Serię o Amory Ames połknęłam zaledwie kilka dni i okazała się bardzo miłym towarzyszem w trakcie urlopu. Na dziś dzień Weaver wydała trzy tomy i krótkie, wakacyjne opowiadanko, więc nie przeraża ilością, jak niektóre serie z gatunku mystery.
Ashley Weaver pisze klasyczne kryminały w stylu Agathy Christie. Akcja jej książek rozgrywa się na początku lat 30-tych XX wieku w Anglii i, w przypadku opowiadanka, na Capri, głównie w wyższych sferach bogatych, uprzywilejowanych i znudzonych. I tak jak u Christie mamy do czynienia z wąskim kręgiem podejrzanych, którzy utknęli w jakiejś określonej przestrzeni i tak np. tomie pierwszym to hotel, w trzecim stara wiejska arystokratyczna posiadłość albo oddają się typowym dla tej grupy społecznej rozrywkom tj. bal maskowy z tomu drugiego. Do tej sfery należy Amory Ames, bogata, uprzywilejowana, znudzona i …. nieszczęśliwa w małżeństwie z, jak się wydaje, równie bogatym, uprzywilejowanym a na dodatek nieprzeciętnie przystojnym i czarującym playboyem – Milo. Wątek małżeński jest obok kryminalnych głównym motywem, który powoli rozwija i pozwala sądzić, że w zachowaniu Milo jest coś więcej niż się na początku wydaje. Mimo że Milo i Amory są w związku już od 5 lat, to jest w nim tak wiele niedopowiedzeń, kłamstw i niepewności, że czytelnik się nie nudzi i czyta się o nich jak o parze, która dopiero co się poznaje. Jak dla mnie to duży plus.
Same zagadki kryminalne nie są jakoś wstrząsająco zawikłane, to w końcu coś w stylu Christie a nie sama Christie , ale kilka zaskoczeń jest. Autorka ładnie oddaje klimat lat 30-tych, a że to wyższe sfery to klimat jak z Gatsby'ego też jest. Elegancko, wyrafinowanie, momentami romantycznie. Okładki też są odpowiednio dobrane. Ot przyjemna lektura na wieczór, gdy nie trzeba nam niczego bardziej wymagającego.