Teraz jest 18 kwietnia 2024, o 02:04

Czym jest romans?

...o wszystkim: co nas irytuje, a co zachęca do lektury, co czytamy teraz, a co mamy w planach

2024: WŁAŚNIE CZYTAM...

Ulubieńcy roku!Ulubieńcy miesiąca!

Bonus: Nasze Liczniki Lektur w Kanonie Romansoholicznym!


Ostrzegamy! Kiepskie książki!Koszmar. Ale można przeczytaćWarto przeczytać?
Regulamin działu
Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach.
Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+
Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI
Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
Avatar użytkownika
 
Posty: 6740
Dołączył(a): 13 lutego 2014, o 09:54
Ulubiona autorka/autor: Krentz

Post przez szuwarek » 12 czerwca 2018, o 18:53

Straszne Janko co opisujesz..

co do romantycznej natury i czytania romansów to .. hmm ale nikt jeszcze we mnie nie dostrzegł nawet ziarna romantyzmu. Słowo :hihi: Raz chciałam, pozapalałam świece, a po 5 minutach zgasiłam bo mi śmierdziało i zapytałam kto to posprząta :facepalm: i tyle.
ale skarżysz się czy chwalisz - bo nie wiem jak reagować

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 12 czerwca 2018, o 19:00

Jest nowa książka Sophie Kinselli na temat romantyzmu, który się gubi w codzienności. Niestety jej jeszcze nie czytałam, bo po niemiecku na razie nie wyszła, ale z opisu wynika, że małżeństwo z kilkuletnim lub kilkunastoletnim stażem postanawia zawalczyć o urozmaicenie codzienności i niedopuszczenie do głosu rutyny. Bardzo jestem ciekawa, jakie mieli pomysły i całkiem poważnie planuję wprowadzić przynajmniej część z nich w nasze prawdziwe życie.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 59463
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 13 czerwca 2018, o 17:46

Fringilla napisał(a):A jak zaczynają, to gatunek "się psuje" i "go niszczą"
I lepiej, żeby za bardzo się nie panoszyły.
PS Chociaż od zawsze były współtwórczyniami tegoż i to pełnymi a nie "marne 5% od wczoraj pisze fantastykę" (Mary Shelley - matka s-f).

mężczyźni to się zwyczajnie kobiet boją.
Jak kobiety wchodzą na, w ich mniemaniu, męskie podwórko to jest szaszor, podnoszenie lamentu i pokazywanie, że baby to się do tego nie nadają.
Ale skądś się wzięło przybieranie męskich nazwisk ;) J. K. Rowling też przecież nie podała imienia, żeby móc uchodzić na pierwszy rzut, za faceta ;)
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 13 czerwca 2018, o 17:55

Ona nawet zrobiła następny krok i później stała się Robertem Galbraithem.

Są też panowie, którzy przybierają damskie pseudonimy, więc z tym chyba nie ma żadnej reguły.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 59463
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 13 czerwca 2018, o 18:24

a czy ci panowie to te pseudonimy przyjmują przypadkiem nie po to żeby romanse pisać? ;)
przecież romans to taki podły i niegodny męskiego nazwiska gatunek...
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 13 czerwca 2018, o 18:39

Niektórzy może tak, ale lepiej tak nie uogólniać, bo to bardzo naciągane.

Tak na marginesie, Rowling nie chciała udawać mężczyzny, to wydawnictwo ją do tego namówiło lub wręcz zmusiło. Wcześniej kilkanaście wydawnictw całkowicie odrzuciło jej książki, była już więc bardzo zdesperowana i gotowa pójść na różne ustępstwa.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 59463
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 13 czerwca 2018, o 18:41

pewnie trochę tak, ale jakoś nie kojarzę póki co innego powodu ;) no poza Drag Queen :hyhy:

Wiem ;) no ale w rezultacie zrobiła tak, że mogła uchodzić za faceta ;)
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 13 czerwca 2018, o 18:52

Np. dla zachowania anonimowości lub w celu oddzielenia dwóch nurtów swojej twórczości.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28340
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 13 czerwca 2018, o 22:37

Nie-romantyczność wynoszona z ogarnięcia dużej liczby romansów może się też trochę nakładać ze stykaniem się z mężczyznami, którzy są po "kursach podrywu" (rany :rotfl:

Dla mnie to też często pachnie "spece próbowali ogarnąć romantyczność w wydaniu harlekinów oraz <rozmów z koleżankami przy automacie do kawy w biurze>, poczucli się specami, to teraz mamy efekty: nic nie zrozumieli i jeszcze się koleżankom dali podpuścić".

Nie wiem jak Wy, ale ja aż za często byłam świadkiem spanikowanych i przez to wnerwionych facetów marudzących "za rękę nie można potrzymać, kwiatów dać, żartem o biodrach rzucić - to co ja mam k... zrobić? Takie wymagające są".
Bo flirt/romans to gra o ograniczonej liczbie scenariuszy i jak coś idzie nie tak, to trzeba konsolą rzucić i nawyzywać :hyhy:

Romanse z jednej strony i uczą romantycznych zachowań, no ba! Ja dzięki nim na pewno zrozumiałam wiele zachowań ^_^
A i tak będą malkontenci, że "kobiety się rozpuszczą jak dziadowski bicz".
Wpływają zarazem na ewolucję tychże zachowań, bo nie ma jak w społeczności przegadać, co się nam aktualnie podoba, a co nie.
A od zawsze też w efekcie będzie narzekanie: "Kiedyś w dłoń mona było buchnąć, komplemencik rzucić, a teraz... Panie! Babochłopy!" (opinie notowane przynajmniej od antyku).

Ogólnie pozwalanie kobietom na czytanie zawsze niebezpieczne :lol:

Janka napisał(a):http://papierowymotyl.pl/papierowy-motyl-zbudowany-autentycznosci/
Bardzo mi się podoba odpowiedź pani wydawcy na przedostatnie pytanie. Brzmi niesamowicie optymistycznie.

Tam pada jeszcze jedna kwestia - powoli widoczna też u nas:
Zauważyłam ostatnio też pewną zmianę w zachowaniu młodzieży. Portale społecznościowe ze swoją powtarzalnością i zupełną nieprzewidywalnością są coraz bardziej nudne. Dzieciaki rozglądają się za książkami, pełnymi akcji i nieplastikowych bohaterów.

Stąd fanfikowe wspólnoty coraz prężniejsze (no i jeszcze raz: to stamtąd wyowdzą się bestsellery romansowe juz od lat) oraz rosnąca popularności interaktywnych opowieści ;)

PS Co do chwalenia własnej twórczości: kwestia kulturowa oraz środowiskowa - wszystko się zmienia, czasem na lepsze ;)
Efekt wydaje mi się strasznie żałosny, ale jest bardzo dużo takich osób, które są tą jej akcją zafascynowane i dopingują ją do dalszego takiego postępowania.

Mamy też wyższy poziom pasywno-agresywnej reakcji: "Kłania się czytanie ze zrozumieniem" :lol:
***
Janka napisał(a):Niektórzy może tak, ale lepiej tak nie uogólniać, bo to bardzo naciągane.

Jakiś czas temu raczej nagminne w branży czysto romansowej... :niepewny:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 14 czerwca 2018, o 02:04

A które piszące panie są tak naprawdę panami? Może by nam się udało zrobić taką listę.
Mnie się na szybko kojarzy tylko harlequinowa Emma Darcy, która naprawdę była małżeństwem (mąż już nie żyje, a żona od ponad dwudziestu lat pisze dalej pod ich wspólnym pseudonimem).
I jeszcze Dominika Stec (czyli Zbigniew Wojnarowski), ale on nie pisze romansów, tylko chick lity i raczej mu chodziło o żartobliwą stronę udawania kobiety niż o bezkarne tworzenie literatury kobiecej.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 59463
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 14 czerwca 2018, o 13:28

mnie się jeszcze kołacze, że Katarzyna Leżeńska.
Ilona Andrews to małżeństwo pisarzy - Ilona i Gordon Andrews.
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 14 czerwca 2018, o 13:32

Katarzyna Leżeńska ma zdjęcie w sieci, na którym wyraźnie jest kobietą. Wikipedia i Biblionetka też tak myślą.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 59463
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 14 czerwca 2018, o 13:34

ale plotki takie chodziły na pewno. Źle mi się utrwaliło ;) albo z kimś ją mylę i nie jest to Dominika Stec. Może sobie przypomnę.
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 33018
Dołączył(a): 18 maja 2011, o 15:02
Ulubiona autorka/autor: Janet Evanovich

Post przez Janka » 14 czerwca 2018, o 13:43

Też słyszałam jeszcze o jakichś innych panach tworzących romanse pod kobiecym pseudonimem, ale żadnego w tej chwili nie kojarzę.
Wszystkie przykłady, które mi przychodzą do głowy, należą nie do dziedziny romansów, tylko do innych, z branżą satyryczno-kabaretową na czele.

Frin mnie wczoraj przestraszyła tym, że to jest masowe zjawisko, że aż zaczęłam się zastanawiać, czy Jennifer Crusie, Meg Cabot, Rachel Gibson, Carly Phillips i Linda Howard to przypadkiem nie mężczyźni. Co do SEP, Sophie Kinselli i Janet Evanovich mam stuprocentową pewność, bo widziałam przeróżne wywiady z nimi i jestem pewna, że podstawiona aktorka nie umiałaby tak wypowiadać się o książkach, których sama nie napisala.
Obrazek

Avatar użytkownika
 
Posty: 28340
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 16 czerwca 2018, o 16:43

Janka napisał(a):A które piszące panie są tak naprawdę panami? Może by nam się udało zrobić taką listę.

Dawno temu krążył na forum spis fanowski... :niepewny:

Emma Darcy: podobno im więcej czasu upływa, tym coraz więcej osób zaangażowanych (od samej pary po wydawców) przyznaje, że jednak mąż był od zawiadywania projektem pisarskim ;)
http://airshipdaily.com/blog/the-secret ... -novelists

Sytuacja jest bardziej subtelna niż proste "to facet pisze a nie kobieta".

I tu w opowieściach w ogóle o literaturze wychodzi prawda często po latach: uznani męscy autorzy okazują się mocno wspierani przez partnerki/siostry/asystentki/przyjaciółki (tysiącletnia tradycja).
W ogóle redaktorska rola w tworzeniu bywa... różna bardzo.
Chociaż coraz mniejsza zarazem, "bo już wydawnictwa nie stać" czyt. ograniczamy koszty, bo książki i tak się będą sprzedawać - i to uderza w jakość (uważam, że to dotknęło Musierowicz).

Dziś bardziej opłaca się zainwestować w obecność autorki "w sieci" i ogólnie medialnie.
A tu faktycznie niewiele się ukryje aż tak dobrze.
Nie wspominając - przykro mi - że wymuszone działania autopromocyjne ograniczają czas potrzebny na doskonalenie warsztatu i samo pisanie.
Chyba, że ma się wynajętą ekipę w #soszialmedia.

Ponadto w tej bardziej skomercjonalizowanej części mamy do czynienia z rozwiniętym systemem ghostwritingu (Nora Roberts? ;)
A jeśli branża przynosi dochód, to najlepiej płatni w niej zwykle będą faceci :hyhy:
(Tak, niby kobiety są lepsze "w słówka" i lepiej wykształcone oraz dominują w różnych okołoliterackich zawodach, ale redaktorzy kreujący przestrzeń i zatrudniani pełnoetatowo, szczególnie w renomowanych miejscach, to wciąż w większości mężczyźni).

PS Prawdopodobnie o wielu autorach dopiero dowiemy się za jakiś czas (najpierw autowani są ci, których już się nie wydaje).


***
Tu odrobina perspektywy UK.
https://www.theguardian.com/books/2015/ ... more-books
Oraz jak zwykle AU w ofensywie :lol:
http://www.abc.net.au/news/2017-11-23/r ... er/9180572

***
W sumie można olewać, co kto sądzi i jakie opinie krążą, tylko jest jeden mały kruczek:
pogarda dla gatunku - obojętnie z jakich powodów - oraz przekonanie, że odbiorczyniom można wepchnąć byle co, to gorszej jakości wydawanie.
Czyli dostajemy produkt często niższej jakości za normalną cenę (i to nie jest wina autorek) :]
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 45389
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: Czytam, więc jestem.
Ulubiona autorka/autor: N.R./JD.Robb/Krentz/Quick/Castle/L.Kleypas/Ch.Dodd

Post przez Lilia ❀ » 16 czerwca 2018, o 20:08

Ponadto w tej bardziej skomercjonalizowanej części mamy do czynienia z rozwiniętym systemem ghostwritingu (Nora Roberts? ;)

masz coś na poparcie?
“Man. God. Roarke. An interesting and flattering lineup.”
“Safe men are for marrying. Dangerous men are for pleasure.”

Avatar użytkownika
 
Posty: 28340
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 17 czerwca 2018, o 01:29

Jeszcze chwilę poczekamy na oficjalne info, ale już teraz są przecieki, że Roberts jest aktualnie plotsetterką, a wypełnia resztę "redakcja", i nie wypełnia za dużo - dlatego fabuły wydaja się na jedno kopyto, a forma niezróżnicowana totalnie dla nie-fanów. I jest to zabieg celowy, a nie wypadek przy pracy.
To już jest ghostwriting.
stawiam za tym z 20 baksów ;)

Roberts wypracowała po prostu formułę doskonałą, docenianą czytelniczo .Nie tyle lubimy to co znamy, co raczej: lubimy wiedzieć, gdzie/u kogo znajdziemy konkretny format (a za dużo kombinowania się nie sprawdza, vide Diana Palmer i jej próby eksperymentowania :hyhy:

Dla mnie bardziej interesujące jest, jaki procent czytelników Nory przeczytało jaki procent jej twórczości, przy takiej popularności i nakładach.

Żebyśmy się źle nie zrozumiały: to nie zarzut z mojej strony wobec Roberts, bo patrz wyżej: formuła doskonała.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 6396
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 17 czerwca 2018, o 11:41

Frin, formuła formułą ale nawet najbardziej zagorzali fani mają dość tej nudy.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28340
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 17 czerwca 2018, o 13:12

Liberty napisał(a):Frin, formuła formułą ale nawet najbardziej zagorzali fani mają dość tej nudy.

i tu właśnie wchodzi
Dla mnie bardziej interesujące jest, jaki procent czytelników Nory przeczytało jaki procent jej twórczości, przy takiej popularności i nakładach.

Zdecydowana większość czytelników literatury popularnej to czytelnicy doraźni - nie czytają wiele porównując do zagorzałych i profesjonalistów. Stąd zjawisko bestsellera: powiedzmy, że w roku mamy czas na maks 12 książek (beletrystyki) - wybieramy polecane (a duża część trafia tez do nas jako prezenty/podrzucone). Powiedzmy, że nawet wśród zagorzałych miłośniczek romansów to tak naprawdę tylko ok. 50% - 6 romansów w roku. Ile z tego Roberts? W jakich odstępach czasowych?
Jeśli fabuła jest super (czyli "się podoba i to to, czego teraz potrzebuję") to nie ma szans na uczucie znużenia ;)

Czyli: fandom versus fani vs czytelnicy :)

PS dla mnie równie interesujące jest, jaki procent "romansowego fandomu" czyli czytelniczek-znawczyń, konsumujących bardzo powyżej przeciętnej oraz do tego aktywnie dyskutujących ceni faktycznie Zmierzch i Greya.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 6396
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14

Post przez Liberty » 17 czerwca 2018, o 13:34

Fringilla napisał(a):
PS dla mnie równie interesujące jest, jaki procent "romansowego fandomu" czyli czytelniczek-znawczyń, konsumujących bardzo powyżej przeciętnej oraz do tego aktywnie dyskutujących ceni faktycznie Zmierzch i Greya.


Ten procent jest chyba niewielki. Pamiętam, że na zagranicznych forach i stronach romansowych szaleństwo na Greya zostało zauważone dość późno i ze zdziwieniem "ale o co chodzi? przecież to nic nowego/niezwykłego". I chyba był czytany bo trzeba było sobie wyrobić zdanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28340
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 17 czerwca 2018, o 14:37

Takoż i moje wrażenie, jak pamiętam i w oparciu o środowiskowe opowieści.

Bym chciała kiedys przeczytać protokół rozbieżności między czytelniczkami romansów a romansoholicznym fandomem ;)
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 19
Dołączył(a): 28 lutego 2020, o 22:40
Lokalizacja: Lublin
Ulubiona autorka/autor: Wiele ich jest ;)

Post przez Melisa Bel » 25 kwietnia 2020, o 02:47

A ja mam takie pytanie. Czy sformułowanie "literatura kobieca" jako powiedzmy taki zamiennik słowa "romans" uważacie, że jest dopuszczalny?
Czy istnieje coś takiego jak literatura kobieca?
Czy książki, które są tak nazywane są bardziej infantylne, "głupsze" "gorsze" "słabsze" jako literatura? :ermm:
Strona autorska - www.melisa-bel.pl

Avatar użytkownika
 
Posty: 31291
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 25 kwietnia 2020, o 14:08

Wydaje mi się, że literatura kobieca to jednak szersze określenie, bo obejmuje zarówno romanse jak i obyczajówki, a może nawet coś więcej.
Wszystko zależy od tego, kto tak twierdzi i w jakim kontekście, bo jak ogólnie, to zwykle jest niedoinformowany albo ignorant.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28340
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 23 stycznia 2021, o 01:27

Mam pytanie:

czy używacie pojęcia "czytadło" i co ono dla Was znaczy? :niepewny:
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 3028
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Warszawa
Ulubiona autorka/autor: J.Ward, L.Howard, K.Ashley, Krentz/Quick, S.Brown

Post przez aleqsia » 23 stycznia 2021, o 08:51

Niezły zbieg okoliczności, że o to pytasz bo w przeciągu ostatnich dni, kilka razy w opiniach o książkach trafialam na zwroty "ot tanie czytadło", "tanie romansidło", "czytadło do szybkiego zapomnienia". Autorkami były kobiety. I się zezłościł am na użyte zwroty, ale jeszcze nie rozkiminialam dlaczego :evillaugh: zostawiłam to na później ^_^
już nie pamiętam tytułów książek, ale były to pozycje raczej obyczajowe, romansowe, coś mi się kojarzy że Wspollokatorami Beth O'Leary. Zwroty użyte przez óżne osoby i odnosiły się do różnych książek.

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Czytamy i rozmawiamy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość