Johanna Lindsey „Za głosem serca”
Lady Reina wiedzie spokojne życie, dopóki jej ojciec nie umiera podczas krucjaty. Wtedy niezamężna panna staje się łatwym łupem dla żądnych jej majątku wojowników. Podczas oblężenia kasztelu z pomocą dziewczynie przychodzi Ranulf – najemny rycerz, którego wynajęto wraz ze świtą aby porwał dziewczynę. Postanawia on jednak skorzystać z nadarzającej się okazji i sam poślubić piękną dziedziczkę.
Konstrukcja fabuły jest praktycznie taka sama, jak w innych książkach autorki, czyli powieść jest podzielona na 47 dość krótkich rozdziałów, co sprawia, że książkę czyta się bardzo sprawnie i szybko, bez uczucia znużenia.
Elementem, który podnosi wartość książki jest humor, lekki, przyjemny i nienachlany. Oprócz standardowych romansowych rozwiązań powieść aż roi się od humorystycznych sytuacji, choć nie dominują one fabuły. Wielu zabawnych zdarzeń dostarcza postać kotki – Lady Elli, z którą bohaterka w pewien sposób rywalizuje o względy bohatera.
Fabuła poprowadzona jest liniowo, wszystko z czegoś wynika i całość jest poukładana, spójna i logiczna. Zarówno opisy jak i dialogi są napisane na tyle sprawnie, że nie zauważyłam żadnych większych błędów w warstwie warsztatowej.
Sama historia nie jest być może zbyt oryginalna ale napisana z lekkością i humorem, więc nie nuży ani przez moment. Nie przepadam za motywem średniowiecza, ale w tym przypadku nie przeszkadzało mi osadzenie akcji w tej epoce. Styl Lindsey jest na tyle gładki, że mogłaby z powodzeniem pisać nawet o jaskiniowcach.
Bohaterowie są sympatyczni, nawet jeśli mają wady, to rozwijają się emocjonalnie wraz z fabułą. Reina ma charakterek ale nie jest też zbyt współczesna. Ranulf początkowo sprawia wrażenie troglodyty ale jednak o złotym sercu, zaś z czasem coraz bardziej uczy się miłości i zaufania. Ich działania poparte są solidną motywacją i autorka uwiarygodniła wszystko więc trudno się z nią nie zgodzić. Mnogość postaci pobocznych wprowadza z początku wrażenie chaosu, jednak są one na tyle charakterystyczne, że po krótkim czasie, da się je zapamiętać i (zazwyczaj), polubić.
Sceny erotyczne są dopracowane i szczegółowe, choć nie zbyt dosadne. Ważną zaletą powieści, która nie zdarza się zbyt często w romansach, jest fakt, że bohaterowie długo nie mogą się ze sobą zestroić seksualnie, a Ranulf nie jest typowym super kochankiem tylko musi się sporo nauczyć w kwestii sprawiania swej wybrance przyjemności.
Podsumowując – to bardzo sprawnie napisany romans historyczny, zawierający przygody i ciekawe zwroty akcji, pełny lekkiego humoru i bardzo przyjemny w odbiorze. Dla mnie 8/10.