Emilia znalazła bezpieczne schronienie za murami klasztoru. Niespodziewanie w jej poukładanym świecie pojawia się Tatar Selim, którego wizyta burzy spokój dziewczyny. Mężczyzna przynosi wiadomość, że jej zaginiony ojciec, uczestnik powstania listopadowego wcielony do carskiego wojska, żyje, lecz znajduje się w tureckiej niewoli. Muszą natychmiast wyruszyć, by go wykupić…
W podróży nastąpi jednak dramatyczny zwrot… Czy tajemniczy wojownik Zakir, arogancki, lecz pociągający wielbiciel poezji, to ktoś, komu młoda kobieta może zaufać? Czy w dalekim kraju, w świece obcej kultury i obyczajów, Emilia zdoła odnaleźć szczęście i miłość?
Powieść przybliża polskim czytelnikom fascynujący świat Bliskiego Wschodu – w tym codzienność haremów i przepych stambulskich posiadłości. W prowadzonym równolegle wątku autorka przedstawia sylwetkę Rumiego, perskiego poety z XIII wieku. Czy losy mistyka i zagubionej dziewczyny mogą mieć coś wspólnego? Na książki
Doroty Ponińskiej trafiłam przypadkiem w trakcie przyglądania innych pozycji. Moją uwagę przykuła okładka, jak później się okazało, trzeciej części, lecz postanowiłam przeczytać po kolei, oczywiście jeśli okaże się, że warto. Zresztą dwie poprzednie okładki również są ładne i interesujące, ale wcześniej jakoś nie mignęły mi przed oczami – no cóż, widocznie wydawnictwo nie zadbało o reklamę. Wobec tego naturalnie na pierwszy ogień poszła
„Podróż po miłość: Emilia”. I jako że nie znam tej autorki, nie wiedziałam, czego należy się spodziewać (opinie czytam co najwyżej po lekturze danej pozycji). Niemniej jednak zapoznałam się już z „Emilią” i mam pewne wyobrażenie co do twórczości oraz możliwości Ponińskiej.
Pierwszym zaskoczeniem dla mnie okazało się to, że nie jest opowieść współczesna, tylko historyczna – czasy po powstaniu listopadowym. Po drugie, sama historia okazała się inna, niż tego można oczekiwać i przede wszystkim zostało to przyjemnie napisane, z konkretnym pomysłem, a także jest odrobinę inaczej. Wprawdzie czyta się lekko i szybko, jednak ta opowieść ma coś w sobie, a nawet niespodziewanie coś niecoś po sobie pozostawia.
Na początku mamy do czynienia z trzema wątkami i gdzie dwa z nich wkrótce się łączą ze sobą, chociaż inaczej niż można było tego się spodziewać w pierwszej chwili. Trzeci z kolei przez większość książki wydaje się oderwany, niemający nic wspólnego z główną bohaterką, gdyż dzieje się kilkaset lat wcześniej. Teoretycznie można byłoby się obejść bez wątku Rumiego, perskiego poety z trzynastego wieku, lecz Ponińska sprawia, że znakomicie się wpisuje się w całą powieść, nadając historii pewnej głębi, a także egzotyki.
Główną bohaterką jest Emilia Konarska, która po śmierci matki trafiła do klasztoru, przez co nie miała szansy poznać świata zewnętrznego. I gdyby pewnego dnia nie pojawił się tam Tatar Selim, zapewne zostałaby zakonnicą. Aczkolwiek jego informacje przyczyniają się do tego, że Emilia dowiaduje się, iż jej zaginiony ojciec, znajduje się w tureckiej niewoli, a także istnieje szansa, aby go uwolnić, czyli wykupić. Dziewczyna nie waha się (i dzięki temu poniekąd ratuje życie przyjaciółce), lecz wkrótce w wyniku pewnych okoliczności musi sama wyruszyć w długą podróż w nieznane. Po drodze natyka się na wielu ludzi, niektórzy z nich okazują się wyjątkowo życzliwi oraz pomocni, inni zaś niekoniecznie. Spotyka również postacie historyczne (np. Ludwika Śniadecka, muza Juliusza Słowackiego). W międzyczasie odkrywa, że istnieje świat poza murami klasztoru, który znacząco się różni od tego, czego ją uczono. Podróż Emilii zahacza także o harem czy też o codzienne życie haremów, co jest interesujące.
Drugi dość istotny wątek opowiada o losach angielskiego lorda Williama Gainfula. Nie jest to postać, która by wzbudzała sympatię i to z wielu powodów, choć mnie najbardziej drażniły jego
wielce zaściankowe poglądy, gdy tak w durny sposób się wywyższał, kompletnie nie dostrzegając niczego poza końcem swojego nosa. Co gorsza, był niezdolny, aby czegokolwiek się nauczyć, mimo że tak wiele podróżował.
Jeśli chodzi o sam wątek romansowy, jest całkiem istotny, tyle że nie należy do specjalnie emocjonujących, ani nie wnosi niczego nowego. Okazuje się po prostu w porządku. Natomiast Zakir bynajmniej nie jest arogancki, jak to sugeruje opis na okładce, powiedziałabym, że wręcz odwrotnie. I na pewno nie zaszkodziłoby, gdyby było go więcej. Wydaje mi się, że mogło być trochę więcej o ich wzajemnym poznawaniu się, bardziej wyraziście. Tak czy owak, gdyby kogoś interesowało, jest HEA.
Dodatkowo przy tym
Dorota Ponińska przybliża w ciekawy sposób świat Bliskiego Wschodu, co niewątpliwie jest zaletą powieści, wspominając zarówno o kulturze oraz obyczajach tego fascynującego regionu, jak i o kulisach wielkiej polityki (np. stworzenie polskiej osady w Turcji). Podoba mi się otwartość, z jaką autorka o tym pisze, a także że bardziej skupia się na faktach, pozwoliwszy czytelnikowi na samodzielne wyciągnięcie wniosków czy też na ocenę tego wszystkiego. Zresztą to zrobiło na mnie największe wrażenie. Po namyśle dochodzę do wniosku, że właściwszym tytułem byłaby:
Podróż w nieznane, to mi się wydaje być trafniejszym podsumowaniem.
Uważam, że warto sięgnąć po
„Podróż po miłość: Emilia”, jak i następne części, aby osobiście przekonać, co Dorota Ponińska stworzyła. Już niedługo mnie czeka „Podróż po miłość: Maria”.
PS. Może w końcu wydawnictwa nauczą się, że ładna albo co najmniej przyzwoita okładka to nie zbrodnia…