Teraz jest 21 listopada 2024, o 10:44

Przysięgi - Cathy Maxwell (Kawka)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW HISTORYCZNYCH
Avatar użytkownika
 
Posty: 21062
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Przysięgi - Cathy Maxwell (Kawka)

Post przez Kawka » 29 marca 2018, o 12:44

Moja opinia na temat książki Cathy Maxwell "Przysięgi".

Dominujące wrażenie po lekturze to ogólne rozczarowanie. O ile "Eden" była książką dobrą, a "Wdówka" mi się bardzo podobała za lekkość i styl, to "Przysięgi", bazujące na tym samym motywie, zupełnie mi nie podeszły. Tylko 255 stron, a czytało się to źle. Nużące to było i jakieś bez ikry. Nie wiem co zawiodło. Może to przez moje ogólne zniechęcenie do czytania (trudno mi się ostatnio czyta cokolwiek). Spróbuję to rozbić na części składowe.

Humor mi nie podszedł. To co we wcześniej wspomnianych książkach było lekkie, zabawne i przyjemne, tu mnie irytowało, wydawało się nie na miejscu i przegięte, wciśnięte na siłę.

Druga sprawa - bohaterka, której nie polubiłam. Wydała mi się lekko nienormalna i mnie do siebie w ogóle nie przekonała. Bohater zresztą też - na początku był apodyktycznym, aroganckim dupkiem, potem w sumie też, a końcowa przemiana w kochającego męża wyszła niewiarygodnie. Pozostali bohaterowie też nie poprawili sytuacji.

Chemia między bohaterami niby była, ale jakoś mnie nie przekonała. Sceny erotyczne prawidłowo gorące i interesujące ale mimo to nie uratowały tego wątku. W tym przypadku autorka pokazała, że potrafi dobrze pisać ale nic ponad to.

Akcja się wlekła - w tej książce praktycznie nic się nie dzieje. Bywają książki, które mimo braku akcji bronią się innymi elementami. Tutaj nie da się tego powiedzieć. Po prostu nic nie ciągnęło fabuły do przodu.

Ogólnie nie jest to zła książka. Warsztatowo jest ok, niby wszystko jest na miejscu - przynajmniej w założeniu autorki. Niemniej, ja się podczas czytania nudziłam. Czasem czytając mam tak, że jedna część książki mi się bardziej podoba niż inna i czytam zrywami, a tu po prostu tego nie było. Czytało mi się jednakowo kiepsko. Sama historia też nie była jakoś porywająca. Z trudem doczytałam, bo praktycznie wcale się nie bawiłam podczas lektury i w zasadzie losy bohaterów były mi zupełnie obojętne. Skończyłam chyba tylko dlatego, że zazwyczaj kończę raz zaczętą książkę. Mimo to, nie uważam tej książki za kompletną katastrofę. Dla mnie była zupełnie nijaka. Może problem tkwi w moim zniechęceniu, a może postawiłam za wysoko poprzeczkę autorce po udanych doświadczeniach z jej poprzednimi książkami. Moim zdaniem jednak romans powinien wywoływać jakieś emocje - złe dobre, ale emocje, a tu kompletnie tego zabrakło. Dla mnie 6/10.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Powrót do Recenzje romansów historycznych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 6 gości