Teraz jest 19 maja 2024, o 02:23

Teresa Medeiros

Avatar użytkownika
 
Posty: 20847
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 13 września 2019, o 14:23

Teresa Medeiros "Cisza"

Willow wychowała się bez matki. Kiedy jej ojciec poślubia piękną i posażną kobietę, dziewczynka ma nadzieję, że zyska nową matkę, jednak jej marzenia się nie spełniają. Zostaje sprowadzona do roli posługaczki i niańki licznego potomstwa macochy i swego przyrodniego rodzeństwa. Zmęczona tą rolą, po latach, chętnie korzysta z propozycji poślubienia obcego rycerza, mając nadzieję, że ucieknie od swojego podłego życia. Nie wie, że Bannor Śmiały, pan Elsynoru, ma swoją gromadkę koszmarnych dzieciaków, których sam się obawia.

To kolejna powieść Teresy Medeiros, która mnie urzekła prostotą i humorem. Chwilami jest lekko absurdalnie ale całość się broni. Przede wszystkim jest w tej książce lekkość i promienność. Sama historia jest przyjemna, choć prosta i przewidywalna, a jednak bije od niej takie ciepło, że nie sposób negatywnie odebrać tej książki.

Bohaterka sprawia wrażenie trochę zbyt zahukanej i stłamszonej przez rodzinę, jednak z czasem pokazuje, że ma charakter. Bohater jest po prostu ciapowaty. Wielki waleczny rycerz, który sieje postrach wśród wrogów, daje się zastraszać gromadzie rozwydrzonych dzieciaków i nie potrafi sobie poradzić ze zdyscyplinowaniem ich (np. wątek oblężenia zamku i wojny między Bannorem, a jego dziećmi). Trochę się to nie składa w spójną całość ale opisane jest w taki sposób, że można to wybaczyć autorce. Bohaterowie poboczni, głównie liczna dzieciarnia, plątająca się po zamku, raczej się nie wyróżnia. Czasem miałam problem z zapamiętaniem kto jest kim (ale podobnie miał sam Bannor więc nie jest to moja wina).

Na plus można wyróżnić obecność zwierząt, choć nie są one tak widoczne jak w innych powieściach Medeiros. Wrona i kocur oraz świnia dodają uroku tej historii. Z kolejnych zalet trzeba wspomnieć o humorze. Trochę przaśnym, slapstickowym ale momentami naprawdę zabawnym. Gagi nie zdominowały książki i nadal jest to romans ale bardzo pomogły w odbiorze całości, bo powieść stała się dzięki temu przyjemniejsza i łatwiejsza do czytania.

Są oczywiście i mniej zabawne momenty (nie zamierzam spolerować, więc nie napiszę jakie), ale nie jest to zdecydowanie pozycja literacka, która próbuje moralizować albo nieść jakieś wzniosłe przesłanie. Ogólnie ta historia jest wyważona i przemyślana. Pod względem warsztatu jest dobra i trudno się przyczepić do czegoś, ot solidne rzemiosło. Najbardziej razi w oczy fakt, ze autorka potraktowała temat trochę prześmiewczo i humorystycznie ale może to być równocześnie zaleta, bo książka nie jest sztampowym romansem historycznym, a nieco zwariowaną historyjką osadzoną w czasach średniowiecza, której nie należy traktować zbyt poważnie. Jako czysta rozrywka powieść sprawdza się dobrze. Ocena ode mnie to: 8/10, głównie za lekkość, humor i przyjemność z czytania.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 20847
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 27 września 2019, o 16:18

Teresa Medeiros "Grota"

Conn - władca Erinu, ma problem. Ktoś bezlitośnie morduje jego wiernych rycerzy, którzy zapuszczają się do mrocznej groty. W końcu postanawia sam rozprawić się z tajemniczym złoczyńcą. Na miejscu okazuje się, że to dwójka rodzeństwa. Conn rani śmiertelnie brata, a siostrę bierze jako zakładniczkę. Dziewczyna pała do niego nienawiścią, jednak przystaje na pewien układ. Od tej pory jako wierna poddana będzie mieszkać w zamku Conna, a on odpuści jej wszystkie winy i zapewni byt.

Nie za bardzo wiem co mam o tej książce myśleć, bo z jednej strony bardzo lubię Medeiros, a z drugiej, ta historia to zdecydowanie najsłabsza książka jej autorstwa, jaką czytałam. Zacznę może od tych rzeczy, które mi się nie podobały, bo jest ich zdecydowanie więcej niż pozytywów.

Po pierwsze – motyw, którego szczerze nie znoszę, czyli on starszy i doświadczony, a ona nieopierzony dzieciak, który dorasta i zakochuje się w swym oprawcy (i zarazem wybawcy). Wprawdzie Gelina dorasta i przemienia się w kobietę, a on stara się nie wykorzystać dziecka, ale nie do końca mi pasuje takie rozwiązanie. Wolę kiedy romans nie pachnie hebefilią. Zwłaszcza, że Conn przedstawiony jest jako bardzo posunięty w latach (choć ma około 36 lat).

Po drugie – bohaterowie. Dziewczyna miota się od nienawiści do miłości. Raz kocha Conna, a zaraz potem go nienawidzi. Trochę nie rozumiem dlaczego ona popada ze skrajności w skrajność. Przysięga Connowi wierność i deklaruje miłość a za chwilę go nienawidzi i rabuje i morduje jego poddanych. To wygląda jakby miała chorobę dwubiegunową. Między nią a Connem jest sporo przemocy, włącznie z rękoczynami i użyciem przedmiotów ostrych. O ile na początku miało to sens, to potem już nie bardzo. On z kolei jest zbyt zadufany w sobie. Pan wszystko wiedzący najlepiej. Normalnie alfa i omega, nikt nie jest lepszy. O ile Gelinę, mimo wszystko, da się lubić, to Conna nie bardzo.

Po trzecie – nieuzasadniona brutalność. Wiadomo, że akcja rozgrywa się w dość burzliwym okresie (starożytność, wnioskując po nazwie Erin, zamiast Irlandia), gdzie wojny i przemoc były na porządku dziennym, ale autorka mogłaby odpuścić sobie np. opis egzekucji i co bardziej brutalne szczegóły.

Po czwarte – tłumaczenie i język. Dramat – tak najkrócej można to opisać. Tłumaczyła, a jakże, moja „ulubiona” tłumaczka – Ewa Mikina, więc można się natknąć na straszne archaizmy i dziwaczne stylizacje językowe. Nie wiem jak to wygląda w oryginale ale polska wersja jest ciężkostrawna pod tym względem.

Po piąte – brak akcji, a przynajmniej ciekawej akcji. Niby coś się dzieje, a tak naprawdę nic interesującego nie ma. Emocji tyle co kot napłakał. Jeśli już są, to są zdecydowanie negatywne. Brak równowagi. Miłość w zasadzie pojawia się, w moim odczuciu, ni z gruszki, ni z pietruszki.

Po szóste – wszystko jest strasznie zadęte, na poważnie i ponuro. Zdecydowanie brak tej książce humoru. Lubię odległe epoki historyczne w wydaniu Medeiros, takie z przymrużeniem oka, na wesoło, czasem nawet lekko absurdalnie. W przypadku „Groty” wszystko jest sztywne i nadęte. Niby jest kilka scen, które w zamyśle autorki miały być śmieszne ale zupełnie do mnie tym razem nie trafił ten typ humoru. Poza tym, naprawdę były pomidory w Irlandii w starożytności? Może ja się mylę ale wydaje mi się, że autorka trochę przesadziła.

Po siódme – brak scen erotycznych, choć może to i lepiej ze względu na to, że on był od niej jakieś 20 lat starszy i przedstawiony jak prawie staruszek.

Po ósme – brakło fajnych postaci pobocznych, poza karłem nie ma nikogo naprawdę ciekawego i intrygującego. Cała rzesza bohaterów pobocznych zlewa się w jedną, bezimienną masę.

Historia średnio ciekawa, intrygi takie sobie, choć trzeba przyznać, że całość ma ręce i nogi. Ogólnie nie było tragedii ale trudno mi wymienić cokolwiek, co by się wybijało bardzo na plus. Nie czytało się jednak źle, wręcz przeciwnie, styl Medeiros sprawił, że pomimo fatalnego tłumaczenia, czytało się dość sprawnie i bardzo szybko. Z bólem serca muszę stwierdzić, że raczej nie polecam tej książki. Za całokształt 6/10. Byłoby mniej ale dodatkowy punkt dałam za gładkość stylu autorki.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 27968
Dołączył(a): 22 lutego 2012, o 21:14
Lokalizacja: Warszawa
Ulubiona autorka/autor: Kristen Ashley/Mariana Zapata

Post przez Duzzz » 29 stycznia 2020, o 21:03

Kawko, podrzucisz opinie do działu z recenzjami? :prosi:

“How do you always know where to find me?''
His voice achingly gentle, he says, "The same way a compass knows how to find true north.”
― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

“It’s not inexplicable. I like you the way Newton liked gravity.”
“I don’t know what you mean.”
“Once he found it, everything else in the universe made sense.”
― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

“Life is short. You don't get a do-over. Kiss who you need to kiss, love who you need to love, tell anyone who disrespects you to go f*ck themselves. Let your heart lead you where it wants to. Don't ever make a decision based on fear. In fact, if it scares you, that's the thing you should run fastest toward, because that's where real life is. In the scary parts. In the messy parts. In the parts that aren't so pretty. Dive in and take a swim in all the pain and beauty that life has to offer, so that at the end of it, you don't have any regrets.” ― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

Avatar użytkownika
 
Posty: 20847
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 24 lutego 2020, o 12:26

Trzy ostatnie moje recenzje są w odpowiednim dziale.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 9892
Dołączył(a): 3 sierpnia 2011, o 11:33
Lokalizacja: Somewhere
Ulubiona autorka/autor: Nalini Singh

Post przez kejti » 6 stycznia 2022, o 18:40

Przeczytałam Po północy, trochę się napaliłam że tam wampiry i to w romansie historycznym, a dostałam 1% wampira i praktycznie samo mówienie o tym :hihi: Całkiem przyjemne pióro. Spodobało mi się przytoczenie tekstu z Giaur George Gordon Byron
- Lecz wprzód zostaniesz na ziemi upiorem;
I trup twój, z grobu wyłażąc wieczorem,
Pójdzie nawiedzać krainę rodzinną,
Powinowatych spijać krew niewinną.
Tam, na rodzeństwo własne zajuszony,
Wyssiesz krew swojej siostry, córki, żony;
Ścierw twój zasilisz cudzym życia zdrojem,
Chciwie pić będziesz, brzydząc się napojem

Oceniłam na 3/5

.
.

Let's find some beautiful place to get lost.

Avatar użytkownika
 
Posty: 7613
Dołączył(a): 14 października 2012, o 20:16
Lokalizacja: Sopot
Ulubiona autorka/autor: w zależności od nastroju

Post przez gosiurka » 7 stycznia 2022, o 14:56

Ja jeszcze przed, ale chcę niedługo przeczytać. Mam zaległości u Medeiros.
Pewnego razu doszłam do wniosku, że czas sobie znaleźć faceta... , ale kupiłam martini i mi przeszło(ZabawneKartki)
Przejdź na mroczną stronę..... mamy czekoladę.

Avatar użytkownika
 
Posty: 30710
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Kłyż
Ulubiona autorka/autor: Joanna Chmielewska/Ilona Andrews

Post przez ewa.p » 7 stycznia 2022, o 18:07

też mam zaległości
________________***________________

Gotowałam się w środku i musiałam sięgnąć po wszystkie rezerwy opanowania,by utrzymać nerwy na wodzy.Uda mi się.Po prostu muszę być obojętna.Zen.Żadnego walenia po twarzy.Walenie po twarzy nie jest zen.

Avatar użytkownika
 
Posty: 31295
Dołączył(a): 8 listopada 2012, o 22:17
Ulubiona autorka/autor: Różnie to bywa

Post przez Księżycowa Kawa » 10 stycznia 2022, o 15:15

Mam wrażenie, że nie przeczytałam drugiego tomu...
Nie ma dobrych książek dla głupca, możliwe, że nie ma złych dla człowieka rozumu.
Denis Diderot


"If you want it enough, you can always get a second chance." MM
*
“I might be accused of social maladjustment,” said Daniel. “But not a psychopath. Please. Give me some credit.” MM
*
Zamienię sen na czytanie.

Avatar użytkownika
 
Posty: 20847
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 20 stycznia 2022, o 19:54

Teresa Medeiros "Wygrana"

Zubożały szlachcic, pan na Revelwood, jedyne co posiada, to gromadka obszarpanych i głodnych dzieci. Nie ma szczęścia w kościach i jako przegrany musi oddać w posługę na rok któregoś z potomków. Jego dłużnik, sir Gareth, przybywa aby odebrać swą nagrodę i zastaje na zamku piękną Rowenę. Decyduje, że to właśnie ona spłaci dług ojca.

Jak lubię Medeiros to tę książkę czytało mi się jak po grudzie. Przyciężki styl (albo zawaliła autora albo tłumacz, trudno stwierdzić) i ogólna nuda to dwa główne zarzuty ale nie jedyne. "Wygrana" przypomina swą mrocznością, tematyką i wykonaniem inną powieść autorki: "Grotę", a to była jak dotąd najsłabsza pozycja Medeiros, jaką czytałam. Właśnie znalazłam jeszcze gorszą.

Cóż z tego, że jest gęstość emocjonalna i dużo burzliwych emocji, które nadają romansowi smaku, skoro te emocje są praktycznie wyłącznie negatywne. Rowena i Gareth się nienawidzą, a jedyne co ich łączy to seks. Tego negatywnego obrazu nie zaciera nawet końcowa przemiana bohatera, o ile ją w ogóle przeszedł, bo zostało to zasugerowane bardzo pobieżnie.

A skoro już jesteśmy przy Garetcie – trudno o bardziej tępego, bucowatego, bezdusznego tyrana w romansie niż on. Godny przedstawiciel bodice ripperowych psychopatów, którzy uwielbiają się znęcać nad wybranką swego serca. Gareth mógłby stawać z nimi w szranki. Ten rycerz jest absolutnie odpychający. Gbur, niesympatyczny, mściwy, samolubny, uparty jak osioł, krótko mówiąc - toksyczny. A do tego głupi – bo jak można wymyślić zemstę, w której najbardziej ucierpi niewinna osoba, a nie prawdziwy winowajca?

Rowena na szczęście ma w sobie jakąś ikrę, dzięki czemu dało się doczytać tę powieść do końca. Bohaterka nie daje łatwo za wygraną, choć od momentu, gdy traci dziewictwo, wraz z nim ulatuje jej intelekt. Zaczyna być pierdołowatą mameją, która sama nie wie czego chce. Bo z jednej strony by chciała się bzykać po kątach z Garethem, a z drugiej czuje się wykorzystywana. Kocha go ale zaraz po tym, jak sobie to uświadamia, ucieka od niego pod byle pretekstem. Ogólnie jest rozchwiana emocjonalnie, co bardzo drażni, bo ileż można zdzierżyć te jej wieczne rozterki. Nie wierzę w jej miłość do Garetha.

Najbardziej w tej powieści zawodzi to, co w romansie powinno być najlepsze, czyli relacja pomiędzy głównymi bohaterami. Ich relacja to nie miłość, to był syndrom sztokholmski. W ogóle między nimi nie ma rozwoju uczucia, jest za to dużo seksu, zazdrości i przemocy, a nawet rękoczynów (z obu stron). Odpychające, a nie zachęcające do czytania. Nie ma delikatności, subtelności i stopniowego oswajania się bohaterów ze sobą, rozwoju ich uczucia, tylko nagłe przeskoczenie z nienawiści do miłości bez większego sensu i składu (znów podobieństwo do "Groty").

Główna para rozczarowuje, na szczęście są też postacie poboczne. Najbardziej podobały mi się postacie: Marlys i Blaine'a. Nie wiem czy Blaine otrzymał własną historię ale z pewnością zasłużył na nią. Poza tym dzielna trójka: Duży Freddie i Mały Freddie i fircykowaty Irvin. Fragmenty ich poczynań to chyba jedyne jaśniejsze momenty w tej książce, gdzie czasem można się było nawet uśmiechnąć, bo cała reszta jest napisana na śmiertelnie poważnie i zadęciem. Brak mi humoru i lekkości, do której przyzwyczaiła mnie Medeiros w innych książkach.

O ile można przełknąć kiepskich bohaterów i niezbyt porywający wątek romansowy, jeśli sama historia jest ciekawa, to w przypadku "Wygranej", niestety fabuła też zawodzi. Ta historia nie jest szczególnie ciekawa. Autorka serwuje liczne zapychające fabułę nudne opisy przyrody, średniowiecznych zamków, pijaństwa rycerzy i innych rzeczy, które nikogo nie obchodzą i nie wnoszą niczego do tej historii. Powieść ma 413 stron, a czytałam prawie trzy tygodnie na raty, bo musiałam odkładać co jakiś czas i odetchnąć od tej książki. Męczyłam się podczas lektury.

Ogólnie "Wygrana" zrobiła na mnie kiepskie wrażenie. Słaby romans, nuda, za dużo przemocy i toksyczności, dołujące opisy, mroczność, dziwna intryga (kiepsko się trzymająca kupy no ale nie będę się czepiać, bo bywają gorsze) i nawet styl nie pomógł. Ta książka jest ponura jak twarz Ahonena. Zupełnie nie tego się spodziewałam po autorce tak dobrych książek jak "Pamiętnik", "Amulet", czy "Propozycja", napisanych z rozmachem, humorem i lekkością. "Wygrana" to pozycja zdecydowanie do zapomnienia. Moja ocena to 3/10 (może byłoby niżej ale jednak dałam radę dokończyć i niektóre wątki poboczne były w porządku).
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28407
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 20 stycznia 2022, o 20:07

Ogólnie jest rozchwiana emocjonalnie, co bardzo drażni, bo ileż można zdzierżyć te jej wieczne rozterki.

Ja się często zastanawiam przy lekturach, gdzie jest ta granica między "to, jak rozumiemy romans, jest mocno uwarunkowane kulturowo, więc romanse z różnych okresów i kultur mogą być nieadaptowalne do naszych wyobrażeń i romansoholicznych potrzeb" vs "dobry romans zawsze się obroni nawet po setkach lat".
Czyli "czy się tytuł zestarzał" trochę ;)

Bo albo się czyta jako powieść historyczną "inne realia/uwarunkowania" (lub fantastyczną: takie to uniwersum autorki, sama ustala zasady :hyhy: albo jako romans wedle "ma nam być na koniec miło przy lekturze" ;)

Pamiętam tę Medeiros i jak najbardziej: mam jej tytuły, do których wracałbym, i takie, których unikać będę ;)
Nie wiem, która jeszcze autorka ma u mnie taką rozpiętość przy mimo wszystko nie powalającej liczbie tytułów a la Palmer...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 20847
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 20 stycznia 2022, o 20:17

Są książki, gdzie takie rozterki i wieczne niezdecydowanie bohaterki nie przeszkadza mi za mocno (np. zachowanie Whitney z "Whitney, moja miłość" Judith McNaught), ale tutaj było tak źle na tak wielu różnych poziomach, że mnie ta Rowena doprowadzała do szału. Miałam ochotę nią potrząsnąć i wykrzyczeć: "weź się w końcu babo zdecyduj!". Ja to nazywam efektem "Zbuntowanego Anioła". Tam Milagros i Ivo ciągle darli koty ze sobą. W pierwszych odcinkach było to fajne i ciekawe, po kolejnych stu normalne, a pod koniec telenoweli już wkurzające. Jak się przegnie z nadmiarem pewnych motywów, czy schematów w książce, to już bokami wychodzą i wtedy coś, co było wcześniej fajne, zaczyna irytować.

Przy czym zaznaczam, że Rowena jeszcze była w miarę ok. Prawdziwy wnerw łapałam przy Garethcie i jego krzywych akcjach. Po tej książce poczułam się emocjonalnie zmęczona, a raczej nie o to chodzi w czytaniu romansów.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28407
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 20 stycznia 2022, o 20:28

emocjonalnie zmęczona

I to dlatego mam większy problem z bohaterami w powyższym trybie jednak, bo najbardziej męczy toksyczność, a ta w romansach częściej przypada na nich.
Co zabawne, w YA romansowych, na jakie wpadłam, toksyczność zwykle albo po równo albo wręcz z przewagą bohaterek (może to wina pierwszoosobowej narracji :lol:

Whitney zawsze też z tego powodu będę bronić jako dobrego wykorzystania klisz i motywów :hyhy:

Tak sobie myślę, u której autorki najrzadziej toksycznego bohatera można spotkać...
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 20847
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 20 stycznia 2022, o 20:42

Na mojej liście najbardziej porypanych śfiń wysoko są:
1. Brandon - gwałciciel (z Kwiat i pomień" Kathleen E. Woodiwiss), co jest przekonany, że jak kobieta mówi: "nie" to myśli: "tak", a jak go w końcu zmuszają do wzięcia ślubu z ofiarą, to strzela focha jak pięciolatek.
2. Psychol i porypany hebefil, który sobie dziewczynkę wychował i zdeflorował dla jej dobra, żeby była lepsza w te klocki z innymi mężczyznami w przyszłości (z "Lilii wśród cierni" Penny Jordan).
3. Phillipe sadysta (z "Damy w purpurze" Rosemary Rogers), który nie ma problemu zgwałcić wybrankę przy świadkach, bić ją i poniżać na wiele różnych sposobów.
4. Piertolnięty soldnie Anthony, co się kochał w matce, dlatego córkę postanowił porwać i zgwałcić mimo jej błagań (z "W objęciach diabła" Catherine Coulter).
5. Jeszcze ten typ (z "Królewskiej krwi" Jennifer Blake), co mu bohaterka twarz rozorała w trakcie gwałtu, a on dokończył jak gdyby nic.

...oraz większość innych bohaterów Catherine Coulter, Diany Palmer, niektórzy Bertrice Small... Ale więcej obecnie nie pamiętam.



Młodzieżówek raczej nie czytuję, więc trudno mim oceniać cały gatunek. :bezradny:



Najmniej toksyczni mi się wydają u LaVyrle Spencer, Nory Roberts, Amandy Quick (ale może zapomniałam o jakiejś autorce, bo ci normalni bohaterowie rzadko w pamięć zapadają).



Edit: dwie przeze mnie najgorzej ocenione książki Medeiros, czyli "Grota" i "Wygrana" to jej najwcześniejsze powieści. Wygląda, że później się wyrobiła ze stylem.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Avatar użytkownika
 
Posty: 28407
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:14
Lokalizacja: i keep moving to be stable
Ulubiona autorka/autor: Shelly Laurenston, Anne Stuart

Post przez Fringilla » 20 stycznia 2022, o 22:20

Co do Medeiros - tak.
Aż muszę sprawdzić, co wydano w PL z jej najnowszych (ostatni w oryginale to oprócz wznowień jest z 2013).

Co do Palmer, ale też Small i Coulter - tu jeszcze kwestia liczb i statystyki: w przypadku autorek z dużą liczbą tytułów dla nas jako czytelniczek prawdopodobieństwo natknięcia się na toksyczną śfinię jest wyższe relatywnie.
Np. Masz autorkę z 10 tytułami, z czego 2 są problematyczne, a z drugiej z taką z 30, gdzie masz takich 6 i już więcej miejsca niż 2 zajmuje na półce ;) a to wciąż 20% twórczości obu.

Hm, właśnie, Woodiwiss...

PS Tak, ja mam skrzywienie, że romans dzielę na historyczny, współczesny, fantastyko-paranormal oraz Palmer :]
Problem w tym, że mamy zły zwyczaj, kultywowany przez pedantów i snobów intelektualnych, utożsamiania szczęścia z głupotą. Według nas tylko cierpienie przenosi w sferę doznań intelektualnych, tylko zło jest interesujące
— Ursula K. Le Guin

Avatar użytkownika
 
Posty: 27968
Dołączył(a): 22 lutego 2012, o 21:14
Lokalizacja: Warszawa
Ulubiona autorka/autor: Kristen Ashley/Mariana Zapata

Post przez Duzzz » 21 stycznia 2022, o 18:26

Kawko, podrzucisz opinię do działu z recenzjami? :prosi:

“How do you always know where to find me?''
His voice achingly gentle, he says, "The same way a compass knows how to find true north.”
― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

“It’s not inexplicable. I like you the way Newton liked gravity.”
“I don’t know what you mean.”
“Once he found it, everything else in the universe made sense.”
― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

“Life is short. You don't get a do-over. Kiss who you need to kiss, love who you need to love, tell anyone who disrespects you to go f*ck themselves. Let your heart lead you where it wants to. Don't ever make a decision based on fear. In fact, if it scares you, that's the thing you should run fastest toward, because that's where real life is. In the scary parts. In the messy parts. In the parts that aren't so pretty. Dive in and take a swim in all the pain and beauty that life has to offer, so that at the end of it, you don't have any regrets.” ― J.T. Geissinger, Cruel Paradise

Avatar użytkownika
 
Posty: 20847
Dołączył(a): 17 grudnia 2010, o 11:15
Lokalizacja: Rzeszów/Drammen
Ulubiona autorka/autor: Proctor, Spencer, Spindler i wiele innych

Post przez Kawka » 21 stycznia 2022, o 18:46

Już uzupełniłam, dzięki Duzz.
http://www.radiocentrum.pl

"...Gary (...) niedawno zerwał ze swoją dziewczyną z powodu niezgodności charakterów (charakter nie pozwolił jej zgodzić się na to, by Gary sypiał z jej najlepszą przyjaciółką)". Neil Gaiman "Nigdziebądź".

Poprzednia strona

Powrót do M

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość