Teraz jest 23 maja 2024, o 22:05

Elle Kennedy

Avatar użytkownika
 
Posty: 15546
Dołączył(a): 17 maja 2013, o 02:05
Ulubiona autorka/autor: Susan Elizabeth Phillips

Post przez Papaveryna » 24 maja 2022, o 14:11

E no bo "Układ", to wiadomo. Choć sama zerknęłabym. Oprócz tomu o Loganie, bo ten mi się nie podobał totalnie. W moim odczuciu najgorszymi książkami Kennedy są część Logana i Grace i właśnie ta o Summer i Fitzie.
Deana mi spartolila autorka, bo tak, to też mógłby być.

Nie wiem, czy Ty też tak masz. Ja lubię u Kennedy ten romans koledżowy najbardziej. I na przykład - im dalej w tomach i ktoś tam idzie na studia, przechodzi na zawodostwo, to już nie chce mi się o tym czytać.
Wyjątkiem może był ostatni tom Off Campus. Bo chyba Tuckera historię potraktowałam, jakby była niezwiązana z całością albo co :P Ale na przykład ten o Connorze z BriarU miał już taki smutny vibe końcówki czegoś w moim odbiorze. Ale też kwestia dochodzi dla mnie taka, że tam jakoś brakuje Kennedy w Kennedy.

Avatar użytkownika
 
Posty: 59463
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 24 maja 2022, o 16:22

Układ to podstawa, bez tego nie ma romansów :D

O Loganie właśnie wtedy mi się nawet podobał ten tom, jestem ciekawa, jak teraz bym odebrała. Bo wiem, że chyba w ogóle on uznawany za słabszy.
Ta seksowa relacja to w Deanie była, nie? To nawet spoko było, miało jakieś ale, ale generalnie fajne i lekkie.
Tucker był mega, choć pamiętam, że początkowo się krzywiłyśmy na babkę, którą dostał :D a w efekcie się okazała bardzo spoko.

Koledżowe najlepsze, choć potem to zależy u kogo. U Deana rozwój trochę mnie rozczarował, ale ten tom, co ona była córką trenera, a on przeszedł na zawodowstwo był mega spoko.
Tucker też, bo on jakoś tak w tym otoczeniu został, inaczej w ogóle ten tom się odbiera. I mimo że on chyba najmniej zabawny (nie pamiętam jak Logan), to i tak jakoś tak w serduszku został.

Connor, Connor... Kurczę. Czy ja go czytałam :hyhy:
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 15546
Dołączył(a): 17 maja 2013, o 02:05
Ulubiona autorka/autor: Susan Elizabeth Phillips

Post przez Papaveryna » 25 maja 2022, o 15:12

Chyba jeszcze nie, z tego co pisałaś.

"Ryzyko" było mega, ale mnie się wydawało, że Jake też był wtedy jeszcze w koledżu jak zaczął kręcić z Brenną. Tylko on do innej szkoły chodził i oni rywalizowali z Briar. Ale już nie wiem. W każdym razie to tam był motyw z okrągłym męskim tyłkiem :P

Avatar użytkownika
 
Posty: 59463
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 27 maja 2022, o 10:19

Tak czułam, ale mylą mi się imiona już :D

Tak, był w koledżu na pewno, oboje byli. Przecież byli wrogami z racji własnie tego, że on grał dla drużyny innego uniwerku (i to takiego mocno konkurencyjnego), niż szkoła Brenny.
Akcja z tyłkiem to było złoto :D
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 15546
Dołączył(a): 17 maja 2013, o 02:05
Ulubiona autorka/autor: Susan Elizabeth Phillips

Post przez Papaveryna » 28 maja 2022, o 13:31

Ciekawi mnie w ogóle sprawdzić, w którym tomie pojawiła się ta walnięta dziewczyna Hollis'a :evillaugh: Chyba też w "Ryzyku" hmmm

Avatar użytkownika
 
Posty: 20847
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 10 stycznia 2023, o 16:51

Sarina Bowen, Elle Kennedy "Us"

Jamie i Ryan po burzliwym roku w końcu zamieszkują razem w Toronto. Ryan zaczyna karierę jako napastnik, zaś Jamie realizuje się jako zastępca trenera młodzieżowej drużyny hokeja. Na ich pozornie poukładanym życiu kładzie się cieniem fakt, że muszą ukrywać swój związek. Powoli sytuacja między chłopakami robi się coraz bardziej napięta, a niedomówienia i błahostki urastają do rangi poważnych problemów.

Książka jest kontynuacją powieści "Him" o dwójce początkujących hokeistów, którzy zakochują się w sobie.

Nigdy nie byłam zwolenniczką cykli, w których kolejne części opowiadają o tej samej parze zakochanych. Pewne historie nie potrzebują dalszego ciągu, powinny skończyć się na HEA i ewentualnie radosnym epilogu, bo zazwyczaj te dalsze losy są pisane wyłącznie dla zysku i nie dorównują pod względem poziomu pierwszej części. Tak też jest w przypadku "Us". Owszem, sama powieść nie jest zła, wręcz przeciwnie, jak na kontynuację jest zadziwiająco dobra. Książka ma ciekawą fabułą ale jednak brak w niej głównej siły "Him", czyli powolnego odkrywania uczucia i narastania wzajemnej fascynacji, erotycznego napięcia i całej tej romantycznej otoczki.

Z Jamiego autorki zrobiły rozkapryszoną diwę, a Ryan w sumie niewiele się zmienił. Obaj są w porządku, choć były momenty gdy miałam ochotę potrząsnąć nimi, bo zamiast po ludzku porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić, gubili się w domysłach. Niby można zrozumieć motywację obu ale jednak to zgrzyta.

Na szczęście w powieści jest humor i nadal postać Blake'a bawi. Jest rodzina Jamiego i sympatyczny klimat ciepła i lekkości. Są pikantne sceny erotyczne, choć odrobinę, w moim odczuciu, upchane na siłę. Jest niby wszystko to, co powodowało, że pierwszą część przeczytałam z prawdziwym zainteresowaniem. "Us" czyta się szybko, przyjemnie i gładko, a jednak to już nie to.

Może to po prostu kwestia kontynuacji? Trudno jest przebić bardzo dobrą pierwszą część. A może za dużo oczekiwałam? Trudno stwierdzić. Na pewno dobrze spędziłam czas ale jednak nie poczułam magii jedynki, dlatego moja ocena to 7/10.

W dziale recenzji: viewtopic.php?p=1235390#p1235390
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28413
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 14 stycznia 2023, o 19:39

Tak jak w pierwszej części ekipa autorska udowodniła, że rozpracowała receptę na fenomen hokejowego (sportowego) mlm, tak w drugiej pokazały, że również nie łapią, na czym ten podgatunek do końca polega, aby podnieść swoją opowieść powyżej rzemieślniczej przyzwoitości warsztatowej (a obie są faktycznie bardzo dobre) - m. in. na braku czegoś, co nazywam hetero-dramatozą.

To ten fragment:
Z Jamiego autorki zrobiły rozkapryszoną diwę, a Ryan w sumie niewiele się zmienił. Obaj są w porządku, choć były momenty gdy miałam ochotę potrząsnąć nimi, bo zamiast po ludzku porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić, gubili się w domysłach. Niby można zrozumieć motywację obu ale jednak to zgrzyta.


Fabuła nie może opierać się na fizycznym skrzywdzeniu jednego z bohaterów jako centrum fabularnym - cudze cierpienie i ból nie mogą być podstawą dla zmiany podejścia do relacji (chyba że zmiana to rozstanie ;) a ponadto zbyt łatwo czytelnicy oceniają cierpiących bohaterów jako diwy "niech już przestanie marudzić" :lol:
W hokejowych romansach bardzo szybko - paradoksalnie, bo to agresywny sport bardzo - odeszło się od stawiania w centrum bólu fizycznego, a szczególnie krzywdy powodowanej przez kogoś innego (w tym: choroby spotęgowanej przez wrażenie braku opieki i troski drugiej strony).

Swoją drogą im jestem starsza, tym mniej przepadam za czynienie z krzywdy, szczególnie bohaterki, elementu mającego za danie głównie "nawrócić emocjonalnie" partnera). Jako oś konfliktu - nie.
To, że cierpiącym jest tu facet, prawdopodobnie pozwala na lepsze dostrzeżenie problemu (podkreśla problem fabularnej pasywności postaci kobiecych).

To tez nie taka prosta sprawa do skonstruowania opowieści. Dlatego Kennedy i Bowen pokazały, dlaczego nie potrafią wyjść poza proste schemat w sequelu (a Rachel Reid w swoim cyklu, przykładowo, potrafi przy bardzo podobnych motywach: ukryty romans, cierpienie jednego z bohaterów - druga część jest równie mocna emocjonalnie, jak dla mnie, o ile nawet nie bardziej).

Świetne rzemieślniczki, ale żadna fabuła, z którą dotąd się spotkałam u nich, nie pokazuje talentu stricte twórczego. To nie jest tez zarzut sam w sobie - wiele czytelniczek ceni to, co zna, i tego szuka, a autorki - przyznam to - robią coś więcej niż powielanie w nieskończoności dokładnie tej samej własnej opowieści: szukają, starają się wyciągnąć z pewnego schematu maks rzemieślniczo. To też jest fajne i doceniam.
http://www.romansoholiczki.pl/viewtopic ... 2#p1237712
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 20847
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 14 stycznia 2023, o 22:17

Ja generalnie nie jestem zwolenniczką motywu w książkach: cierpię ale nic ci nie powiem, sam/a się domyśl, dlaczego cierpię i co mi w głowie siedzi. Będę się fochać i udręczać samotnie, zamiast powiedzieć wprost. Nie ma znaczenia czy to prawdziwe życie, romans hetero czy lgbt. Nikt nikomu w głowie nie siedzi i nie czyta w myślach, więc najlepszym sposobem na to, żeby jakiś problem w związku rozwiązać jest SZCZERA ROZMOWA. A taką sfochaną postawę, sprowadzającą się do: domyśl się, prezentował Jamie w drugiej części. Skąd ten biedny Ryan miał w ogóle wiedzieć, że coś jest nie tak, skoro Jamie nie komunikował żadnego problemu?Wszystko się posypało dopiero po szpitalu bo brak komunikacji nigdy dobry dla związku nie jest, a problemy same magicznie nie znikają. To było dość prawdziwie napisane ale nie zmienia to faktu, że mnie okropnie irytował z początku Jamie, a potem w sumie obaj.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28413
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 15 stycznia 2023, o 02:38

Mnie zirytowało wprowadzenie wątku ostrej choroby szpitalnej w celu rozwiązania sytuacji, a i problem się kończy razem z chorobą - nagle jest ok, oczy otwarte.

U Rachel Reid była depresja - i tak, tam to faktycznie było rozegrane w miarę realistycznie psychologicznie i emocjonalnie (potencjał problemu był widoczny już w pierwszej części).
Łącznie z - właśnie - zagadnieniem "nie powiem" - powody nie mówienia (ale też: nie słuchania) zostały w pełni przedstawione i umotywowane. Bohaterowie nie wyszli na idiotów.
Kennedy z Bowen robią płaską opowieść pod tym względem.
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 9893
Dołączył(a): 3 sierpnia 2011, o 11:33
Lokalizacja: Somewhere
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez kejti » 3 lutego 2024, o 12:17

co powiecie o "Kompleks grzecznej dziewczynki"? Ktoś czytał, czuć naszą Kennedy czy jednak bardzo odbiega?

Obrazek
Mackenzie „Mac” Cabot to mistrzyni spełniania oczekiwań: wymagających rodziców, grupy znajomych z prestiżowej szkoły, długoletniego chłopaka. Jednak ciągłe trzymanie się zasad potrafi być wyczerpujące. I choć Mac pragnie jedynie rozwijać swój biznes internetowy, to najpierw na życzenie rodziców musi zdobyć dyplom. A to oznacza przeprowadzkę do nadmorskiego miasteczka Avalon Bay.

Mac ma wprawę w tłumieniu swoich żywiołowych impulsów. Kiedy jednak poznaje Coopera Hartleya, miejscowego chłopaka z kiepską reputacją, ta umiejętność zostaje wystawiona na próbę. Cooper jest nieokrzesany. Szorstki. Szczery. Stanowi zagrożenie dla jej uporządkowanej egzystencji. Wkrótce ich przyjaźń staje się najprawdziwszą rzeczą w życiu Mac. Mimo że Cooper gardzi bogatymi i rozwydrzonymi studentami Garnet College, którzy przewijają się przez jego miasto, szybko zdaje sobie sprawę, że Mac nie jest taka jak oni, i zakochuje się w niej. Bez pamięci. Ich relacji jednak zagraża pewna tajemnica. No ale cóż, przecież nic nie może być zbyt proste, prawda?

.
.

Let's find some beautiful place to get lost.

Avatar użytkownika
 
Posty: 7619
Dołączył(a): 14 października 2012, o 20:16
Lokalizacja: Sopot
Ulubiona autorka/autor: w zależności od nastroju

Post przez gosiurka » 3 lutego 2024, o 14:41

Mam na półce, ale dojrzewa jeszcze. Chciałabym niedługo po nią sięgnąć.
Pewnego razu doszłam do wniosku, że czas sobie znaleźć faceta... , ale kupiłam martini i mi przeszło(ZabawneKartki)
Przejdź na mroczną stronę..... mamy czekoladę.

Avatar użytkownika
 
Posty: 39937
Dołączył(a): 17 października 2011, o 13:59
Lokalizacja: Tam gdzie Niebo z Piekłem się łaczy
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez Nocny Anioł » 5 lutego 2024, o 19:01

Obrazek
Czytał to ktoś?, ja odkryłam właśnie że ta książka istnieje
Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki

Avatar użytkownika
 
Posty: 212
Dołączył(a): 15 kwietnia 2013, o 17:58
Lokalizacja: kraków
Ulubiona autorka/autor: austen/quinn/lindsey/sep

Post przez izkaa12 » 7 lutego 2024, o 18:16

Nocny Anioł napisał(a):Obrazek
Czytał to ktoś?, ja odkryłam właśnie że ta książka istnieje



Też jestem ciekawa, na lubimy czytać czytałam kilka słabych opinii, dlatego się ociągam z przeczytaniem...
Is it possible for home to be a person and not a place?


lubimy czytać

Avatar użytkownika
 
Posty: 39937
Dołączył(a): 17 października 2011, o 13:59
Lokalizacja: Tam gdzie Niebo z Piekłem się łaczy
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez Nocny Anioł » 7 lutego 2024, o 19:03

Mam tak samo, nie chce sobie popsuć uczuć po przeczytaniu wcześniejszych
Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki

Avatar użytkownika
 
Posty: 7619
Dołączył(a): 14 października 2012, o 20:16
Lokalizacja: Sopot
Ulubiona autorka/autor: w zależności od nastroju

Post przez gosiurka » 7 lutego 2024, o 19:32

Aniołku to są opowiadania, o tych parach co były w tej serii, tylko po jakimś czasie, ktoś zaliczył wpadkę, ktoś dostał ciekawą propozycję...
Taki powrót do znajomych i zapytanie co słychać.
Pewnego razu doszłam do wniosku, że czas sobie znaleźć faceta... , ale kupiłam martini i mi przeszło(ZabawneKartki)
Przejdź na mroczną stronę..... mamy czekoladę.

Avatar użytkownika
 
Posty: 9893
Dołączył(a): 3 sierpnia 2011, o 11:33
Lokalizacja: Somewhere
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez kejti » 10 lutego 2024, o 16:43

słyszałam, że coś takiego ma być po angielsku ale nie wiedziałam że już u nas to wydali :ohlala: zawsze można podciągnąć do wyzwania 3. Książka - Twój powrót do znanej serii, której nie skończyłaś

.
.

Let's find some beautiful place to get lost.

Avatar użytkownika
 
Posty: 39937
Dołączył(a): 17 października 2011, o 13:59
Lokalizacja: Tam gdzie Niebo z Piekłem się łaczy
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez Nocny Anioł » 11 lutego 2024, o 10:26

gosiurka napisał(a):Aniołku to są opowiadania, o tych parach co były w tej serii, tylko po jakimś czasie, ktoś zaliczył wpadkę, ktoś dostał ciekawą propozycję...
Taki powrót do znajomych i zapytanie co słychać.

Muszę sobie kupić
Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki

Avatar użytkownika
 
Posty: 28413
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 16 lutego 2024, o 14:45

Trend dodawania rozbudowanych epilogów w oddzielnych publikacjach jest mocny i autorki są w tym coraz lepsze moim zdaniem :niepewny:

PS Ja w ogóle uważam, że Kennedy jest lepsza w krótszych formach :P
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 7619
Dołączył(a): 14 października 2012, o 20:16
Lokalizacja: Sopot
Ulubiona autorka/autor: w zależności od nastroju

Post przez gosiurka » 21 lutego 2024, o 22:40

Frin chodzi o jednotomówki czy opowiadania?

Ja nie lubię opowiadań, no chyba że tak jak tu uzupełniające , jakiś cykl. Opowiadania często albo są słabe (bardzo często) a jak są dobre to zostawiają spory niedosyt, najczęściej mam tak po opowiadaniach Ilony Andrews.
Pewnego razu doszłam do wniosku, że czas sobie znaleźć faceta... , ale kupiłam martini i mi przeszło(ZabawneKartki)
Przejdź na mroczną stronę..... mamy czekoladę.

Avatar użytkownika
 
Posty: 28413
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 22 lutego 2024, o 00:09

Opowiadania-epilogi/prologi (tak, jak już osadzone w konkretnej większej opowieści) i jednotomówki do 350 stron maks, ale lepiej mniej. Serio, jej wcześniejsze, nawet harlekinowe, są... składniejsze...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Poprzednia strona

Powrót do K

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość