Teraz jest 21 listopada 2024, o 11:52

Rock Chick Rescue - Kristen Ashley (rewela)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW WSPÓŁCZESNYCH
Avatar użytkownika
 
Posty: 2086
Dołączył(a): 28 listopada 2014, o 19:46
Ulubiona autorka/autor: Garwood, SEP, McNaught i wiele innych...

Rock Chick Rescue - Kristen Ashley (rewela)

Post przez rewela » 5 października 2016, o 11:58

Choć opinia o książce pojawia się dopiero teraz, przeczytałam ją jakiś czas temu, ale ciągle nie po drodze było mi do tego działu :)

Rock Chick - Rescue Kristen Ashley ,cóż nie wiem od czego mam zacząć :) zabierałam się za kontynuację Rock Chick od marca, i ciągle było mi nie po drodze, bo jednak oryginały mnie przerażają a tym bardziej taaaak długie oryginały ;) Tydzień czytania i tyleż zajęło i tym razem...ale tym razem miałam motor napędowy, umówiłam się ze ślubnym na wspólne czytanie i proszę udało się! Na plus jest na pewno bardzo przystępny język KA, przynajmniej w tej serii!

Podobnie jak z historią Indy i Lee tu także nie ma nudy, co chwilę coś się dzieje, tylko ja chyba nie do końca to wszystko kupuję, bo rzeczywiście nie mogłam się od książki oderwać, ale… no właśnie… Główna bohaterka Henrietta Louise McAlister, zwana przez wszystkich Jet (tak, tak..od piosenki McCartney’a się to wzięło ) była nie tylko „pain in the ass” Eddiego Chaveza, swojego szefa, swoich znajomych, o nie! Moim również!!!! Rety! Nie mogłam z tą kobietą! Jej i can’t.., i have to go.. , i have to do something itp. są kultowe niczym „you know nothing Jon Snow” :D facet ewidentnie miał ochotę na bliższą znajomość, robił wszystko, żeby zwrócić na siebie uwagę, a nasza panna co? Robi z siebie wariatkę… i to nie raz! Nie dwa… A tłumaczy się tym, że gorący mężczyźni ją onieśmielają! A TAKIM JEST WŁAŚNIE EDDIE CHAVEZ :D, (choć zdaniem naszej bohaterki wszyscy panowie, którzy pojawili się by jej pomóc, byli hot ;) )
Spoiler:


Cała intryga, jak w poprzedniej części, zaczyna się dość niewinnie. Pojawia się tatuś Jet, potrzebujący noclegu i gotówki. Córka ma miękkie serduszko, (o tak Jet jest bardzo miękka, od 14 r, ż, czyli od czasu jak ojciec zostawił ją, jej siostrę i matkę, przyjmuje na siebie obowiązek trzymania rodziny razem, zapomina o swoim życiu poświęcając się dla innych) zatroszczyła się o ojca, oddała mu swoje ostatnie ciężko (Jet ma dwie prace, jedna w kawiarnio - księgarni Indy, druga w barze ze striptizem) zarobione pieniądze i… się zaczyna! Dzień później jakiś facet zaatakował ją nożem, bo chciał wiedzieć, gdzie jest stary McAlister, który winny był sporej kasy.. I na scenę wchodzi teraz Eddie, och Eddie! Oczywiście Jet sobie pomocy nie życzy, bo ona chce sama rozwiązywać swoje problemy, a tych problemów jest coraz więcej, bo oprócz mężczyzny z nożem, pojawia się kolejny koleś tym razem z bronią, który chce odzyskać coś od ojca Jet wykorzystując Jet, no i kolejny, który tym razem siłą ściągnął ją do siebie… no się dzieje… I znów jak w poprzedniej części jest tu wszystko: porwanie, bijatyka, strzelanie… naprawdę nie można się nudzić!

Eddie jest słodki! a kiedy stanął w obronie Jet, to już była miłość z mojej strony. Kiedy jeden z klientów w barze u Smithie’ego stał się za bardzo natarczywy ;) to już człowiek wie, że facet chcę słodkiej blondyneczki ;) a potem jeszcze ściąga ją na noc do siebie, hihih i tak każdą następną noc spędzają razem, bo zawsze ktoś coś od niej chce, a Eddie boi się o jej bezpieczeństwo… romans się zaczyna, tylko Jet wciąż problemy robi! Taki typ…

Jet próbuje rozwiązać swoje sprawy na swój własny sposób, pomaga jej Indy ( a to znaczy, że się naprawdę dzieje, hi hi) Eddie też bierze sprawy w swoje ręce. I nie zawsze nasi bohaterowie ze sobą zgadzają w sprawie jak ogarnąć całą sytuację, która komplikuję się coraz bardziej..:)

Z tych dwojga bohaterów to Eddie był ten interesujący, no facet mnie miał! Zakochałam się! Jet – o nie! Głupia i tyle!
Eddie ma do Jet niesamowicie wiele cierpliwości, ja miałam jej dość, naprawdę! Nie wiem jak mogło mu na niej zależeć, sorry, naprawdę nie wiem…
Spoiler:


Dla mnie w tej kobiecie brak było zdecydowania i pewności siebie i rozumiem, że taka miała być, jeden wielki kompleks! Tylko ja tego nie kupiłam… bo nie dotarły do mnie przyczyny tego dlaczego niby taka jest.. a to jak traktowała faceta, któremu naprawdę zależało? O Losie! No głupia baba z niej i tyle!

Warto było przeczytać tę książkę, bo naprawdę dobrze się bawiłam, pomijam swoją niechęć do Jet, sytuacje, śmieszne dialogi wszystko mi rekompensowały ;)
No i wracamy do bohaterów z poprzedniej części, Indy, Lee, Ally, Duke, Jane i oczywiście Tex i inni..
Spoiler:


I wiem, że przeczytam następną część, ale kiedy? Się nie wie :P

Powrót do Recenzje romansów współczesnych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości