Strona 6 z 9

PostNapisane: 12 sierpnia 2018, o 21:51
przez Ancymonek
Uff to dobrze ;)
Kupię papierek to się sama przekonam :D

PostNapisane: 12 sierpnia 2018, o 22:41
przez Księżycowa Kawa
Tak „Kulti” jest niezły. Wprawdzie czytałam nie tak dawno, lecz mam ochotę na powtórkę pomimo tej koszmarnej okładki :facepalm:

PostNapisane: 13 sierpnia 2018, o 00:27
przez Lucy
Książka nie dla mnie.
Uwielbiam piłkę nożną, ale nie potrafię jej znieść w żeńskim wydaniu. :bezradny:

PostNapisane: 13 sierpnia 2018, o 11:50
przez •Sol•
zapoznam się z tym Kultim na bank ;)
Czytany kiedyś Under Locke był super więc Kulti też ma szansę :hyhy:

PostNapisane: 13 sierpnia 2018, o 13:38
przez kejti
Mnie Under Locke nie podszedl. Tzn bylo fajne i rozumiem ze ktos koze byc zachywcony ta pozycja ale dla mnie bylo slabe. Chyba za malo dialogow bylo i ciagle powtarzajace sie mysli bohaterki? Cos mi swita

PostNapisane: 13 sierpnia 2018, o 14:16
przez szuwarek
to jest słynny Kulti po polsku?

PostNapisane: 13 sierpnia 2018, o 16:19
przez •Sol•
Kejti rozumiem Cię ;)
Dla mnie wtedy to było coś nowego i innego. Ty wtedy juz miałaś zaliczonych czy a jakichś bikerow ;)

Szuwarku tak ;) albo jakoś za moment bedzie, nie wiem kiedy dokładnie jest/była premiera ;)

PostNapisane: 13 sierpnia 2018, o 17:43
przez Księżycowa Kawa
Zapata jest specyficzna. I jest już kilka opinii o „Kultim” i nie tylko :wink:
„The Wall of Winnipeg and Me” również mógłby zrobić niezłe wrażenie :hyhy:

PostNapisane: 13 sierpnia 2018, o 18:43
przez kejti
Sol, moja opinia na LC z kwietnia 2017
Mam mieszane uczucia, początek mnie kupił i to bardzo, bohaterka wydawała mi się z jajami ale ostatnie 30% to była taka zapchaj dziura, ciągle te same myśli bohaterki, co przeżyła, jaka jest wdzięczna tym którzy są blisko, jaki to Dex przystojny… trochę za wiele razy to było powtarzane. W połowie miałam ochotę na POV Dexa ale później się trochę otworzył i to uczucie odeszło. Może jakby książka była dzielona na raz jej przemyślenia, raz jego, to byłaby o wiele lepsza.
Nie chce zniechęcać bo ogólnie mi się podobało tylko jak dla mnie było za dużo powtarzających się rozmyślań, a za mało dialogów.
Co do Dex'a, miód cud, lubię czytać o takich wariatach/narwańcach którzy ledwo nad sobą panują :)
I ten jego kolczyk!! Kto czytał ten wie :D hehe

Ogólnie wydaje mi się, że ta książka do jednych może trafić, a do innych już trochę mniej, dlatego nie mówię „nie polecam” :)


także nie było źle ale ja jednak lubię dialogi i to może był minus. Swoją drogą ja wtedy dopiero zaczynałam przygodę z Bike'rami, ogólnie nie szaleje za nimi :bezradny:

PostNapisane: 14 sierpnia 2018, o 14:24
przez •Sol•
teraz jest moda na tatuażystów i bad boyów więc może i to wydadzą :P
kolczyk faktycznie miał ciekawy :hyhy:

Kejti, czyli generalnie dramy nie było :P widzisz, nie pamiętam żeby ona tam tak pitoliła w kółko. Ksiązka mnie zachwyciła i pewnie przymknęłam oko. Czasem tak jest, jak coś Cię mocno wciągnie to rzecz którą byś normalnie objechała obojętnieje ;)

No i zgodzę się z Tobą co do naprzemiennego POV. Teraz to bardzo doceniam, choć u Tillie Cole np. mnie wkurzał POV bohatera przez przekleństwa.
Ale na ogół ten naprzemienny to zbawienie dla ciekawskich :P

PostNapisane: 15 sierpnia 2018, o 19:12
przez kejti
•Sol• napisał(a):Ale na ogół ten naprzemienny to zbawienie dla ciekawskich :P

dokładnie!!

Wiadomo, jednym podejdzie, innym nie. Zobaczymy jak będzie z Kulti i po tej książce zdecyduje czy mi po drodze z Zapata

PostNapisane: 23 sierpnia 2018, o 11:58
przez Ancymonek
joakar4 napisał(a):Dziewczyny, przeczytałam naprawdę świetną książkę. Wklejam opinie. :bigeyes:

Obrazek

"Kulti" Mariana Zapata

Dla Sal Casillas od dziecka największym autorytetem w świecie piłki nożnej był Reiner Kulti. To kariera i spektakularna gra tego niemieckiego piłkarza spowodowały, że postanowiła poświęcić się tej dyscyplinie sportu. Był również jej pierwszą miłością, wyobrażała sobie, że kiedyś się spotkają, zakochają w sobie i urodzi mu kilku małych superpiłkarzyków. Jakie jest więc jej zdziwienie i radość, kiedy dowiaduje się, że zostanie on nowym trenerem jej drużyny. Szybko jednak okazuje się, że Kulti kompletnie nie przypomina jej przebojowego i wybuchowego idola. Ten emerytowany napastnik jest bardzo cichy, zamknięty w sobie, wręcz nieprzyjemny…
Ostatnio na rynku wydawniczym pojawiło się sporo romansów o sportowcach. Ta książką jest jednak zupełnie inna, głównie dlatego, że jej akcja jest osadzona w świecie damskiej piłki nożnej. Co, jak przyznacie, jest rzadko spotykane. Widać, że autorka dobrze się do tego tematu przygotowała i naprawdę solidnie i rzetelnie opisała problemy z jakimi muszą się borykać kobiety, które zdecydowały się na uprawianie tej dziedziny sportu.
Jest jeszcze coś co wyróżnia tę książkę spośród innych romansów o sportowcach. A mianowicie to, że jej fabuła nie kręci się wyłącznie wokół seksu. Tutaj mamy tak naprawdę dwie krótkie sceny erotyczne, obie pod koniec książki.
Relacja bohaterów rozwija się bardzo powoli, przez pierwsze sto stron praktycznie się nie widują, nie mówiąc już o jakiejkolwiek dłuższej rozmowie. Jednak kiedy już do niej dochodzi, jest naprawdę burzliwa (Sal wyzywa nowego trenera od kiełbas, zresztą do samego końca zdarza się jej tak o nim mówić). Od tego też momentu ciężko się od tej książki oderwać. Bohaterowie są zmuszeni w pewien sposób współpracować i powoli rodzi się pomiędzy nimi przyjaźń. Ale dalej nie jest to jakaś słodko-pierdząca relacja. Oni sobie konkretnie dogryzają, kłócą się, bohaterka stara się wychować mężczyznę, ale też razem żartują, wspierają się, oglądają wspólnie filmy czy robią sobie maseczki oczyszczające ;)
Dużym plusem tej książki jest główny bohater. Kulti, który początkowo wydawał się być gburem i bucem z rozdętym ego, dość szybko okazał się cudownym towarzyszem i przyjacielem. Byłam zachwycona tym jak wspierał Sal, jak się o nią troszczył i jej kibicował. Nie był jednak takim totalnym ideałem, momentami bywał bowiem zaborczy, zazdrosny i lubił pokazać które z nich jest dojrzalsze i mądrzejsze (był starszy od bohaterki o 13 lat i czasami w ich zachowaniu dało się odczuć różnicę wieku).
Wisienką na torcie był ojciec Sal. Niesamowicie mnie bawił jego zachwyt, wręcz fanatyczne oddanie dla Kultiego.
Jestem naprawdę zachwycona tą książką. To moje pierwsze spotkanie z tą autorką, ale wiem, że na pewno sięgnę po jej kolejne powieści. Polecam!!!


Ja się podpisuję rękami i nogami! :lovju:

Autorka mnie kupiła i to od początku. Uwielbiam takie poczycie humoru i styl Zapaty bardzo przypadł mi do gustu. Lekko, fajnie, przyjemnie i tak - dłuuuugo. Długo się rozkręca, długo się czeka na pierwszy pocałunek, ale jak już doszło co do czego, to nie mogłam narzekać. Poza tym cały czas czuć między bohaterami fajną chemię. Nie z tych nachalnych i przypominających o sobie co sekundę, ale taką fajną, delikatną, ale wyczuwalną.

Lubię jak się wolno rozkręca - pierwszy plus (chociaż miałam ochotę autorkę udusić, bo mogłoby być coś niecoś szybciej, ale dobra :P)

Lubię od przyjaźni do miłości - drugi plus.
Lubię kiedy kochają się i nienawidzą - trzeci, duży plus. Darli koty świetnie, Sal się nie pitoliła a Kulti był gburowaty i palantowaty, ale tak naprawdę to tylko pozory ;)

Polecam i to bardzo, chociaż z pewnością nie wszystkim przypadnie do gustu styl autorki. Jeszcze mnie rozwaliło od razu jak Sal zobaczyła Kultiego i żeby się zbytnio nie denerwować powtarzała sobie w myślłach
Spoiler:


Ja tam jestem za i to bardzo i czekam na więcej książek autorki wydanych po polsku ;)

PostNapisane: 23 sierpnia 2018, o 12:35
przez •Sol•
jestem w trakcie i póki co Kulti jeszcze się nie rozwinął, za bardzo go nawet nie było. Może dlatego tak średnio mi to idzie.
Musze wytrzymać do ich pierwszego starcia, wtedy może mnie porwie :hyhy:

PostNapisane: 23 sierpnia 2018, o 21:29
przez Księżycowa Kawa
Całkiem możliwe. Albo może w końcu trafi się ktoś, kto nie będzie...

PostNapisane: 24 sierpnia 2018, o 15:38
przez •Sol•
nadal męczę. Niby doszłam już do tej sceny kiełbasianej, niby kilka razy się uśmiechnęłam, ale Kulti to niemal niemowa a na dodatek straszny buc.
I to rozwleczone w kosmos jest.
Nie wiem co będzie dalej.

PostNapisane: 24 sierpnia 2018, o 17:28
przez Księżycowa Kawa
Tylko czytając, dowiesz się :wink:

PostNapisane: 24 sierpnia 2018, o 21:22
przez •Sol•
dlatego jeszcze czytam, chociaż naprawdę idzie jak krew z kamienia :evillaugh:
gdyby to była inna książka to bym już rzuciła, a tu jeszcze na coś liczę.

PostNapisane: 25 sierpnia 2018, o 16:33
przez •Sol•
Ustalmy coś. Autorka w Kultim wzięła naprawdę długi rozbieg zanim zabrała się solidnie do tworzenia.

Pierwsze 30% książki było męką. Nudą, gumą do żucia na rozgrzanym asfalcie. Tak mi się ciągnęło i już myślałam, że nie dam rady. Serio, kolejna książka miała zaliczyć kosza.
Ale na szczęście ktoś czuwał i napisał, żebym czekała do sceny kiełbasianej. Co prawda od razu sytuacja się nie polepszyła i Sal nadal mnie irytowała niereagowaniem na śfińskie uwagi Kultiego (albo też nieuwagę) a sam Kulti był bucem. Megabucowatym bucem z ego które posiada własny kod kreskowy.
No i dołóżmy do tego cały światek piłki nożnej, treningów i reszty, czegoś co mnie kompletnie nie interesuje.

Ale potem zaczęło się DZIAĆ. To znaczy, piłka nożna obecna jest do ostatniej sceny w książce, co szczerze mówiąc wcale mi nie leży, było tego za dużo. Ale wreszcie Sal i Kulti vel Kiszonka vel Precel vel Kiełbasa wzięli się za łby. I to tak, że poszły iskry.
I tak się wzięli, że pozostałe 70% przeczytałam w pół dnia.

To historia o naprawdę pięknej przyjaźni, która prowadzi do miłości. To zdecydowanie romans slow burn, gdzie nikt nikogo nie pogania, a oboje mają w życiu większe cele niż tylko miłość i łóżko. To też książka o pasji, ogromie poświęcenia dla niej. Można pozazdrościć bohaterom samozaparcia w dążeniu do realizacji marzeń.
To również historia o rodzinie. Pięknej rodzinnej miłości i przywiązaniu, o tym jak nierozerwalne są więzi między rodzicami a dziećmi i rodzeństwem. Sceny z ojcem Sal i samą Sal mnie rozczulały do granic możliwości.
Niesamowicie przyjemnie czytało się o tym jak oni się wzajemnie wszyscy o siebie troszczą.
I potem jak Kulti powoli wchodzi im za skórę, najpierw będąc tylko symbolem, ikoną, gwiazdą, a potem zwyczajnie dobrym człowiekiem. Tak po ludzku.

Sam Kulti to bardzo ciekawa postać. Początkowo nadęty gbur, którego podejrzewałam o bycie niemową, szybko ewoluujący do faceta wręcz krzyczącego o uwagę, ale nie umiejącego o nią zwyczajnie zabiegać, następnie do świetnego przyjaciela i mężczyzny życia Sal.
Sal... Chwilami wkurzała mnie swoim biadoleniem, rozkładaniem wszystkiego na czynniki pierwsze. Ale jej dyscyplina i samozaparcie i dziki charakter nie pozwoliły mi jej nie polubić.

Jak nie dacie się odstraszyć tym 150 stronom na początku, jak dacie towarzystwu się rozkręcić to Was porwie. A przynajmniej powinno ;)
To dobra rzecz. Co prawda wolę Under Locke tej autorki (Dex i Ritz się tu przewijają! :D) ale Kulti zasługuje na uwagę

PostNapisane: 27 sierpnia 2018, o 09:35
przez Duzzz
Sol, podrzucisz do działu z recenzjami? :prosi:
joakar4 napisał(a):Dziewczyny, przeczytałam naprawdę świetną książkę. Wklejam opinie. :bigeyes:

Obrazek

"Kulti" Mariana Zapata

Kochana, podrzucisz do działu z recenzjami? :prosi: Z góry dziękuję :padam:

PostNapisane: 27 sierpnia 2018, o 10:27
przez •Sol•
jasne Duz ;)

PostNapisane: 1 września 2018, o 21:08
przez LiaMort
Przeczytałam Under Locke i Lingusa.
No cóż przy tej pierwszej to czasami miałam ochotę zamordować bohatera. Jestem wielką śfinią z dużym ego. :facepalm: Lubię śfinie ale on już przesadzał. Bym chłopa kopła w du** i na drzewo posłała. No ale nawet w miarę to było.
Co do tej drugie, to całkiem inny typ bohatera. Mówiąc szczerze, on jest po prostu słodki. :bigeyes: i gdyby nie jego "praca" to bym się sama za niego wzięła. :P na plus jest to, że on praktycznie nie mówi o swojej pracy. I to jest fajne. W ogóle całość jest bardzo dobrze napisana. :D

PostNapisane: 2 września 2018, o 13:11
przez •Sol•
Lingusa mam na czytniku i planuję ;)

Mnie się Under Locke mocno podobało :P mocniej od Kultiego i dla mnie właśnie Kiełbasa był takim strasznym bucem, najstraszniejszym :P

PostNapisane: 2 września 2018, o 18:58
przez Księżycowa Kawa
LiaMort napisał(a):Przeczytałam Under Locke i Lingusa.
No cóż przy tej pierwszej to czasami miałam ochotę zamordować bohatera. Jestem wielką śfinią z dużym ego. :facepalm: Lubię śfinie ale on już przesadzał. Bym chłopa kopła w du** i na drzewo posłała. No ale nawet w miarę to było.

On na mnie nie zrobił aż takiego złego wrażenia; chwilami miałam wrażenie, że bohaterka nieco przesadza :wink:

„Lingusa” jeszcze nie znam.

PostNapisane: 2 września 2018, o 21:42
przez LiaMort
co do Lingusa ostrzegam, że
Spoiler:
;)

co do Under Locke. ;) zdecydowanie, nie podobało mi się to jak ją traktował, jakby była jego własnością. :czeka:

PostNapisane: 2 września 2018, o 21:47
przez Księżycowa Kawa
Można to i tak odbierać.

Od jakiegoś czasu słucham „Dear Aaron”.