Formowany świat, formowani ludzie, tylko uczuć nie da się formować.
Srebrzyste węże zdecydowanie odstają od chaotycznej, może przemyślanej, ale w pewnych aspektach niedopracowanej poprzedniczki. Ostają w tę dobrą stronę.
Bohaterowie dojrzewają, zmieniają się pod wpływem wydarzeń z końcówki Pozłacanych Wilków, wydawać by się mogło, że już na zawsze i nieodwracalnie. Tragedia zmienia człowieka, zmienia też dynamikę w zespole Severina.
Zmienia się też klimat w książce. Mrok wkrada się w słowa i przygody, mrok wkrada się też w bohaterów. Pytania się mnożą, odpowiedzi nie dają satysfakcji, chce się czytać dalej, wiedzieć więcej, aż tu niepostrzeżenie wkrada się epilog.
Mało mi. Mało, a wiem, że na kolejny tom przyjdzie poczekać.
Luki w charakterze bohaterów, niedopowiedzenia i niedopracowania zostały wypełnione. Cechy charakterystyczne uwypuklone, lecz nie w przesadzony sposób. Tak idealnie, w sam środek tarczy. Postaci są tak różnorodne, jak tylko mogą być. Nie sposób się z nimi nudzić, ci, których myślicie, że znacie, mogą mocno zaskoczyć, a nowi… Nowi też są ciekawi. Chokshi odrobiła pracę domową z kreacji bohaterów.
Choć nie przywiązywałabym się do uczuć, jakimi darzyliśmy postaci w pierwszej części
mnie się co nieco zmieniło, ktoś, kogo lubiłam, zaczął wzbudzać niechęć, a inny ktoś, komu nie wierzyłam, stał się jednym z ulubieńców
Gdy pierwsza część to historyczne urban fantasy pełne blichtru, przepychu i skarbów, druga to ciąg przygód i prób, kończących się różnie. Dla mnie Srebrzyste węże dryfują mocno w stronę dark steampunka. Może nie z naciskiem na dark, ale mroku, śmierci i brudu tu nie braknie.
I zachwyca mnie to, bo autorka oddaje niesamowicie klimat książki. Opisuje plastycznie i bardzo przemawiająco do wyobraźni.
Jest też końcówka. A właściwie ostatnie 100 stron. Wcześniej jeszcze odłożenie książki było realne. od pewnego momentu - nie jest. Zaskoczenie goni zaskoczenie i co ważniejsze - dzieje się. Nie sposób się ani przez chwilę nudzić, a co równie ważne, wreszcie nie ma uczucia chaosu lub popędzania akcji. Jej tempo jest równe, napięcie dobrze stopniowane, by w odpowiedniej chwili wybuchnąć czytelnikowi w twarz.
Nie przesadzę, gdy powiem, że to jedna z lepszych książek, jakie dane mi było czytać przez ostatnie miesiące. Bawiłam się przy niej świetnie i nie żałuję ani sekundy z nią spędzonej.