Marcin Mortka
Nie Ma Tego Złego
data wydania: 24 lutego 2021
liczba stron: 390
A co, gdyby Christopher Moore wziął się za pisanie czegoś w klimacie Wiedźmina?
Czyli po swojemu na rubasznie, chłopsko, czasem obleśnie, poszedł w epickie high fantasy z wielką przygodą i drużyną zabijaków w roli głównej?
Chcielibyście coś takiego przeczytać? Bo jeśli tak, to tak się składa, że mam rozwiązanie.
Weźcie się za Nie ma tego Złego Marcina Mortki
Wyobraźcie sobie drużynę. Były wojskowy kucharz, właściciel zajazdu, rycerz z powołania, elf-antyludzki snob, krasnal-pijak, goblin żyjący chwilą i guślarz. Macie to?
No, to z taką drużyną czytelnikom przychodzi przeżywać przygody. I to jakie przygody! Odbicie księżniczki z rąk szubrawców? Co to dla nich? Przepędzenie uzurpatora i odkrycie spisku? Bułka z masłem!
Tak, mieszanka bohaterów iście wybuchowa, ale nie sposób się nudzić. I powiem więcej - każdy z nich jest inny i wyjątkowy. Każdy ma charakter, nie jest tylko pionkiem w rozgrywce, wstawionym tam, by pchnąć akcję w przód. No miód na me czytelnicze serce.
Ale żeby nie było, że tylko się można śmiać i kwiczeć z radości. O nie. Książka napisana jest wyjątkowo lekkim piórem, z polotem, pomysłem i na pół serio. Ale właśnie - jest to serio. I można się zastanowić, można się przerazić (no dobra, ciut
), a dreszczyk grozy i pędzenie do finału w obawie “czy im się uda? Czy przeżyją?” też jest do zaliczenia
I wiecie co? Jest też uroczo. Listy Kociołka do żony, gdzie pisze o aktualnych wydarzeniach, nie kłamiąc słowem, ale tak manewrując, żeby śmiertelne niebezpieczeństwo brzmiało jak nudna narada polityczna… To było takie słodkie!
Niniejszym ogłaszam, że pana Mortkę należy czytać, a sama udaję się niebawem na zakupy kolejnych jego książek. No umie facet w literki!