Teraz jest 21 listopada 2024, o 10:54

Bracia Maxwell (cykl) - Elizabeth Lowell (Kawka)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW HISTORYCZNYCH
Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Bracia Maxwell (cykl) - Elizabeth Lowell (Kawka)

Post przez Kawka » 16 października 2018, o 12:10

Dylogia o braciach Maxwell

Tom 1:

Elizabeth Lowell „Jesienny kochanek”

Elyssa Sutton to właścicielka rancza, które chcą przejąć groźni bandyci – rodzina Culpepperów. Aby bronić siebie i resztkę ludzi, która przy niej została, Elyssa musi wynająć rządcę. Do pracy zgłasza się tajemniczy i nieco burkliwy Hunter, były żołnierz i weteran wojenny, którego przeszłość kładzie się wciąż cieniem na jego życiu. Choć oboje się szczerze nie znoszą, powoli rodzi się między nimi wzajemna fascynacja.

Jest to powieść w konwencji westernu więc coś, co zazwyczaj lubię. W tym jednak przypadku, choć było sporo opisów i typowych wątków westernowych (strzelaniny, spęd bydła itp.), to nie udało mi się do końca wczuć w klimat Dzikiego Zachodu. Nie wiem dlaczego. Wszystkie elementy aby zrobić dobry western były ale całość mnie nie porwała.

Nie przepadam za motywem kto się czubi, ten się lubi, jednak w tym przypadku napędzał on mocno akcję. Dopóki Elyssa i Hunter darli ze sobą koty było ciekawiej. Gdy zaczęli się bardziej lubić napięcie trochę zeszło.

Polubiłam Elyssę – silną, mądrą, a jednocześnie dziewczęco naiwną. Za to Hunter wkurzał mnie okropnie. Zarozumiały i tępy dupek. Ne lubię bohaterów skonstruowanych w ten sposób, czyli samców alfa, którym się wydaje, że pozjadali wszystkie rozumy. Hunter nie dopuszcza do siebie myśli, że Elyssa nie jest taka jak jego żona i że generalnie kobiety nie są takie jak jego żona. Prawie do końca trwa w swoim głupim uporze.

Sceny erotyczne są dobre. Dość szczegółowe i pikantne ale nie pornograficzne. Czytało mi się je bez zgrzytów i uważam, że jest to jeden z bardziej udanych elementów tej książki.

Tempo akcji jest zmienne, mimo to wydaje mi się, że pierwsza połowa jest lepsza i kiedy bohaterowie się jeszcze nie znoszą jest po prostu ciekawiej. Potem akcja się trochę rozmywa, choć nie jest nudno. W książce wiele się dzieje i finałowe sceny mogą zrobić wrażenie, choć wszystko jest w konwencji romansowo-westernowej. Sam pomysł na fabułę był niezły, choć nie wybitny, ale całość czytało się dobrze. Dla mnie 7/10 bo było dobrze ale książka mnie nie porwała, a męski bohater wkurzał.

Tom 2:

Elizabeth Lowell „Zimowy ogień”

Jest to druga część, po „Jesiennym kochanku”, dylogii o braciach Maxwell.

Sara Kennedy to młoda wdowa, która nie wspomina dobrze swego małżeństwa. Lata ze starszym od niej o wiele lat, despotycznym pijakiem, tyranem i sadystą, przekonały ją, że mężczyźni nie są wiele warci i nie należy im ufać, a małżeństwo to pasmo nieszczęść dla kobiety. Jedynym marzeniem Sary jest wysłanie kochanego młodszego brata do szkoły na wschodzie kraju. W tym celu pragnie odnaleźć legendarne srebro hiszpańskich mnichów. Pomaga jej w tym Case Maxwell – były żołnierz, którego jedyną motywacją do życia jest zemsta na rodzie Culpepperów, którzy przed laty zamordowali rodzinę jego brata.

Zazwyczaj lubię romanse historyczne osadzone w scenerii Dzikiego Zachodu ale w tym przypadku męczyłam się czytając. Niby były przygody, strzelaniny i typowo westernowe rozwiązania ale wydały mi się blade i nikłe. Nie poczułam tego specyficznego westernowego klimatu.

Tę książkę czytało mi się trudno. Nie ze względu na styl autorki, bo wydawał się zupełnie ok, ale po prostu akcja się wlokła. Fabuła była przewidywalna i poprowadzona liniowo, przez co nic kompletnie mnie nie zaskoczyło. Przez praktycznie całą książkę nie udało mi się „wbić” w opowieść i czytałam na raty, po jednym rozdziale, a to nie jest dobry objaw.

Autorka nie zachęciła mnie do przeżywania losu bohaterów. Byli mi zupełnie obojętni. Ani nie wkurzali, jak np. Hunter z pierwszej części, ani nie byli porywający. Byli przeźroczyści do bólu. Trochę jak kukły, a nie pełnoprawni bohaterowie.

Nie wiem co konkretnie zawiodło, ale ta książka wydała mi się po prostu nudna. W pierwszej części były ogniste emocje i dobry wątek walki płci głównej pary, co napędzało fabułę. W części drugiej wszystkiego tego zabrakło. Wprawdzie były dość szczegółowe, bardzo gorące i nieschematyczne sceny erotyczne ale to trochę za mało, żeby uratować całość. Poza tym nie spodobało mi się, że bohater
Spoiler:


Szczerze mówiąc ta powieść posłużyła mi jako usypiacz. Porównałabym ją do bułki z zakalcem. Niby wszystkie składniki były dobre, przepis też, a produkt końcowy jest nieudany, w zasadzie nie wiadomo dlaczego.

Podsumowując – mimo iż nie miałam wielkich oczekiwań co do tej książki, to jednak mnie rozczarowała. Nie jest to kompletny niewypał, bo czytałam znacznie gorsze powieści ale nie mogę dać więcej niż 5/10. Za ogólną nijakość i nudę.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Powrót do Recenzje romansów historycznych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości