Teraz jest 27 listopada 2024, o 06:41

Ulubione cytaty, fragmenty, sceny

...o wszystkim: co nas irytuje, a co zachęca do lektury, co czytamy teraz, a co mamy w planach

2024: WŁAŚNIE CZYTAM...

Ulubieńcy roku!Ulubieńcy miesiąca!
Bonus: Nasze Liczniki Lektur w Kanonie Romansoholicznym!


Ostrzegamy! Kiepskie książki!Koszmar. Ale można przeczytaćWarto przeczytać?
Regulamin działu
Rozmowy o naszych aktualnych lekturach i książkowych inspiracjach.
Szerzej o gatunkach: dział ROMANS+ oraz dział 18+
Konkretniej o naszych listach czytelniczych: dział STATYSTYKI
Lektury wg pór roku i świąt: dział SEZON NA KSIĄŻKĘ
Avatar użytkownika
 
Posty: 59464
Dołączył(a): 8 stycznia 2012, o 17:55
Ulubiona autorka/autor: Ilona Andrews

Post przez •Sol• » 23 stycznia 2014, o 13:13

no ale to już nie był on :P
Zresztą Deveraux jest mistrzynią niedomówień HEA :P w tych jej książkach które czytałam HEA zawsze było takie dziwne, nigdy z hukiem :P
'Never flinch. Never fear. And never, ever forget'.

'Nevernight' - Jay Kristoff

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 29 stycznia 2014, o 20:19

Dawno nie spłakałam się tak ,czytając książkę :evillaugh:

Tak więc kiedy Jamie rozwodzi się na temat swojej wyprawy kajakowej po rzece Kolorado, ja zaciskam pośladki i usiłuję zignorować naglące burczenie w dolnych częściach ciała. Z powodzeniem wstrzymuję bąka do chwili, gdy Jamie wychodzi by zrobić kawy. Z ulgą bezszelestnie wypuszczam gaz z organizmu. Bąk okazuje się jednakowoż strasznym śmierdzielem. Nie jesteś w stanie sobie wyobrazić, jak bardzo mi wstyd.
Oto jestem na drugiej randce z mężczyzną, którego zdążyłam już bardzo polubić, i właśnie przekształciłam salon jego domu w gigantyczną wędzarnię. Kiedy wróci, jedyna moja nadzieja w tym, że jego zmysł powonienia okaże się fatalny.
Jamie stawia kawę i pociąga nosem.
— Ojej — mówi, podczas gdy ja pąsowieję na twarzy.
— Wybacz, Laura, ale śmieci w kuble trochę śmierdzą. Skoczę je wyrzucić.
No więc widzisz... oficjalnie stwierdzono, że z mojego zadka cuchnie jak z kubła na odpadki. Jamie tłucze się po kuchni, ja zaś wyczuwam w żołądku bardzo nieprzyjemne poruszenie. Wtem przewala się przeze mnie oślepiająca fala mdłości.
— No, od razu lepiej — zauważa Jamie po powrocie do pokoju.
— Gdzie... gdzie jest toaleta? — pytam niepewnym głosem.
— Na górze. Drugie drzwi po lewej. Dobrze się czujesz?
— Tak, wszystko w porządku.
Nie, nic nie jest, k****, w porządku!
Podrywam się z krzesła jak wystrzelona z procy i dobiegam do schodów szybciej, niżbyś wymówiła słowo „rozwolnienie”. Wyczuwam poruszenie kolejnego potężnego pęcherza powietrza w jelitach i pędzę na pierwsze piętro.
Niestety, wbieganie po stopniach to już za wiele dla moich delikatnych trzewi i gdy jestem w trzech czwartych dystansu dzielącego mnie od piętra, puszczam następnego bąka — przeciągły, głośny, mokry pierd, który niesie ze sobą wszelkie oznaki nadciągającego niebezpieczeństwa
sfajdania się w gacie. Był na tyle donośny, że Jamie z całą pewnością słyszał. Chciałabym mieć czas, by umrzeć ze wstydu, lecz jelita wysyłają mi tak naglące sygnały awaryjne, że wypierają z mojej głowy wszelkie inne rozważania. W łazience z prędkością światła podciągam sukienkę i opuszczam majtki, po czym ląduję tyłkiem na sedesie Jamiego (usiadłam na nim z takim impetem, że do tej chwili mam na udach siniaki).
Następuje chwila błogiej i hałaśliwej ulgi. Sytuacja przedstawia się tak fatalnie, jakby świat rozleciał mi się na kawałki — tyle tylko, że raczej to kawałki świata wylatują teraz ze mnie. To mały domek, więc Jamie na pewno słyszy, co się tu dzieje. Zapewne wiedzą to również mieszkańcy sąsiednich budynków. Aż dziw bierze, że nie wezwali jeszcze straży pożarnej.
— Wszystko w porządku? — woła z dołu Jamie. — Bo wyglądałaś, jakbyś trochę pozieleniała, kiedy...
Urywa w pół zdania. Następnie słyszę ciężki i szybki tupot, a z kuchni rozlega się brzdęk garnków i patelni. Potem okrzyk przerażenia, parę westchnień, błagalny pisk, wreszcie potworna, potworna cisza...
Sama toczę swój śmiertelny bój przez dobre dziesięć minut. Wreszcie przypływ miłosiernie słabnie i mogę powoli podnieść się z sedesu. Nogi dygoczą mi bardziej niż podczas trzęsienia ziemi, czuję też w udach ukłucia maleńkich igiełek, bo oto powoli wraca w nich krążenie. Gdy
nachylam się nad umywalką, nadal męczą mnie silne nudności, poza tym boję się, że w najbliższej przyszłości będę musiała bisować, ale teraz najgorsze już minęło. Spuszczam wodę i myję ręce, oddychając głęboko, by odzyskać nieco panowania nad sobą. Drogę na parter pokonuję ostrożnie. Jamiego nigdzie nie widać, przechodzę więc przez salon, przemierzam korytarz i wchodzę do kuch...
[i]O Matko Przenajświętsza!

Jamie kuca nad kubłem ze spodniami spuszczonymi do kostek. Z przerażeniem podnosi na mnie wzrok.
— Przepraszam! — jęczę i wycofuję się tak szybko, jak
potrafię.
Zszokowana, nie mogę uwierzyć w to, co przed chwilą widziałam, stoję w salonie i czekam, aż Jamie (Chryste) skończy i się oporządzi. W końcu wynurza się z kuchni i trzymając się za brzuch, powoli człapie do pokoju. Wygiąda jak zombie z kolką jelitową. Jego odbicie wyraża tak głęboką
rozpacz, że budzi we mnie nutkę współczucia. Mój wyraz twarzy z pewnością jest podobny. Bijące z nas przygnębienie to z pewnością skutek ostrego zatrucia pokarmowego, które ewidentnie przed chwilą nas dopadło, lecz zarazem podświadomie obydwoje zdajemy sobie sprawę, że wszelka nadzieja na rozkwit naszej znajomości właśnie bezpowrotnie przepadła. Nie po tym, gdy usłyszał, jak pierdzę niczym zapaśnik sumo z zespołem jelita drażliwego. Wybuchowej biegunki na drugiej randce nie można po prostu zignorować i udawać, że nic się nie stało.
Podobnie zresztą jak widoku człowieka srającego do kubła ze stali nierdzewnej. Zapada milczenie. Wzajemne zażenowanie jest tak potężne, że żadne słowa tu nie pomogą. Przemykam obok Jamiego do przedpokoju i biorę swój płaszcz. Dolatuje mnie
fetor z kuchni, więc mój żołądek ponownie się wywraca.
— Nie musisz... nie musisz iść — mówi Jamie.

...


''Miłość...z obu stron''
Nick Spalding[/i]
Ostatnio edytowano 29 stycznia 2014, o 20:23 przez Lucy, łącznie edytowano 1 raz
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 15591
Dołączył(a): 10 lutego 2013, o 12:44
Lokalizacja: za górami...za lasami...morzami
Ulubiona autorka/autor: l.carlyle, a.quick, m. brook, j r. ward, SEP, Eco

Post przez Desdemona » 29 stycznia 2014, o 20:22

boziu drogi...co za fragment.... :evillaugh: :evillaugh:
Niektórzy ludzie pojawiają się w naszym życiu, by dać Nam lekcję,
a niektórzy po tą lekcję właśnie przyjdą do Nas...

ObrazekJestem niewiastą, która fantazjuje o byciu przypadkowo zamkniętą na noc w bibliotece...


http://dlaschroniska.pl/ ...pomaganie zwierzakom jest fajne...

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 29 stycznia 2014, o 20:34

Cała książka taka :evillaugh: zsikać ze śmiechu się idzie ...
Później wkleję jeszcze coś :hyhy:
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 29 stycznia 2014, o 21:34

:evillaugh: świetny fragment
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 4713
Dołączył(a): 15 października 2013, o 11:50
Ulubiona autorka/autor: krentz harkness howard robb Singh

Post przez fanka76 » 29 stycznia 2014, o 22:25

Popłakałam się ze śmiechu : :rotfl:
I cała książka taka zabawna? I jest romams rozumiem i szczęśliwe zakończenie?

Avatar użytkownika
 
Posty: 30763
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 29 stycznia 2014, o 22:25

musze sobie przeczytać.Lubię takie historyjki
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 29 stycznia 2014, o 22:48

oj dobre..xD :hahaha:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 11234
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Śląsk
Ulubiona autorka/autor: S. Brown, SEP, J. Quinn

Post przez sunshine » 29 stycznia 2014, o 23:21

Czytałam to z otwartymi ustami :rotfl:
omg nie moge :rotfl: :rotfl:
Każdy jest jaki jest.
Nigdy nie rezygnuj z własnych pragnień. Inaczej będziesz tego żałować.
Uwierz mi. Moim zdaniem brak Ci odwagi, by przeżywać własne życie. Chcesz rady? Ciesz się życiem, ile tylko możesz.


Prawdziwy facet kocha swoją kobietę w ubraniu, pożąda w bieliźnie, a ubóstwia w jego koszuli. ;)

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 29 stycznia 2014, o 23:59

fanka76 napisał(a):Popłakałam się ze śmiechu : :rotfl:
I cała książka taka zabawna? I jest romams rozumiem i szczęśliwe zakończenie?


Tak i szykuje się kolejna część ,bo
Spoiler:
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 83
Dołączył(a): 12 listopada 2013, o 22:01
Ulubiona autorka/autor: Audrey Niffenegger, McNaught, Balogh, Garwood

Post przez Auril » 30 stycznia 2014, o 00:03

Ahaha, doooobre. :D Takie prawdziwe.
Nie war­to uciekać przed nieunik­nionym, gdyż wcześniej czy później tra­fia się w miej­sce, gdzie nieunik­nione właśnie przy­było i cze­ka.
Terry Pratchett

Avatar użytkownika
 
Posty: 14642
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Tychy

Post przez Lorelei » 30 stycznia 2014, o 11:36

O matko, ale się uśmiałam :evillaugh:

Avatar użytkownika
 
Posty: 5667
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Boulevard of Broken Dreams...
Ulubiona autorka/autor: nie sposób wymienić wszystkich ;)

Post przez Kasiag » 30 stycznia 2014, o 12:11

Genialne :rotfl: :rotfl: :rotfl:
Całe życie jest jak oglądanie migawki, pomyślał. Tylko zawsze wygląda tak, jakby człowiek przyszedł o dziesięć minut spóźniony i nikt nie chce mu opowiedzieć, o co chodzi, więc musi sam się wszystkiego domyślać. I nigdy, ale to nigdy nie zdarza się okazja, żeby zostać na drugi pokaz.
Ruchome obrazki Terry Pratchett

Avatar użytkownika
 
Posty: 11234
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Śląsk
Ulubiona autorka/autor: S. Brown, SEP, J. Quinn

Post przez sunshine » 30 stycznia 2014, o 17:21

Chce to przeczytać :hyhy: :hyhy:
Każdy jest jaki jest.
Nigdy nie rezygnuj z własnych pragnień. Inaczej będziesz tego żałować.
Uwierz mi. Moim zdaniem brak Ci odwagi, by przeżywać własne życie. Chcesz rady? Ciesz się życiem, ile tylko możesz.


Prawdziwy facet kocha swoją kobietę w ubraniu, pożąda w bieliźnie, a ubóstwia w jego koszuli. ;)

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 30 stycznia 2014, o 17:24

Koniecznie :rotfl:
I kolejne fragmenty :


Muszę przyznać, że w chwili przybycia do klubu nie jestem w najlepszym nastroju, dorobiłam się bowiem hemoroidów. Zgadza się, hemoroidów. Na litość boską, mam dwadzieścia osiem lat. Jakim cudem kobiecie przed trzydziestką,nie będącej w ciąży, przytrafia się dolegliwość zazwyczaj
zarezerwowana dla emerytów? Mogę za to winić jedynie koszmarnie niewygodne plastikowe krzesło, na jakim byłam zmuszona siedzieć w piątek przez bite trzy godziny na prezentacji artykułów. Już samo wsłuchiwanie się w gadkę zgrai nieuczciwych sprzedawców, który za pomocą serii niezrozumiałych slajdów w PowerPoincie usiłują cię namówić cię do zakupu ich towaru, to katorga. Dodajcie do tego wiercenie się na krześle, przez które stopniowo drętwieją pośladki, a doświadczenie stanie się tym gorsze.
Ze swędzącym tyłkiem i cynicznym nastawieniem wchodzę do klubu, po czym stwierdzam, że jestem dobre pół godziny przed czasem.
— Zaczynamy dopiero o ósmej — informuje mnie anorektyczka stojąca w progu meksykańskiej części klubu. Znam tę salę całkiem nieźle, w ostatnie święta wypiłam tu o jedną tequilę za dużo.
— Na stronie internetowej napisaliście, że o siódmej trzydzieści — odparowuję, marszcząc czoło. Nie znoszę pojawiać się przed czasem, szczególnie zaś w miejscach, gdzie nikogo nie znam.
- Oj! Przepraszam. Ktoś powinien był to zaktualizować przyznaje, posyłając mi mokry przepraszający uśmiech.
Ale bar jest już czynny, więc możesz się czegoś napić.
— W tej sytuacji raczej będę musiała...
— Jak się nazywasz?
— Laura Mclntyrc.
Spogląda na kartkę, odhacza moje imię na liście i wręcza mi dużą plastikową plakietkę. Tego wieczoru będę numerem pięć.
— Dzięki, że wpadłaś, Laura! — oznajmia dziewczyna, szczerząc zęby w szerokim i zupełnie fałszywym uśmiechu.
— Mam na imię Natasha i będę gospodynią. Dopóki reszta uczestników nie przybędzie, korzystaj, proszę, z baru.
Mówi „uczestników”, ale ja rozumiem to jako „frajerów”.
— Kiedy wszyscy się już rozgoszczą, otrzymacie dalsze instrukcje.
Teraz zaczyna to wyglądać tak, jak gdybyśmy mieli wyruszyć na jakąś ściśle tajną misję na terytorium nieprzyjaciela.
— W porządku, dzięki — odpowiadam i odchodzę, by poprosić znudzonego barmana o smirnoffa ice.
— Witam — odzywa się za moimi plecami jakiś męski głos. Nie muszę się obracać, by wiedzieć, że facet okaże się oślizgłym typkiem. Zdradza to już ton jego głosu. Pociągam łyk smirnoffa, przywołuję na twarz wyraz przyjemnej obojętności i się odwracam.
Zgadza się, oślizgły jak cholera. Mam wrażenie, że gdyby ścisnąć go za włosy, na tym, co skapie, można by usmażyć frytki.
— Cześć — mówię, świadoma, że utknę w rozmowie z tym gościem do czasu, gdy pojawi się ktoś inny i mnie od niego wybawi.
— Jestem Angelo.
A jakżeby inaczej. Masz biały bawełniany garnitur i ulizane do tylu włosy, to jak niby miałbyś się nazywać?
— Laura.
— To piękne imię. Oznacza boginię, prawda?
— Nie wydaje mi się. Z tego, co wiem, to oznacza po prostu krzak wawrzynu.
A wiem. Kiedy byłam mała, pewnego razu sprawdzałymy z koleżankami, co znaczą nasze imiona. Potem catymi tygodniami wyzywali mnie od chaszczy.
— Oj, jestem pewien, że oznacza boginię. Ale to może przypomniało mi się z hebrajskiego.
Najwyraźniej tak brzmi jego standardowa odzywka na podryw.
Jestem pewna, że zdaniem Angela imię każdej kobiety na tej planecie oznacza w jakimś dawnym języku boginię. Z przyjemnością sprawdziłabym, jak by sobie poradził Z Helgą.
— Nie mam pojęcia. Nazwano mnie tak po babci — dodaję.
— Nie ulega wątpliwości, że i ona musiała być piękną damą.
— Ee... dzięki.
— Laura, a co porabiasz w życiu?
— Prowadzę sklep. Sklep z czekoladą.
— Naprawdę? Jak wspaniale!
Zmieniłbyś zdanie, koleś, jakbyś zobaczył wyciąg z mojego kąta. Angelo posyła mi uśmiech tak przymilny, że nie powstydziłby się go polityk w toku kampanii wyborczej.
— Jeśli twoja czekolada, Laura, smakuje równie cudownie, jak wyglądasz, to jestem przekonany, że sprzedajesz jej całe mnóstwo.
Reszta smimoffa znika za jednym długim pociągnięciem butelki. Robię to przede wszystkim dla powstrzymania odruchu wymiotnego, który narasta mi w przełyku.
— Chciałabyś się napić czegoś jeszcze? —proponuje.
— Proszę podwójną wódkę z colą — odpowiadam, spokojnie świadoma, że do domu wrócę taksówką, bo silnik mojego fordka w zeszłym tygodniu postanowił eksplodować.
Angelo wyciąga z kieszeni białych spodni cienki czarny portfel i przywołuje barmana. Ledwie rozpoczęłam wieczór, a już uwodzi mnie oślizgły
Włoch, który nie mógłby być bardziej stereotypowy, nawet gdyby mówił jak Super Mario i cały czas obracał na dłoni spód od pizzy.
Idę o zakład, że nie byłby aż tak mną zainteresowany, gdyby wiedział, że męczą mnie hemoroidy. Całą uwagę skupiam teraz na tym, by zapanować nad chęcią podrapania się w zadek. Powiem więcej — jeśli Angelo nie zrozumie aluzji i prędko się nie zwinie, to możliwe, że i tak się nie powstrzymam. Bez względu na to, za jak wspaniałą uważa mnie boginię, nie wyobrażam sobie, by w dalszym ciągu dotrzymywał mi towarzystwa, jeśli zacznę gmerać w tyłku jak zapchlony pies. Szczęśliwie nie muszę sięgać po tak drastyczne środki, w tym bowiem momencie do baru wchodzą trzy inne kobiety.


++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++


Wchodzę do męskiej toalety, zamykam się w kabinie i zapalam papierosa z mieszanym poczuciem winy i ulgi, do którego już przywykłem. Podczas gdy z rozkoszą się zaciągam, równie dobrze mogę odpowiedzieć na zew natury, toteż opuszczam spodnie i przyjmuję stosowną pozycję. Dziesięć sekund później znajduję się w chmurce nikotynowego raju, a perspektywa kolejnych ośmiu Szybkich randek nie jest już taka straszna.
Być może jedna z nich okaże się sukcesem! Lecz z pewnością nie ta z kobietą, która mogłaby być moją matką. Bez względu na grubość makijażu, jaką zdołała przyszpachować do swej pomarszczonej twarzy, byłoby to dla mnie nazbyt wielkie wyzwanie.
Nie jest mi jednak dane sprawdzić, czy któraś z pozostałych uroczych pań okaże się zwyciężczynią bo wiecie, nowoczesne kluby nocne to miejsca bardzo dobrze wyposażone. Dysponują wyśmienitym sprzętem oświetleniowym, doskonałymi mikrofonami i światowej klasy urządzeniami barowymi. Mają też bardzo czułe systemy przeciwpożarowe. Po ledwie czwartym sztachnięciu się papierosem rozpętuje się piekło. Potwornie głośno zaczyna wyć syrena. Całe szczęście, że siedzę akurat na sedesie. Krzyczę z przerażenia i upuszczam papierosa na udo. Wtedy wydaję z siebie ryk donośniejszy niż syrena, gdyż rozgrzany do czerwoności żar przypala mi włosy łonowe. Zrywam się na równe nogi i w panice zrzucam z siebie papierosa akurat w momencie, gdy uruchamiają się zraszacze. Jeden z nich umieszczony jest wprost nad moją głową, toteż z toalety robi się zaimprowizowana kabina prysznicowa. Wydzieram się po raz trzeci w ciągu kilku sekund, oto bowiem lodowato zimna woda leje mi się za kołnierz. Otwieram z impetem drzwi od kabiny, wyskakuję ze spodniami i bokserkarni wciąż opuszczonymi do kostek. Kiedy więc wspomniany
wcześniej łysy ochroniarz wpada do łazienki, by się upewnić, że wszyscy się ewakuowali, ma okazję dokładnie przyjrzeć się moim klejnotom. Starając się złapać za pasek, by podciągnąć portki i zasłonić, co odsłonięte, natychmiast wpadam w poślizg na mokrych kafelkach i wykładam się jak długi wprost pod nogi ochroniarza, prezentując swój goły tyłek, jak gdybym odprawiał właśnie jakiś dziwaczny rytuał godowy.
Na moje szczęście facet nie ma zamiaru odpowiadać na te zaloty.
Pomaga mi za to wstać z posadzki i kiedy wreszcie udaje mi się ubrać, wycofuje się z powrotem do klubu.
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 5667
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:16
Lokalizacja: Boulevard of Broken Dreams...
Ulubiona autorka/autor: nie sposób wymienić wszystkich ;)

Post przez Kasiag » 30 stycznia 2014, o 18:02

Ale książka :evillaugh:
Całe życie jest jak oglądanie migawki, pomyślał. Tylko zawsze wygląda tak, jakby człowiek przyszedł o dziesięć minut spóźniony i nikt nie chce mu opowiedzieć, o co chodzi, więc musi sam się wszystkiego domyślać. I nigdy, ale to nigdy nie zdarza się okazja, żeby zostać na drugi pokaz.
Ruchome obrazki Terry Pratchett

Avatar użytkownika
 
Posty: 4713
Dołączył(a): 15 października 2013, o 11:50
Ulubiona autorka/autor: krentz harkness howard robb Singh

Post przez fanka76 » 30 stycznia 2014, o 18:40

Na pewno bede chciała przeczytać.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 30 stycznia 2014, o 19:08

i ostatni :shades:


Wzbijamy się w powietrze. Zaczynam dyszeć jak podekscytowane szczenię. Przekraczamy linię drzew i moim oczom ukazuje się pofalowany krajobraz. Jest fantastycznie ! Jest cudownie! Jest.... tak właściwie to jest zimno jak cholera.
Może i mamy początek maja, ale jest to początek brytyjskiego maja, toteż temperatura na powierzchni ziemi wynosi skromne czternaście stopni. Tu, na górze, na chłodnym, szarym porannym niebie, przez które mkniemy z prędkością ponad stu dziesięciu kilometrów na godzinę,
dwanaście z owych czternastu stopni można sobie radośnie skreślić. Kiedy jest zimno, koszmarnie leje mi się z nosa. Zimą
zmieniam pudełka z chusteczkami w takim tempie, jakby groziło im wyjście z mody. Możesz sobie wyobrazić, jak to wygląda, gdy lodowaty wiatr ze wspomnianą prędkością ponad stu dziesięciu kilometrów na godzinę wieje Ci prosto w twarz. Nigdy dotąd nie miałam wąsów
utworzonych z glutów z nosa. Nie mogę też powiedzieć,bym kiedykolwiek chciała mieć je ponownie.
Ziemia śmiga gdzieś pod nami, ja zaś zaczynam pociągać nosem niczym kokainistka, starając się przy tym zetrzeć dłonią choć trochę smarków z twarzy. Wycieram je następnie w jeansy, pozostawiając na nodze połyskujące wąskie smużki. A więc teraz maluję się własnymi płynami
ustrojowymi. Moja twarz przybrała rumiany odcień czerwieni jak u wiktoriańskiego rzeźnika pośród śnieżycy,oczy tak samo poczerwieniały mi za sprawą kąsającego wiatru, natomiast zęby szczękają niczym zepsuta nakręcana zabawka.
W tym oto momencie Tom postanawia obejrzeć się, by zobaczyć, jak sobie radzę.
— Dobrze się bawisz?! — krzyczy.
Przyzywam na twarz coś, co ma być uśmiechem, i unoszę zasmarkane kciuki. Trzeba jednak przyznać, że mój uśmiech przypomina raczej zamarznięty grymas. A kiedy dodać do tego rumiane oblicze i wybałuszone oczy, zapewne wyglądam jak głowa jednego z tych tańczących smoków, które można podziwiać podczas obchodów chińskiego Nowego Roku. Tom uśmiecha się, wydaje okrzyk i wyrzuca dłoń w powietrze. Nawet jeśli ze mną jest źle, on ewidentnie bawi się szampańsko.
Niestety, mój gest mógł się wydać nieco nazbyt optymistyczny, Tom bowiem uznaje to za sygnał, by wykonać parę
akrobatycznych trików. Kieruje samolocik ostro W dół, po czym na chwilę wyrównuje lot, by ponownie poprowadzić nas w wiszące gdzieś nad głową chmury. Po raz pierwszy w pełni zdaję sobie sprawę z tego, co właśnie robię. Do tej pory umysł zaprzątały mi fantazje
na temat latania, widok naprężającego się bicepsa Toma oraz mój cieknący nos.

...
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 15591
Dołączył(a): 10 lutego 2013, o 12:44
Lokalizacja: za górami...za lasami...morzami
Ulubiona autorka/autor: l.carlyle, a.quick, m. brook, j r. ward, SEP, Eco

Post przez Desdemona » 30 stycznia 2014, o 19:10

no rewelacyjne.... :rotfl: :rotfl: :rotfl:
Niektórzy ludzie pojawiają się w naszym życiu, by dać Nam lekcję,
a niektórzy po tą lekcję właśnie przyjdą do Nas...

ObrazekJestem niewiastą, która fantazjuje o byciu przypadkowo zamkniętą na noc w bibliotece...


http://dlaschroniska.pl/ ...pomaganie zwierzakom jest fajne...

Avatar użytkownika
 
Posty: 29641
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:17
Lokalizacja: Pozostanę tam, gdzie jestem.
Ulubiona autorka/autor: Margit Sandemo

Post przez LiaMort » 30 stycznia 2014, o 19:57

świetne to. :rotfl:
RM 

"But at the same time we still know the shit happens everytime, so I think c'est la vie, that's life. "

Avatar użytkownika
 
Posty: 31016
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Ulubiona autorka/autor: Iwona Banach

Post przez Lucy » 30 stycznia 2014, o 20:15

Ta książka ,to był najlepszy na razie zakup w tym roku :evillaugh:
Każdy powód jest dobry, żeby zjeść pączka. Poza tym pączek nie idzie w tyłek, tylko od razu do serduszka i otula je warstwą ochronną.

Avatar użytkownika
 
Posty: 7774
Dołączył(a): 14 października 2012, o 20:16
Lokalizacja: Sopot
Ulubiona autorka/autor: w zależności od nastroju

Post przez gosiurka » 2 lutego 2014, o 18:49

Zapisałam sobie do przeczytania :evillaugh:


a tu fragment który bardzo mi się podoba z książki C. Bell - Down for the Count(nt)


Dopiero w krótkiej chwili wypełnionej ciszą, kiedy przestała grać muzyka na sali,
wydało jej się, że słyszy znajomą, stłumioną melodię dzwonka należącego do Martiego,
dochodzącą do niej za drzwi, znajdujących się na końcu korytarza. . Bah dum. Bah dum.
Bahdum bahdum bahdum…
Zalała ją fala ulgi i podążyła za grającą melodią. Złapała za klamkę, otworzyła drzwi
i…
- Marty?- Lacey spojrzała w zupełnym szoku na swojego dwugodzinnego męża, z powodu
sceny która rozgrywała się tuż przed jej oczami. W odrobinę uproszczonej wersji można
powiedzieć, że piosenka z Różowej Pantery dochodziła z kieszeni spodni jej wybranka, które
obecnie znajdowały się na wysokości jego kostek. Przez cały czas trzymała telefon przy uchu.
- Lacey! Mogę to wyjaśnić- powiedział, starając się w szaleńczym tempie wysunąć z
kobiety, którą właśnie pieprzył i jednocześnie w tym samym czasie próbując podciągnąć
spodnie, co nie było łatwe biorąc pod uwagę niewielką przestrzeń w której znajdowali się oni
oraz szafa z podręcznymi rzeczami. Kiedy szarpał się ze swoją garderobą, przez przypadek
uderzył w kopiec śnieżnobiałej pościeli leżącej na jednej z półek, wszystko ze stukotem
spadło na jego kochankę, zmuszając ją do rozpłaszczenia się na stole, na którym się opierała.
- Cholera!- załkała, miotając się w materiałach aż wszystko udało jej się zrzucić na podłogę.
Lacey z większą uwagą skupiła się na tyłku kobiety, znajdującym się przed Martym. Czarne
loki, upięte w lekki kok, gustowna granatowa sukienka opinająca się na jej nagich udach.
Żeby być dokładnym musiała przyznać, że był to granatowy szyfon. Ten sam, który wybrała
na sukienkę dla swojej druhny. Szok ustąpił, zrozumieniu bezczelnej zdradzie.
- Becca?- jej umysł rozbijał się starając znaleźć jakąś spokojną przystań, port w tej burzy
niedorzeczności, ale nagle coś sobie przypomniała- Ale powiedziałaś, że on ma babskie
biodra- Cześć, tutaj Marty. Zostaw wiadomość- usłyszała w słuchawce znajomy głos- Cześć,
Marty?- powiedziała, do wcześniej zapomnianego telefonu- Mówi Lacey. Jesteś zakłamanym,
kawałkiem gówna- rozłączyła się i rzuciła nim o przeciwległą ścianę, z satysfakcją słuchając
charakterystycznego chrupnięcia. Marty cofnął się.
- Kochanie, to nie jest tak jak myślisz- Dlaczego ludzie zawsze to mówią?- zastanowiła się
znudzona. Becca podciągnęła swoją sukienkę i obecnie gapiła się na podłogę, przygarbiona,
najwyraźniej nie chciała napotkać spojrzenia Lacey.
- Wygląda na to, że uprawiałeś seks z jedną z moich najlepszych przyjaciółek w kantorku za
recepcją. No oczywiście, chyba że zgubiła coś w swojej pochwie i byłeś na tyle uprzejmy
żeby spróbować to dla niej wyciągnąć. Swoim penisem. Jeżeli mam rację, sugeruję ci żebyś
użył większego przyrządu- usłyszała wyszeptane „Ała” tuż za swoim ramieniem,
jednocześnie zrozumiała, że ich trójka nie była już dłużej sama. Poczuła ciarki na całym ciele.
Pewnego razu doszłam do wniosku, że czas sobie znaleźć faceta... , ale kupiłam martini i mi przeszło(ZabawneKartki)
Przejdź na mroczną stronę..... mamy czekoladę.

Avatar użytkownika
 
Posty: 2067
Dołączył(a): 12 stycznia 2013, o 18:17
Ulubiona autorka/autor: McNaught/Howard/Brown/Andrews/Robb

Post przez faris » 2 lutego 2014, o 20:12

Brzmi ciekawie :hyhy:

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 2 lutego 2014, o 22:03

Ech, też mogłaby się skusić...
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 4713
Dołączył(a): 15 października 2013, o 11:50
Ulubiona autorka/autor: krentz harkness howard robb Singh

Post przez fanka76 » 2 lutego 2014, o 22:41

Faktycznie zainteresowałam się :mysli:
Czy to romans?

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Czytamy i rozmawiamy

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość