Teraz jest 18 kwietnia 2024, o 18:05

Klub Niezdobytych (cykl) - Stephanie Laurens (szuwarek)

Alfabetyczny spis recenzji ROMANSÓW HISTORYCZNYCH
Avatar użytkownika
 
Posty: 6740
Dołączył(a): 13 lutego 2014, o 09:54
Ulubiona autorka/autor: Krentz

Klub Niezdobytych (cykl) - Stephanie Laurens (szuwarek)

Post przez szuwarek » 16 grudnia 2015, o 13:16

Kochanica przemytnika

Po latach spędzonych w Londynie Kit Cranmer powraca do domu ukochanego dziadka na wybrzeżu Norfolk. Samowolna i żądna przygód, galopująca w męskim przebraniu po okolicy, przypadkowo zostaje hersztem przemytniczej szajki i w tej roli poznaje przywódcę konkurencyjnego gangu. Tyle że ów przemytnik również nie jest tym, za kogo się podaje...

Co może wyniknąć ze spotkania krnąbrnej i niezwykle samodzielnej panny z szefem szajki przemytniczej? No jak to co! Romans i to burzliwy. On, Jack Headon, wraca na włości. Odziedziczył tytuł i majątek. Najpierw jednak musi pomóc towarzyszom z czasów wojny. Ktoś zdradza tajemnice państwowe, giną ich ludzie. Jedyna metoda, to wkraść się w tryby przemytników i odkryć kto co wie. Więc jego lordowska mość ukrywa się w pałacu, a na świecie pojawia się kapitan Jack. Natychmiast natyka się na jedna z przemytniczych grup, a ich przywódca, młody chłopak wzbudza w nim dziwne uczucia. Jack, znawca i wielbiciel kobiet, jest tym zaniepokojony. Szybko odkrywa, że to przebrana piękność. Krok po kroku dochodzi do tego, ze to nieślubną wnuczka jednego z bardziej szanowanych w okolicy arystokratów. Jack musi szybko skończyć tajna misję i zrobić z Kit swoją kochankę.
Kit – jak najbardziej legalna wnuczka hrabiego, jest niespokojnym duchem. Stanowczo niepilnowana, nie karana, po koszmarnych sześciu latach w Londynie potrzebuje przestrzeni, przygód. I natychmiast je znajduje. A jako bonus odnajduje pokusę w postaci kapitana Jacka. Przystojnego, seksownego, mrocznego…. I ukrywając częściowo kim jest prowokuje, wdaje się z nim w cichą wojnę na uwodzenie, jednocześnie prowadząc niebezpieczne życie przemytnika. Wojnę na pożądanie przegrywaj , albo wygrywają obydwoje, pasują ich temperamenty, ich witalność. I wtedy na jaw wychodzi kim jest Kit. Zanim Jack uniesie się honorem odzywa się drugie życie i Kit znajduje się w wielkim niebezpieczeństwie. Wyjściem jest ratunek lorda Headona. Ślub… ale czy po ślubie jest dobrze? Nie, bo Jack nie jest przyzwyczajony do dzielenia się sekretami. A Kit chce być nie cichą zoną nad haftem tylko partnerką, powierniczką. Chce u boku Jacka prowadzić awanturnicze życie. Tylko on się na to nie chce zgodzić. Więc Kit odchodzi…

Wybranka

Jest ich siedmiu - młodzi, przystojni, o nieskazitelnych charakterach. Gdy kończy się ich kariera szpiegów w tajnych służbach Jego Królewskiej Mości, wracają do rodzinnej Anglii, by odziedziczywszy tytuły i posiadłości, zacząć nowe życie. Każdy z nich musi, i to szybko, znaleźć odpowiednią kandydatkę na żonę, żaden nie chce jednak paść ofiarą swatek ani panien usiłujących czym prędzej wydać się za mąż; nie chcą być zdobywani, lecz sami chcą zdobywać. Zakładają więc Klub Niezdobytych, który ma im pomóc osiągnąć zamierzony cel.
Tristan, hrabia Trentham, podjął się znaleźć odpowiednią siedzibę dla Klubu. Gdy mu się to wreszcie udaje, z okien biblioteki dostrzega pewną kobietę. Tą intrygującą sąsiadką okazuje się panna Leonora Carling, dama o błękitnych oczach, przenikliwym umyśle i złamanym sercu, w towarzystwie uznawana za starą pannę, co sprawia, że czuje się wolna i uznaje, że może robić to, na co ma ochotę. Tristan czuje wewnętrzny przymus, by zawrzeć z nią bliższą znajomość. Tymczasem zarówno w domu panny Carling, jak i w siedzibie Klubu Niezdobytych, pojawia się tajemniczy włamywacz, a zaraz potem zaczyna się seria dziwnych napadów. Leonorę i Tristana połączy coś więcej niż tylko chęć rozwikłania detektywistycznej zagadki.


Jedna z moich ulubieńszych części. Siedmiu młodych kawalerów chce otworzyć prywatny klub, w którym mogliby się ukrywać przed tzw. Towarzystwem. Nie są królami parkietów, bali, hulakami czy uwodzicielami. Znaczna część życia spędzili w wojsku, jako szpiedzy. Takie życie w ukryciu, w ciągłej niepewności spowodowało, że nie potrafią się odnaleźć w świecie londyńskich zabaw i zbliżającego się sezonu. Do tego, każdy z nich posiada tytuł i musi się ożenić. Ustalają, że płoche, chichoczące panny nie dla nich. Przy ich zaborczych charakterach muszą mieć czas i siły na znalezienie tej jednej właściwej. I tak kupują dom i chcą tam stworzyć miejsce ukrycia, odpoczynku i spotkań. Bo nawet w znanych klubach polują na nich zdeterminowani ojcowie.
Tristan zostaje oddelegowany do pilnowania prac remontowych i wykończeniowych w klubie. I tam właśnie zauważa przez okno śliczną pannę z sąsiedniego domu. I może skończyłoby się tylko na spoglądaniu i marzeniach gdyby panna Leonora nie zwróciła się do niego z dziwnym pytaniem. To budzi uśpione wojskowe instynkty Tristana i chcąc nie chcąc, bardziej chcąc, wciąga się w tajemniczą sprawę sąsiadów. Odnotowuje całkowity brak odpowiedzialności ze strony wuja i brata Leonory. To pozwala mu natychmiast poczuć obowiązek chronienia jej i otaczania wielce apodyktyczna ochroną. A nie jest łatwo, bo Leonora nauczona jest samodzielności i samowystarczalności. I tak, powoli szukając złodziei, wciągając przyjaciół z klubu do poszukiwań, poznaje się nasza dwójka. Tristan, jak to bohater Laurens osacza, otacza, a Leonora walczy, jednak po co? Skoro czekają na nią ramiona odpowiedzialnego, statecznego i przystojnego mężczyzny jak z marzeń. Do tego nagle trafia w życiu na kogoś kto o nią dba, troszczy się. I co z tego, że jest wojskowym? Nie każdy jest taki jak ten, który złamał jej serce…A Tristan? Odnalazł ta jedyną, przy której życie nabiera sens.

Męski honor

Przystojny i bogaty Anthony Blake, wicehrabia Torrington, uczestnik bitwy pod Waterloo, a po zakończeniu służby - członek Klubu Niezdobytych, jest obiektem zainteresowania wielu matron, posiadających córki na wydaniu. On tymczasem kieruje uwagę w stronę podającej się za wdowę Alicji Carrington. Ta piękna i odważna kobieta nie myśli jednak o własnym szczęściu, a jedynie o korzystnym zamążpójściu swej młodszej siostry. Temu jest w stanie poświęcić wszystko. Przypadkowo zamieszana w morderstwo, może liczyć na pomoc jedynie Torringtona. Jednak dążenie do znalezienia prawdziwego sprawcy nie jest jedynym motywem działania hrabiego... Jednym słowem intryga, namiętność i zbrodnia w scenerii XIX-wiecznej Anglii.

Anthony, kierowany ręka chrzestnej idzie na nudny bal. Kolejny nudny bal. Lecz zanim dotarł na sale balową natrafia w ogrodzie na piękna kobietę pochylona nad ciałem. Ktoś zasztyletował mężczyznę, a kobieta ewidentnie coś ukrywa. I jak to członek Klubu Tony wciąga się w sprawę zabójstwa. Po pierwsze zamordowany był państwowym urzędnikiem. Po drugie Alicja Carrrington budzi w nim tak silne uczucia: pożądania, opieki, troski i … tego czegoś czego nie umie nazwać. Kiedy ktoś, prawdopodobnie morderca, rozpuszcza plotki , że to Alicja zamieszana jest w morderstwo Tony porusza krewne : od księżnej St. Ives po lady Obalderone. Grandes Dames ucinają plotki, okazują Alicji wsparcie. Co niezwykle pomaga jej siostrze. Bo ich celem jest zamążpójście młodszej z sióstr. I u jej boku pojawia się znajomy Tony’ego, który staję się od razu wspólnikiem w akcji uchronienia pań Carrington. Do sprawy morderstwa włączają się pozostali członkowie klubu, a gdy morderca powoduje aresztowanie Alicji , sam Dalziel.
Podobało mi się jak Damy manipulowały plotkami, jak jednym gestem kogoś skreślały lub wywyższały – straszne ..
A romans? Alicja oszukuje towarzystwo. Nie jest wdową, nie ma majątku. Musi, dla dobra braci, wydać dobrze siostrę. To co czuje przy Anthonym ja przeraża i pociąga. Więc ryzykuje. Uznaje, że będzie jego kochanką, bo przecież na nic więcej liczyć nie może. Przyjmuje jego zachowanie za element dochodzenia, jego troskę, obstawę na balach, okazywanie zaangażowania w obecności rodziny. Zgadza się nawet, dla bezpieczeństwa, zamieszkać z rodziną w jego domu. I tam chyba dopiero zauważa, że jest traktowana nie jak kochanka ale żona. Oczywiście wpada w złość. Wszyscy znają jego plany, nawet bracia Alicji. Tylko nie ona. Więc podjudzona przez jego matkę wyjeżdża. Ucieka żeby Anthony nauczył się z nią rozmawiać…
Sama fabuła kryminalna naprowadza nas na większa aferę szpiegowską, powiązana z poprzednimi historiami. Która to afera wciąga Dalziela i pozostałych członków Klubu.

Pani jego serca

Po latach spędzonych we Francji w charakterze szpiega hrabia Charles St. Austell powraca do Anglii z zamiarem ustatkowania się. Jednakże znalezienie odpowiedniej kandydatki na żonę okazuje się bardzo trudne, nie odpowiadają mu bowiem rozpuszczone pannice poznawane na londyńskich salonach. Kiedy więc jego były dowódca zleca mu zbadanie sprawy przemycania w czasie wojny poufnych informacji do Francji, Charles z radością opuszcza stolicę i udaje się do rodzinnej Kornwalii. Tam natyka się na dawną miłość, lady Penelopę Selborne, która okazuje się zamieszana w przemytniczą intrygę. Uczucia odżywają i Charles postanawia odzyskać Penelopę, ona się jednak opiera, nie wierząc, że przez lata rozłąki przemienił się z beztroskiego hulaki w mężczyznę godnego zaufania.

Nie jest to moja faworytka. Sam motyw spotkania po latach, do tego IMHO zupełnie bezpłciowa Penelopa. Charles , jak i jego koledzy, ucieka z salonów i bali. Chichoczące panienki, które widza w nim tylko arystokratę i bohatera wojennego nudzą i przerażają naszych Panów. Szuka kobiety, która go zrozumie, która będzie silna jak on, jak zony jego przyjaciół. I spotyka Penelopę – dawna miłość, z którą rozstał się bez wyjaśnień, nie w gniewie ale z dużą ilością pytań. Od razu odkrywa, że uczucie nie umarło, że to ona jest jedyną dla jego duszy i ciała (taaaak te schematy laurensowskie). Penelopa kocha Charlesa, jednak trzynaście lat temu wpadła w panikę, obydwoje byli młodzi i pogubieni. Potem na Penny spadły kolejne ciosy i tak znowu wpada w jego ramiona. Walczy – niby, z uczuciem, nie chce mu ulec ale takie jakieś to bezpłciowe i niewyraźne. Decyduje się na zostanie jego kochanką. No i powoli, krok po kroczku obydwoje docierają do magicznego „tak”. Ona się waha, on ja uwodzi… ale tak jakoś bez przekonania.
Co jest fajne w tym tomie? Intryga. Razem z Charlesem i Penny próbujemy się dowiedzieć, czy rzeczywiście kuzyn Nicholas jest mordercą i czego szuka, czy ojciec i brat Penny byli zdrajcami i co znaczą drogie puzderka. Mamy znowu tajemniczego i potężnego Dalziela i dwóch kolejnych przyjaciół Charlesa. Przyznam, że tutaj jest to lepsze niż w poprzednich tomach, za to dla mnie romans słabiutki…

Czysta namiętność

Jack, baron Warnefleet, ostatni ze swego rodu, z silnym postanowieniem, że nie da się wciągnąć w matrymonialne sidła, wyjeżdża z Londynu do posiadłości, której nie widział od lat. A tam na ścieżce tuż przed bramą swojego domu ratuje oszałamiająco piękną damę przed groźnym i rozszalałym koniem.
Lady Clarice Altwood jest całkowitym zaprzeczeniem trzpiotowatych młodych dam, które Jack odrzucił jako kandydatki na żonę. Clarice jest szalenie atrakcyjna, jak najbardziej wolna, niezaprzeczalnie potrafi sobie radzić, i nie da się o niej zapomnieć. Dlaczego taka osoba zaszyła się na wsi? Tej zagadce towarzyszy pewna tajemnica i prędko staje się jasne, że Clarice jest w niebezpieczeństwie.


Przyznaję, że jest to dla mnie tak część pół na pół. Nie porywa. Ale też nie najgorsza. Prawdę mówiąc podsumowałabym ja jako krytykę obłudy i dwulicowości arystokracji w ówczesnej Anglii. Obydwoje nasi bohaterowie uciekają przed tym. Jack przed wyrafinowanymi matkami i ich córkami, które kosztem skandalu, wykorzystania jego honoru i sytuacji chciały go wpędzić w pułapkę i małżeństwo. Zupełnie go nie znając, widząc li i jedynie arystokratę z majątkiem.
A Clarice? Nazywana przez Jacka Boudiką. Silna, mądra, waleczna. Swoją determinacją, aby decydować o sobie i nie dać się wpędzić w koszmarny związek skazała się na trzynaście lat na wsi w domu kuzyna pastora. Wychowana w bogatym, ustatkowanym domu widziała jak żyją młodzi mężczyźni. Poznajemy jej braci, którzy bez uczucia wspominają, że folgowali sobie z kim tylko chcieli bo ojciec potem załatwiał dziewczynie opiekę i dom dzieciom. No halo! Przeambicjonowana macocha chciała ja wpędzić w ślub z sadystą przez zwykłe skompromitowanie. I Clarice walczyła. W efekcie odsunięto ją od jej świata. Zesłano. Ale na tej wsi Clarice odnalazła spokój, świat, w którym czuła się ważna, potrzebna. Bez tak jawnej obłudy jak w Londynie. I w ten jej świat wraca z wojny Jack: zły z początku, że ona pełniła jego funkcje, ona zła, że wrócił.
No i wątek kryminalny – kuzyn, uosobienie poczciwego pastora zostaje wplatany w intrygę na wysokich szczeblach. I kolejny przykład i opis, jak łatwo w tak hermetycznym środowisku, jakim była arystokracja, kogoś plotką i pomówieniem zniszczyć, a mając poparcie każde świństwo, zło zatuszować. W taki sposób Clarice wraca na salony, w taki sposób niszczy macochę i pomaga braciom. I pomimo dobrego zakończenia u mnie pozostał niesmak. I u bohaterów chyba również, bo obydwoje razem wracają na wieś, z dala od tego świata.

Aż do szaleństwa

Początek XIX wieku. Przystojny Jocelyn Deverell po zakończeniu działalności szpiegowskiej pragnie zadbać o swoją przyszłość, musi więc znaleźć odpowiednią kandydatkę na żonę, która urodzi mu syna - dziedzica. A że nie interesują go nudne panny z londyńskich salonów, zadanie nie jest proste.
Ukochana ciotka chce go wyswatać ze swą chrześnicą Phoebe Malleson. Niestety, piękna Phoebe z powodu przykrych doświadczeń nie ufa mężczyznom, a ponadto zajmuje się czymś, czego nie zaakceptowałby żaden dżentelmen: ratuje przed okrutnym losem molestowane służące. Jej działalność okazuje się bardzo niebezpieczna, koliduje bowiem z interesami gangu handlującego "żywym towarem".
Phoebe z powodu niespodziewanych okoliczności zmuszona jest poprosić o pomoc Deverella...


Jedna z tych części, które lubię. I za bohaterkę, i za bohatera. I za historię.
Bo Jocelyn dowiaduje się od ciotki, że znalazła dla niego idealną kandydatkę na żonę. Ciotka zna go dobrze, więc ten zainteresowany jedzie ją spotkać. No i wszystko się zgadza: pasuje z wyglądu, pochodzenia. I pewnie charakteru. Jeden problem, to ten, że ona go nie chce. Sceny, gdy Phoebe próbuje go „wcisnąć” w szpony innych piękności i ich matek są rewelacyjne ;-). Ale Jocelyn, jak wzorowy bohater Laurens nie daje się tak łatwo opędzić: osacza, cały czas przy jej boku , jak cień. Do tego z ironicznym uśmiechem, że wie co Phoebe knuje, wie, co chce osiągnąć, ale on się tak łatwo nie da. I w taki sposób dochodzi do odkrycia tajemnicy Phoebe i związanego z tym śledztwa. Kolejny „kamyczek” do ogródka arystokracji: przymykanie oka na wykorzystywanie służby przez panów domu, jawne ignorowanie molestowania i znęcania się. Pozycja silniejszego jest bezkarna… Jocelyn pomaga Phoebe, jednocześnie ja chroniąc. Bo pomimo, że zostali kochankami on chce więcej, on chce wszystkiego. I sama Phoebe powoli uzmysławia sobie, że można z mężczyzną być partnerami, można zaufać i być niezależną. I zmienia zdanie co do zamążpójścia. IMHO fajna para, fajny romans.

W pułapce pożądania

Gervase Tregarth, szósty lord Crowhurst, powodowany brawurą, przyrzeka poślubić pierwszą pannę, jaką napotka na swej drodze. Zamknięty w rodowym zamku w Kornwalii, wiedząc, że w okolicy nie ma odpowiedniej kobiety, nie spodziewa się, że będzie musiał dotrzymać słowa, a już z pewnością nie wcześniej, niż w Londynie zacznie się sezon. I wtedy spotyka sąsiadkę, nader pociągającą Madeline Gascoigne. Gervase uznaje, że zapewni sobie drogę odwrotu, dowodząc, że nie pasują do siebie z Madeline. Wprowadza więc w życie plan, który ma wykazać, jak okropnym byliby małżeństwem...

To jedna z moich ulubionych części. Jest Laurensowsko: osaczanie, nagabywanie, przekonywanie. I niby zaradna i mądra, ale zupełnie nie zorientowana w gierkach Gervasego. On też, tyle lat ja znał, a dopiero jego siostry (cwane i koszmarnie przebiegłe) musza mu otworzyć oczy, że kobieta, która wszyscy postrzegają jako opiekunkę braci i gospodynię, jest piękna, mądra i pociągająca. On się broni, bo jak po skończonym romansie, żyć obok kochanka i jego żony? Poza tym taki romans zaszkodziłby jej rodzinie. A rodzina widzi co się święci i popycha ja w ramiona Gervase'a :-)
Dalziel jest coraz bliżej złapania szpiega, coraz więcej o nim wiemy. A jednak ucieka. Także trzeba czekać na rozwiązanie głównej intrygi.
Mamy znowu kamyczek do ogródka londyńskiego towarzystwa: londyńską zonę poczciwego lokalnego arystokraty. Ostentacyjnie go zdradza, lekceważy mieszkańców wsi i w ogóle samo zło. Spotyka ja kara, jednak zostaje nauczka dla pozostałych panów.
ale skarżysz się czy chwalisz - bo nie wiem jak reagować

Avatar użytkownika
 
Posty: 31291
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 18 grudnia 2015, o 22:18

„Kochanica przemytnika” to pierwsza tej autorki, kiedyś wydała mi się inna, a teraz mam wrażenie, że mogłabym nie dać rady jej przeczytać.
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21199
Dołączył(a): 7 października 2013, o 18:13
Ulubiona autorka/autor: brak ulubionej

Post przez klarek » 18 grudnia 2015, o 23:00

Czy to było to, gdzie ona udawała chłopca?

Avatar użytkownika
 
Posty: 31291
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 19 grudnia 2015, o 00:48

Nic takiego nie pamiętam. Zostało mi tylko, że ona spotykała się po kryjomu z przemytnikiem (już wtedy to trochę mnie raziło), choć poznali się w niefortunnych okolicznościach i chyba potem wyszło, że nie był zwyczajnym przemytnikiem. To i tak sporo, bo reszta mi się zlała w jedno :hyhy:
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 6740
Dołączył(a): 13 lutego 2014, o 09:54
Ulubiona autorka/autor: Krentz

Post przez szuwarek » 19 grudnia 2015, o 09:45

Tak klarku udawała chłopca. Jakbym to pierwsze czytała to nie wiem czy pociągnęła bym... Ale jest tu kilka tomów fajnych, takich Laurensowskich .
ale skarżysz się czy chwalisz - bo nie wiem jak reagować

Avatar użytkownika
 
Posty: 2254
Dołączył(a): 17 listopada 2015, o 13:02
Lokalizacja: mazowieckie
Ulubiona autorka/autor: Montgomery, Palmer, Roberts

Post przez montgomerry » 13 stycznia 2017, o 15:38

Mam z tego tylko "Kochanice przemytnika" - nie wiedziałam , co to za cykl. Jeszcze nie czytałam :) Warto jest czasami poszperać.

Avatar użytkownika
 
Posty: 5914
Dołączył(a): 18 listopada 2015, o 18:19
Ulubiona autorka/autor: Nie mam, czytam to co mi się spodoba;)

Post przez giovanna » 13 stycznia 2017, o 18:46

Nie przebrnęłam przez Kochanicę, Aż do szaleństwa mi się podobało, a reszty przyznam się bez bicia nie pamiętam.

Avatar użytkownika
 
Posty: 21199
Dołączył(a): 7 października 2013, o 18:13
Ulubiona autorka/autor: brak ulubionej

Post przez klarek » 13 stycznia 2017, o 19:41

szuwarek napisał(a):Tak klarku udawała chłopca. Jakbym to pierwsze czytała to nie wiem czy pociągnęła bym... Ale jest tu kilka tomów fajnych, takich Laurensowskich .

Czyli jednak nie tak bardzo mi się wszystko miesza ;)
Ja chyba najbardziej zapamiętałam Wybrankę (nawet tytuł pamiętam), tę (tutaj tytułu nie pomnę) w której jest scena w murach jakiegoś średniowiecznego zamku ;) I pamiętam, że rozczarowana byłam ostatnią częścią, z najbardziej wielbionym bohaterem ;) Aż do szaleństwa było też dobre, ale nie wiem czy to ta z zamkiem ;)

Avatar użytkownika
 
Posty: 2254
Dołączył(a): 17 listopada 2015, o 13:02
Lokalizacja: mazowieckie
Ulubiona autorka/autor: Montgomery, Palmer, Roberts

Post przez montgomerry » 13 stycznia 2017, o 21:04

giovanna napisał(a):Nie przebrnęłam przez Kochanicę, Aż do szaleństwa mi się podobało, a reszty przyznam się bez bicia nie pamiętam.



chyba się za "Kochanicę ..." wezmę niebawem ... :) Ja większość książek nie pamiętam :facepalm:

Avatar użytkownika
 
Posty: 31291
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 14 stycznia 2017, o 22:22

Laurens zlała mi się w jedno i w zasadzie pamiętam co nieco tę pierwszą…
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.


Powrót do Recenzje romansów historycznych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość