Meagan McKinney "Zamek na wrzosowisku"
Alexandra po śmierci ojca – znanego lekarza, zajmującego się głuchoniemymi, boryka się z problemami finansowymi. Kiedy nadarza się więc okazja podjęcia pracy z upośledzonym mężczyzną, który przestał nagle mówić, dziewczyna nie namyślając się wiele, chętnie decyduje się podjąć wyzwanie. Na miejscu okazuje się, że domostwo lorda Newella (starszego brata pacjenta), nie napawa optymistyczną atmosferą, a sam lord nie jest pozytywnie nastawiony do młodej kobiety.
Moje pierwsze skojarzenie po lekturze "Zamku…" to liczne odniesienia do "Wichrowych wzgórz", "Ivanhoe" i innych dzieł literackich. Ta książka jest mroczna i ponura, wręcz chwilami depresyjna. Klimatyczna, to też dobre określenie. Akcja zaczyna się jesienią i trwa zimą, dominują mroczne plenery, klaustrofobiczne korytarze zamku, a jednym z głównych wątków jest obecność ducha, który utrudnia życie mieszkańcom zamku. Sceneria jest trochę tajemnicza i niepokojąca. Cała powieść ma mroczny klimat, co powoduje, że tajemnica ducha trzyma w napięciu do końca.
Główny bohater jest strasznym dupkiem, przynajmniej początkowo nie daje się polubić. Jest arogancki, wyniosły, pogardliwy i zimny. Dopiero po czasie zaczyna wykazywać jakieś ludzkie odruchy. Bohaterka, jak na mój gust, trochę zbyt wyemancypowana i uparta ale w sumie fajna. Ich wzajemna relacja rozwija się powoli ale systematycznie. Nie ma wielkich fajerwerków i dramatycznych zwrotów akcji.
W zasadzie pierwsza połowa książki wlecze się sennie i monotonnie, skupiając głównie na opisach mroczności zamczyska i dokonaniach ducha. Dopiero po połowie zaczyna się robić naprawdę ciekawie. Wszystkie intrygi powoli nabierają rumieńców, a sama historia robi się po prostu ciekawsza. Stopniowo autorka zdradza mroczną przeszłość bohatera i czytelnik dowiaduje się o tym wraz z bohaterką. Zdecydowanie druga połowa bardziej mi się podobała.
Pomysł na romans w takim stylu może był trochę karkołomny (ze względu na klimat) ale naprawdę mimo iż nie jest to arcydzieło, to powieść bardzo się wyróżnia na tle innych. Już za samą oryginalność należy się plus. Ta książka to coś zupełnie innego, świeżego w zalewie romansów jak od sztancy. Myślę, że ta powieść utkwi mi w pamięci na dłużej za sprawą unikatowego klimatu i podejścia autorki do tematu parapsychologii.
Było baśniowo i mrocznie, intrygująco, to zdecydowanie ciekawe doświadczenie czytelnicze. Dla mnie 7/10, bo choć nie wszystko mi w tej książce przypadło do gustu, to jest jednak dość dobra.