Teraz jest 21 listopada 2024, o 10:48

Skarb miłości - Kathleen E. Woodiwiss (Kawka)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW HISTORYCZNYCH
Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Skarb miłości - Kathleen E. Woodiwiss (Kawka)

Post przez Kawka » 20 maja 2019, o 20:47

Kathleen E. Woodiwiss „Skarb miłości”.

Elise Radborne to rezolutna młoda dama. W przeszłości utraciła matkę, a teraz jej ukochany ojciec zaginął w tajemniczych okolicznościach. Wszystko wskazuje na to, że rodzina ojca maczała palce w tym zniknięciu. Elise ucieka więc i znajduje schronienie w domu przyszywanego wuja ze strony matki – Edwarda Stamforda. Podczas uroczystości zaślubin jej kuzynki, Arabelli, do posiadłości wdziera się były markiz Bradbury, Maxime Seymour, który poprzysiągł zemstę na Edwardzie, człowieku, który pozbawił go tytułu i majątku. Maxime ma zamiar porwać byłą narzeczoną i jednocześnie jedyną córkę Edwarda, jednak omyłkowo porwana zostaje Elise.

To trzecia z kolei powieść Woodiwiss, którą miałam okazję przeczytać. Dwie poprzednie wyróżniały się na plus wartką akcją i wielością intryg i przygód, z którymi stykali się bohaterowie. W przypadku „Skarbu miłości” trochę mi tego zabrakło. Powieść liczy aż 509 stron, na których autorka opisała wiele różnych wątków. Kilka pobocznych można by, bez problemu i strat dla książki, wyrzucić. Dzięki mnogości wątków i nieco rozwlekłym opisom, chwilami lektura mi się dłużyła. Akcja czasem zwalnia i koncentruje się na zupełnie nieistotnych drobiazgach, zamiast na wątku miłości głównych bohaterów, dlatego całość wydała mi się nierówna. Były bardzo dobre momenty, jak i nudne.

Bohaterowie są fajni. Zwłaszcza Elise dała się polubić od samego początku. Żywiołowa, pomysłowa, z werwą. Maxime na początku wydał się zbyt zarozumiały i niemiły ale z czasem i jego dało się polubić. Podobały mi się ich wzajemne animozje, dokuczanie sobie i słowne docinki, niestety w pewnym momencie to wygasło i akcja zaczęła zmierzać w kierunku standardowego romansu. W tym momencie pojawiły się gorące scenki, całkiem zgrabnie opisane i pasujące do fabuły.

Trochę mnie na początku zmęczyła ilość bohaterów pobocznych, relacji między nimi i rodzinnych koligacji, niemniej, gdy już przywykłam, nie było źle. Zdecydowanie na plus wyróżnia się gamoniowata ale sympatyczna para służących Maxime’a – Spence i Fitch. Wprowadzili oni do książki wiele humorystycznych elementów.

Poza tym, dialogi i opisy były w porządku. Sama historia jest typowo romansowa – trochę naiwna i przesadzona ale urokliwa. Trzeba też wziąć namiar na to, Woodiwiss była jedną z prekursorek gatunku, więc na pewne rzeczy popatrzyłam trochę przez palce.

Poza kilkoma dłużyznami i mniejszymi wpadkami, nie było źle. Niestety, nie było też świetnie, jak w przypadku innych powieści tej autorki, dlatego oceniam całość na 7/10. Napięcie po prostu w pewnym momencie znikło i zrobiło się standardowo. To całkiem dobra książka ale raczej nie zapadnie mi na dłużej w pamięć.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 5914
Dołączył(a): 18 listopada 2015, o 18:19
Ulubiona autorka/autor: Nie mam, czytam to co mi się spodoba;)

Post przez giovanna » 21 maja 2019, o 12:11

Chyba tego nie czytałam, muszę obejrzeć okładkę może mi coś zaświta :hihi:


Powrót do Recenzje romansów historycznych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości