i niezbyt inteligentna. Raz nieśmiała, raz wyzwolona, jak osoba z jakimiś zaburzeniami.... Kostek jest w sumie chyba ok, ale tak naprawdę za dużo o nim nie wiadomo (oprócz tego, że był niezły w łóżku :mur: ). Właściwie nie wiadomo skąd ta wielką miłość między bohaterami, bo odbyli może z jedną dłuższą rozmowę, a reszta to był seks i próby uniknięcia przez Klarę matrymonialnych planów jej matki. Co do mamusi - to taka typowa mamusia tamtych czasow, dla ktorej najwazniejsza sprawą było wydanie córki za mąż i im bogacej, tym lepiej.
Historia mogła być naprawdę fajna. Ale jest jakąś taką niedopracowana. Poza tym chyba nie polubię się ze stylem autorki, który jest strasznie kwadratowy i średnio przyjazny dla czytelnika (chociaż, przyznaję, czytało się szybko).

Dla mnie 2/10 za pomysł, ale wykonanie pozostawia dużo do życzenia. I raczej to było pierwsze i ostatnie spotkanie z panią autorką. A ja mam nauczkę na przyszłość - koniec z kupowaniem ładnych okładek polskich autorek bez poznania chociaż kilku opinii na ich temat.
Ostatnio edytowano 19 sierpnia 2019, o 07:53 przez Karina32, łącznie edytowano 1 raz
"Każda książka pozwala nam na nowe marzenia." - Emma Chase

https://www.instagram.com/ksiazkowe_romanse/

Avatar użytkownika
 
Posty: 5914
Dołączył(a): 18 listopada 2015, o 18:19
Ulubiona autorka/autor: Nie mam, czytam to co mi się spodoba;)

Post przez giovanna » 17 sierpnia 2019, o 18:54

Dobrze, że mówisz, bo mnie też kusiła ta książka

Avatar użytkownika
 
Posty: 15876
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Ulubiona autorka/autor: Amanda Quick

Post przez joakar4 » 26 sierpnia 2019, o 11:22

Wczoraj skończyłam czytać i zgadzam się z opinią Kariny. Książka rozczarowuje i to mocno. A szkoda, bo pomysł był fajny.

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 14 października 2019, o 14:14

Dziewczyny, że mnie tu nie było...
Przeczytałam tę książkę niemal od razu po premierze. Taki gniot :zalamka: szkoda, że Wam tego nie wybiłam z głów :D nie jest szkodliwa, ale jakaś taka niechlujna i w opór nielogiczna.
Ale okładkę ma taką, że faktycznie oczy chcą.
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 18 grudnia 2019, o 14:59

Świąteczna gorączka Mai Damięckiej - Achtung, achtung! Omijać :D
Serio, logiki zero, sensu zero, za to ruchania w opór...
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 4786
Dołączył(a): 29 sierpnia 2017, o 08:25
Lokalizacja: Kraków
Ulubiona autorka/autor: Anne Golon, Sylvain Reynard

Post przez Karina32 » 18 grudnia 2019, o 15:08

Widziałam w jakieś recenzji kilka zdań z tej książki i to wystarczy żeby mnie do niej skutecznie zniechęcić :ermm:
"Każda książka pozwala nam na nowe marzenia." - Emma Chase

https://www.instagram.com/ksiazkowe_romanse/

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 18 grudnia 2019, o 15:12

no ja w swojej na LC wrzucałam cytat ;) taki z przejmowaniem na własność części intymnych drugiej strony :zalamka:
Aż w nocy męczyłam koleżanki, żeby czytały na wyrywki wraz ze mną, bo... no bo właśnie :rotfl:
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 4786
Dołączył(a): 29 sierpnia 2017, o 08:25
Lokalizacja: Kraków
Ulubiona autorka/autor: Anne Golon, Sylvain Reynard

Post przez Karina32 » 18 grudnia 2019, o 15:20

Hehe, znalazłam Twoją opinię. Wczoraj widziałam na FB z jeszcze innymi cytatami, ale nie mogę jej dzisiaj znaleźć. Na szczęście skutecznie zniechęcały do lektury :hihi:
"Każda książka pozwala nam na nowe marzenia." - Emma Chase

https://www.instagram.com/ksiazkowe_romanse/

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 18 grudnia 2019, o 15:41

Może tamta opinia w założeniu miała zachęcać :evillaugh:
Generalnie w książce jest wszystko. niecałe 300 stron, a tylko dziada z babą brak :P
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 4786
Dołączył(a): 29 sierpnia 2017, o 08:25
Lokalizacja: Kraków
Ulubiona autorka/autor: Anne Golon, Sylvain Reynard

Post przez Karina32 » 18 grudnia 2019, o 19:53

Nie, była dość krytyczna :rotfl: Nie rozumiem za bardzo skąd takie ciągoty wydawnictw do wydawania takich bzdur :zalamka:
"Każda książka pozwala nam na nowe marzenia." - Emma Chase

https://www.instagram.com/ksiazkowe_romanse/

Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 18 grudnia 2019, o 20:22

Bo to się sprzedaje ;) ta książka nie wchodzi z wszelkich topek. Nie wiem czemu kobiety sobie to robią i kupując takie... coś, godzą się na bylejakość.
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 4786
Dołączył(a): 29 sierpnia 2017, o 08:25
Lokalizacja: Kraków
Ulubiona autorka/autor: Anne Golon, Sylvain Reynard

Post przez Karina32 » 18 grudnia 2019, o 21:08

No to jest właśnie najgorsze, że potem same ochy i achy, więc wydawnictwa lecą dalej z badziewiem :zalamka:
"Każda książka pozwala nam na nowe marzenia." - Emma Chase

https://www.instagram.com/ksiazkowe_romanse/

Avatar użytkownika
 
Posty: 4786
Dołączył(a): 29 sierpnia 2017, o 08:25
Lokalizacja: Kraków
Ulubiona autorka/autor: Anne Golon, Sylvain Reynard

Post przez Karina32 » 27 stycznia 2020, o 11:18

Laurelin Paige "Perwersyjny bogacz"

Obrazek

Lucy - miałaś rację, żeby nie tykać tej książki. Niestety, lektura okazała się kompletnym dnem... :shit:

Kolejna książka o skrzywdzonych bohaterach (oboje mają za sobą nieciekawą przeszłość), którzy porozumienie odnajdują tylko w brutalnym seksie. Nie, nie i jeszcze raz nie. Najgorsze było to, że oprócz seksu (którego w sumie aż tak dużo tutaj nie ma), mokrych majtek bohaterki i jej rozważań nad jej niby-związkiem z Donovanem, nie ma nic więcej, żadnej historii czy akcji. Do tego zachowanie Sabriny jest według mnie poniżej jakiejkolwiek godności, jej zabieganie o uwagę Donovana jest okropne i uwłaczające kobietom. Sam bohater natomiast to zwykły cham i prostak. Nic go nie ratuje ani nie obroni w moich oczach. Do tego nie czuję ich relacji ani chemii.

Dla mnie 1/10. Szkoda czasu i pieniędzy :placze:
"Każda książka pozwala nam na nowe marzenia." - Emma Chase

https://www.instagram.com/ksiazkowe_romanse/

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 28 stycznia 2020, o 03:19

Przykro mi że się rozczarowałaś. :glaszcze:
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 15876
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Ulubiona autorka/autor: Amanda Quick

Post przez joakar4 » 28 stycznia 2020, o 13:44

Obrazek

Sex\love - B.B. Easton


Wydawałoby się, że mąż Brooke to ideał. Mężczyzna jest odpowiedzialny, wierny, ma stabilną pracę, wspiera swoją żonę i wspaniale zajmuje się dwójką ich dzieci. Ma tylko jedną wadę – nie angażuje się w sprawy łóżkowe. Kobieta za wszelką cenę stara się podgrzać atmosferę w sypialni, ale jej wysiłki nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Swoje rozgoryczenie i frustrację na bieżąco opisuje w komputerowym dzienniku, często porównując przy tym oziębłego męża do namiętnych byłych chłopaków. Pewnego dnia mężczyzna odkrywa zapiski żony i przejmuje inicjatywę.
Sama nie wiem co mam o tej książce powiedzieć. Na pewno nie można jej odmówić oryginalności. Przeczytałam wcześniej sporo romansów, także erotyków, i ten zdecydowanie się spośród nich wyróżnia. Ale o ile sam pomysł na fabułę był interesujący i miał potencjał, tak wykonanie zawiodło. Gdybym zakończyła lekturę w połowie (a naprawdę mocno mnie to kusiło), to moja opinia byłaby w 100 % negatywna. Nie będę oceniać czy krytykować poczucia humoru B.B. Easton. Ja się akurat nie ubawiłam, ale każdego śmieszy co innego. Sama historia zapowiadała się całkiem nieźle. Pierwszy rozdział mnie zaintrygował i lekko rozbawił, liczyłam więc na świetną zabawę. Niestety bardzo szybko zaczęłam się nudzić. Zamiast skupić się na relacji Brooke i Kena, autorka dużo uwagi poświęciła jej poprzednim związkom. Główna bohaterka prowadziła bowiem dwa dzienniki. Pierwszy z nich zawierał podkoloryzowane historie, które miały wywołać w jej mężu zazdrość i jednocześnie zmusić go do rywalizacji. Natomiast drugi z plików był bardziej osobisty, BB nie ubarwiała w nim swojego życia, pokazywała jak naprawdę wyglądały jej poprzednie związki. Oczywiście w obu pamiętnikach było sporo scen erotycznych, nie były one jednak zbyt ekscytujące. Zabrakło mi w nich emocji i chemii pomiędzy bohaterami. Pewien niesmak budził we mnie też wiek samej BB (jak na piętnastolatkę była nad wyraz rozwinięta w tym temacie). Na szczęście w drugiej połowie książki akcja skupiła się przede wszystkim na relacji Brooke i jej męża, która naprawdę mi się podobała. I ostatecznie uratowała tę powieść.

Avatar użytkownika
 
Posty: 3879
Dołączył(a): 28 grudnia 2015, o 10:41
Lokalizacja: Tarnów
Ulubiona autorka/autor: Gabriel Garcia Marquez

Post przez Szczypta_Kasi » 30 stycznia 2020, o 13:57

Gdy widziałam tę okładkę na Instagramie moje pierwsze skojarzenie było że to poradnik. :evillaugh:

Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 25 lutego 2020, o 13:36

Chyba popełniłam najdłuższą recenzję EVER. :evillaugh: Ponad dwie strony wyszły. :lol:

Oj, coś czuję w kościach, że wywołam burzę ale postanowiłam być szczera w każdej swojej opinii.


Blanka Lipińska "365 dni"

Laura Biel wraz z chłopakiem i jego znajomymi wyjeżdża na wakacje do Włoch. Ma nadzieję, że trochę ożywi to jej podupadający związek, w którym zdecydowanie brak pasji i dobrego seksu. Na lotnisku natyka się przypadkiem na podejrzanych ludzi. To Massimo – szef lokalnej mafii i jego świta. Przed laty gangster otarł się o śmierć. Będąc w śpiączce, miał wizję kobiety idealnej, w której się zakochał. Gdy okazuje się, że ona nie jest tylko fantazją, a naprawdę istnieje, postanawia porwać Laurę i dać jej rok na to, by odwzajemniła jego uczucie.

Powiedzieć o tej książce, że jest kontrowersyjna i budzi skrajne emocje, to jak nie powiedzieć nic. Faktem jest, że to pierwsza tak głośna powieść polskiej autorki, po fali mody na Greya. Może były wcześniej inne, może lepsze ale ta się przebiła i wywołała sporą burzę w mediach. Może to zasługa umiejętności marketingowych autorki (znanej również ze współpracy z KSW), może jej znajomości (umówmy się, ma spore znajomości, m.in. sama w jednym z wywiadów przyznała, że koleżanka pracująca w wydawnictwie pomogła jej wydać tę powieść). Faktem jest, że "365 dni" to hit. Hit sprzedażowy, marketingowy i raczej na dłużej zostanie w świadomości Polaków, jako książka, która otworzyła pewne drzwi, które dotąd były zamknięte. Dzięki Lipińskiej polskie erotyki trafiły pod strzechy. Lipińska zrobiła to, co wcześniej udało się E. L. James z przebojową serią o Christianie Greyu.

Skojarzenie z Greyem jest oczywiste i dlatego będę omawiać książkę Lipińskiej w odniesieniu do tego książkowego hitu i moich własnych odczuć w stosunku do niego. Obie książki mają ten sam prosty schemat fabularny - obrzydliwie bogaty człowiek sukcesu zostaje owładnięty obsesją na punkcie zwykłej dziewczyny i w efekcie wymusza na niej seksualne poddanie. Bohaterka, choć początkowo broni się przed tym, w końcu ulega pożądaniu. Jest to realizacja najskrytszych marzeń niektórych kobiet. Nawet badania naukowe mówią, że znaczna część kobiet fantazjuje o gwałcie. Oczywiście o gwałcie dokonanym przez przystojnego biznesmena, opływającego w luksusy. Raczej nie jest to fantazja o śmierdzącym żulu gwałcącym w ciemnym zaułku (choć i takie fantazje się zdarzają, zapewne). W tym upatrywałabym sukcesu obu powieści. Jest zapotrzebowanie na takie fantazje, których typowe romanse nie realizują, bo są zbyt słodkie, niewinne i zwyczajne, a czasem wręcz nudne. Odrobina perwersji i dominacji może zaś podgrzać atmosferę książki.

Poza Greyem, moim pierwszym skojarzeniem jest harlequin. Tak, mam wrażenie, że "365 dni" to taki typowy harlequin w wersji porno. To historia o miłości (według autorki, według mnie to coś zupełnie innego ale o tym później), okraszona solidną dawką dość ostrego seksu. Niemniej, jednym z głównych wątków jest miłość. Równie dużo tu harlequinowych bzdur, nielogiczności i absurdów, kretyńskich rozterek co w typowym harlequinie, stąd moje skojarzenie.

Świadoma wielu skrajnych opinii o tej książce starałam się podejść do niej możliwie jak najrzetelniej, jak do innych książek, bez uprzedzeń. Nie do końca mi się to udało, bo miałam w głowie ciągle świadomość, że to będzie złe doświadczenie czytelnicze. Na szczęście nie było aż tak źle jak sądziłam. Owszem, język i styl autorki trudno nazwać eleganckim. Język powieści jest prosty, dosłowny, chwilami wręcz prymitywny i wulgarny. Sporo w nim przekleństw. Z jednej strony to może razić, a z drugiej dodaje autentyczności bohaterom i tej konkretnej historii.

Opisy są pełne głupot (typu szampan był pyszny i mokry), Lipińska opisuje z jakąś perwersyjną satysfakcją i dbałością o szczegóły ubiór bohaterów, wymieniając wszystkie luksusowe marki itp. bzdury. Opisuje fizjologię (np. wymiotowanie), no i rzecz jasna seks w najdrobniejszych szczegółach.

Tu dochodzimy do rzeczy kluczowej dla powieści erotycznej – czyli sceny seksu. Prawdopodobnie wywołam burzę, ale mnie się podobały. Naprawdę. Sceny są gorące, obrazoburcze, kontrowersyjne, pełne fizjologii, szczegółów, a przede wszystkim różnorodne. Tak, różnorodne. Nie ma nudy, jak we wspomnianym wcześniej Greyu, gdzie Anastazja za każdym razem rozpadała się na kawałki. W „365 dniach” jest scena gwałtu oralnego na stewardessie, jest dominacja, spanking, seks analny, masturbacja (za pomocą trójwypustkowego wibratora), jest czuły seks z miłości, seks po kłótni itd. W sumie każda scena jest inna, a to spory plus. Owszem, niektórych zrazi wulgarność tych scen i koncentracja autorki na szczegółach ale trzeba przyznać, że to pasuje do tej historii. To chyba najlepszy element tej książki – seks wygląda w niej wiarygodnie. Być może jestem mało wrażliwa ale nie są to sceny, które by mnie oburzyły, czy mną wstrząsnęły.

Inną kwestią tej książki są uczucia. Massimo od początku kocha Laurę, nawet gdy jeszcze jej nie zna. Dla mnie to chore, ta obsesja którą przejawia kwalifikuje się do leczenia. Z kolei Laura ma syndrom sztokholmski, no i cierpi na deficyt dobrego seksu, więc łatwiej ją zrozumieć. Trafił się dorodny samiec wyposzczonej babeczce, więc skorzystała. Gorzej, że bardzo szybko przeszła od nienawiści do miłości. Psychologia postaci w tej książce jest tak skopana, że pominę ją milczeniem. Istny harlequin albo inna Palmerka, czy Penny Jordan. No ale wiadomo, że ta książka z założenia nie miała być studium psychologicznym, a jedynie czystą rozrywką.

Czas na kilka słów o fabule. Najkrócej rzecz ujmując skupia się ona na: chlaniu, seksie, imprezach i ciuchach od drogich projektantów oraz nieco później – gangsterskich porachunkach. Pierwsza część książki opowiada o tym co Laura wypiła, jak się nawaliła, w co była ubrana, jak imprezowała i tak w kółko. Potem doszły do tego sceny erotyczne. Do połowy wątek mafijny był praktycznie nieobecny i to chyba jest ta lepsza połowa książki, która jeszcze się trzyma w miarę kupy. Z chwilą gdy zaczyna się wątek gangsterski, robi się absurdalnie. A w zasadzie, jeszcze bardziej absurdalnie. Dużo rzeczy znoszę w książkach, różne głupoty więc i to przełknęłam ale akcja z alarmem ciążowym i mordercze zapędy Massima w stosunku do byłego chłopaka Laury to było chyba trochę za dużo. Poczułam się, jakbym czytała meksykańską telenowelę. Widzę wyraźny wpływ na twórczość Lipińskiej tego gatunku. Inaczej się tego uzasadnić nie da. U Lipińskiej jest dokładnie tak samo absurdalnie jak w przeciętnej meksykańskiej telenoweli. Jeśli ktoś nigdy nie oglądał, odsyłam do pierwszej z brzegu i naprawdę idę o zakład, że autorka czerpała inspirację z tych seriali. A że w przeszłości zdarzało mi się oglądać te produkcje nałogowo (głównie dla przystojnych aktorów), to kamieniem nie będę rzucać.

Pozostała jeszcze jedna ważna kwestia. Wiele jest zarzutów do autorki o przedstawianie gwałtu jako coś fajnego, wręcz promowanie go, jednak bądźmy szczerzy, gdyby tę książkę napisał mężczyzna, prawdopodobnie nikt by nie zwrócił na to uwagi. Jest cała masa książek napisanych przez mężczyzn, opisujących ostry seks i gwałty, gdzie bohaterki są traktowane przez bohaterów w sposób instrumentalny i nikt nie ma z tym problemu (np. Masterton, Ziemiański, Kres itp.). Dlaczego czytelnicy czepiają się o to kobiety piszącej powieść erotyczną, gdzie wiadomo z góry, że seks w różnych odmianach będzie grał główną rolę? Dla mnie seks (również ten ostrzejszy) to norma w literaturze erotycznej. "365 dni" to nie jest obyczajówka, czy romans, które obiecują zupełnie co innego. Zarówno autorka, jak i wydawca uczciwie przyznają, że to książka obfitująca w niezbyt grzeczną erotykę. Reklama na okładce mówi wręcz o połączeniu Greya z Ojcem chrzestnym. Poza tym dlaczego ten sam motyw (gwałt lub pozorny gwałt), nie budzi tylu kontrowersji w romansach typu bodice ripper? Wiele jest uznanych autorek romansów, które napisały sceny gwałtu (niekiedy naprawdę brutalne) i nie spotykają się one z takimi oskarżeniami jak Lipińska (np. Small, Coulter, Rogers, Woodiwiss itp.). Nie rozumiem tego.

Mam bardzo mieszane uczucia po lekturze. Przede wszystkim czas odpowiedzieć sobie szczerze na kilka pytań. Czy to jest dobra książka? Zdecydowanie nie. Czy kiedyś do niej wrócę? Nie. Czy poleciłabym ją komuś? Też nie. Czy to jest dobra lektura na wieczór przy winie (najlepiej dużej ilości wina)? Raczej tak. Czy sięgnę po kolejne części? Nie wiem. Jeśli traktuje się tę powieść jako czystą, niewymagającą za dużo myślenia rozrywkę okraszoną pikantnymi scenami erotycznymi – to tak, jest to dobry wybór. Jeśli ktoś oczekuje czegoś na miarę "prawdziwej literatury" to srogo się rozczaruje. Jeśli zaś potraktować tę książkę jako czystą rozrywkę w konwencji erotyka – to czemu nie? Jest idiotyczna, chwilami wręcz bardzo głupia, obrazoburcza (dla niektórych), ale w moim odczuciu nie aż tak zła, jak niektórzy oceniają. Zdarzało mi się czytać o wiele gorsze książki. Naprawdę. Zdarzało mi się czytać książki po prostu nudne. Przy Greyu zasypiałam po dwóch stronach, podczas gdy książka Lipińskiej czytała się sama. Sceny eortyczne w Greyu były nudne i schematyczne – u Lipińskiej było różnorodnie i perwersyjnie. Naprawdę, co jest dla mnie zaskoczeniem, podczas czytania "365 dni" bawiłam się lepiej niż podczas lektury Greya, czy serii Robin Schone. Nie mam zbyt wielu doświadczeń z literaturą typowo erotyczną ale większość tego, co czytałam, po prostu mnie nudziła. A "365 dni" czytało mi się szybko i sprawnie, mimo astronomicznej liczby głupot. Całość była gładka i lekkostrawna. Jak harlequin w wersji porno. Nie wiem jak to możliwe: napisać tak głupią książkę, którą jednocześnie tak szybko i lekko się czyta.

Trudno jest mi ocenić całokształt, więc wyciągnę średnią z poszczególnych elementów. Za gładkość czytania: 10/10, za fabułę: 1/10, za sceny erotyczne: 7/10, za styl autorki: 1/10, za postacie: 1/10. Wychodzi na to, że powinnam dać tej książce za całokształt: 4/10.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 3879
Dołączył(a): 28 grudnia 2015, o 10:41
Lokalizacja: Tarnów
Ulubiona autorka/autor: Gabriel Garcia Marquez

Post przez Szczypta_Kasi » 25 lutego 2020, o 17:00

Wow Kawko, porządną recenzję napisałaś.
Ja nie mogę oceniać książki której nie czytałam. Mogę jedynie wypowiedzieć się o fragmentach, które dziewczyny przytaczały. I tak jest to książka dla mnie bardzo obrazoburcza. I co za tym idzie nie sprawi mi przyjemności jej czytanie.
Piszesz że nie jest nudna. Ok. Ale jednak to nie jest argument dla mnie na tyle silny by jednak po nią sięgnąć. Ja nie stronię od erotyków, ale wymagam w nich pewnego poziomu . I nie chodzi mi nawet o styl w jakim są napisane, ale o standardy zachowań których nie jestem w stanie tolerować. Dlatego też czuję że książki Lipińskiej mi się nie spodobają. Dlatego "Prostego układu" nie dokończyłam czytać i dlatego też "Nowej tożsamości", którą dostałam wczoraj mailem nie obejmę patronatem.
No po prostu mam pewno granicę tolerancji. Gdy książki, a raczej bohaterowie książek ją przekroczą to dla mnie koniec.

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Romans + ...

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość